Jennifer Grey chwali się ciałem młodej bogini. Gwiazda "Dirty Dancing" za nic ma swoją metrykę
Jennifer Grey ma 62 lata i jest żywym dowodem na to, że życie zaczyna się po 50-tce. W 2010 r., jako zapomniana nieco aktorka jednej roli, dostała propozycję wzięcia udziału w amerykańskiej edycji "Tańca z gwiazdami". Wygrała ją w cuglach i zakochała się w tańcu na nowo. Chodzi na zajęcia baletowe, tańczy na puentach, ale najbardziej uwielbia pole dance.
- Naprawdę nie przywiązuję zbyt dużej wagi do swojego biologicznego wieku, mimo że świat chce ci wmówić, że to coś znaczy. Znam milion ludzi, którzy są bardzo młodzi, a zachowują się, jakby byli staruszkami. Moja babcia umarła w wieku 93 lat i do samego końca tańczyła - powiedziała Grey w wywiadzie dla magazynu People.
Dziś Jennifer żyje w zgodzie ze sobą i po swojemu. Ale jej dorastanie i młodzieńcze lata to historia walki o samoakceptację, której produktem ubocznym były nieustające balangi, ścieżki "koksu" i tabuny facetów. Przez 20 lat żyła w cieniu swoich kompleksów, podsycanych przez matkę, która zwykła mawiać:
- Twój brat jest taki piękny, a ty wyglądasz... interesująco.
Co się stało z Jennifer Grey?
To matka wmówiła Jenn, że "z tym nosem trzeba coś zrobić". W latach 90 Grey przeszła dwa zabiegi plastyczne. Nowy nos drastycznie zmienił jej wygląd, przez co stała się prawie nierozpoznawalna.
- Przestałam grać Żydówki i przestałam grać w ogóle – wspomina z goryczą tamten okres.
Dwa lata temu rozwiodła się z mężem, a w tym roku wyszła jej autobiografia "Out of the Corner". To nawiązanie do jednej ze scen "Dirty Dancing", w której główna bohaterka, grana przez Grey, wykrzykuje buntowniczo do swojego trenera: "Nikt nie będzie stawiał Baby do kąta!".
Jennifer sama przyznaje, że w wieku dojrzałym stała się "rogatą duszą". Właśnie opublikowała na Instagramie swoje zdjęcie w bikini, dodając w podpisie:
- Właściwe określenie dla starszej pani może być tylko jedno: "Królowa".
Trwa ładowanie wpisu: instagram