Joanna Racewicz zamieściła mocny wpis. "Widziałam dzieci, które płakały z zimna i wycieńczenia". Oskarża rząd
Joanna Racewicz jest przerażona wojną wywołaną przez Putina. W Ukrainie atakowani są cywile, zabijane są dzieci. Ludzie muszą uciekać z własnych domów. Odrobinę spokoju odnajdują po polskiej stronie granicy. Ale zanim tam dotrą, przeżywają dramat.
"Trudno zebrać myśli. Bo wszystko, co dzieje się teraz na polsko-ukraińskiej granicy to gotowy akt oskarżenia. Jeszcze jeden dowód zbrodni wojennej bez miary i słów" - zaczęła swój wpis dziennikarka. Joanna Racewicz opisała koszmar uchodźców, którzy pakują się w jedną torbę, zabierają najpotrzebniejsze rzeczy i wyjeżdżają bez oglądania się za siebie. Bo tylko w ten sposób mogą się uratować.
"Widziałam dzieci, które płakały z zimna i wycieńczenia. Kobiety, które po kilku dniach w podróży, w ciasnych, cuchnących wagonach, bez postoju, jedzenia, wody, czy choćby szansy na otworzenie okna - upadały na peron. Ludzi, sponiewieranych, upokorzonych, zrozpaczonych. Ludzi, którzy musieli zmieścić dobytek życia w jedną walizkę, bo nie było czasu ani siły na pakowanie więcej" - czytamy na instagramowym profilu Racewicz.
Wojna w Ukrainie trwa od niemal dwóch tygodni. W tym czasie przez granicę z Polską przeszło 1,2 mln osób. Polacy pomagają, jak potrafią. Nie bez powodu. "To jest także NASZA wojna. Piekło dzieje się tuż obok" - napisała dziennikarka.
Racewicz zaznaczyła, że przy granicy w wielu szkołach, domach kultury, salach sportowych, remizach, świetlicach urządzono punkty recepcyjne i magazyny, miejsca, gdzie uchodźcy mogą odpocząć i pomyśleć, co robić dalej. Ukraińcom, a także uchodźcom innych narodowości, pomagają wolontariusze - często prawnicy czy lekarze.
Choć to wszystko brzmi budująco, to wpis dziennikarki ma przykrą puentę. "I wiece co? - gdyby nie oni - ten cały "system" zawaliłby się z hukiem. PRZY GRANICY NIE MA PAŃSTWA. Nie ma pań w garsonkach ani panów w garniturach. Cały ciężar został zrzucony na zwykłych ludzi. Na małe, przygraniczne miejscowości. Zosin, Moniatycze, Dołhobyczów, Hrebenne, Hrubieszów. Całe szczęście, że mieszkają tam wspaniali, dzielni ludzie. Nie kłaniają się byle komu i nie gadają po próżnicy, nie skarżą się ani nie proszą o pomoc. Wiem, co mówię, jestem stamtąd" - podsumowała Racewicz.
I zdecydowała się zwrócić do premiera oraz innych polityków:
"Wie Pan, Panie Premierze, Panie Ministrze Zdrowia i wszyscy inni - to nie sztuka założyć kurtkę i z przejęciem w głosie mówić, jak kraj zdaje egzamin. Poprawię Pana - nie 'kraj', tylko LUDZIE. Odważni, silni, cholernie prawdziwi".
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Dzień Kobiet w cieniu wojny. Co Polki chcą powiedzieć Ukrainkom?
WP Gwiazdy na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski