Johnny Depp wyśmiany przez Amber Heard. Nowe nagranie to gwóźdź do trumny aktorki

Amber Heard była ikoną ruchu #MeToo. Jako pierwsza aktorka w historii została nazwana Czempionką Praw Człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych. Mianowano ją ambasadorką praw kobiet w American Civil Liberties Union, a L'Oreal Paris zrobił ją globalną ambasadorką marki. Dawała siłę kobietom zmagającym się z przemocą domową. Pokazała, że można się postawić słynnemu mężowi i "walczyć o prawdę". Do czasu, gdy światło dzienne ujrzały nagrania rozmów telefonicznych z Deppem.

Choć od rozwodu gwiazdorskiej pary minęły prawie cztery lata, ich konflikt jest ciągle żywy. DailyMail.com opublikowało właśnie nową porcję nagrań z czerwca/lipca 2016 r. Depp rozmawiał wówczas przez telefon z Heard, która dawała mu jasno do zrozumienia, że dla własnego dobra nie powinien mówić przed sądem, co między nimi zaszło.

A wszystko wskazuje na to, że to Johnny Depp, a nie Amber Heard, był ofiarą przemocy domowej.

- Powiedz światu, Johnny, powiedz im… Ja, Johnny Depp, mężczyzna, ofiara przemocy domowej… i sprawdź, jak wiele osób w to uwierzy i stanie po twojej stronie – mówiła Heard na opublikowanym nagraniu.

Aktorka wyśmiała ówczesnego męża, który chciał opowiedzieć przed sądem swoją wersję wydarzeń.

- Jesteś ode mnie większy i silniejszy… Ja byłam 52-kilogramową kobietą… Zamierzasz stanąć przed sądem i powiedzieć: "Ona to zaczęła"? Serio?– mówiła Heard przed finalnym rozstaniem.

- Nigdy nie byłam w stanie przewyższyć cię siłą… Sąd i ławnicy będą widzieli ogromną różnicę między nami – dodała ówczesna żona Deppa, która zrobiła z niego w mediach damskiego boksera, a z siebie ikonę ruchów feministycznych.

Przypomnijmy, że Johnny Depp i Amber Heard pobrali się w 2015 r. po 3 latach znajomości. Ich małżeństwo przetrwało 15 miesięcy. W maju 2016 r. aktorka złożyła papiery rozwodowe i wniosła o wydanie gwiazdorowi sądowego zakazu zbliżania się. Do sieci trafiały zdjęcia posiniaczonej twarzy Heard, która po rozwodzie dostała od męża 7 mln dol.

Johnny Depp stał się czarnym charakterem. Heard oskarżała go o bicie, pomiatanie i niemal morderstwo. Z biegiem czasu na jaw zaczęły wychodzić nowe fakty, relacje i nagrania, które stawiały w złym świetle młodą aktorkę. W rzeczywistości to ona miała się znęcać nad mężem i ukartować ich rozstanie tak, aby zyskać na popularności i zgarnąć kilka milionów dolarów.

Aby odzyskać dobre imię, Depp w marcu 2019 r. przedstawił w sądzie ponad 80 nagrań i zeznania kilkunastu świadków. Gwiazdor utrzymuje, że na słynnym selfie siniaki na twarzy jego byłej żony to charakteryzacja. Pokazał niemal odcięty palec, efekt "małżeńskiej sprzeczki", i oskarżył żonę o zdradę z pewnym miliarderem. Depp podzielił się nagraniami, na których Heard przyznała się do podnoszenia ręki na męża, rzucania w niego garnkami i wazonem. Przyznała także, że "nie może obiecać, że to się więcej nie powtórzy".

Amber Heard już wcześniej miała problemy z kontrolowaniem agresji i krzywdziła bliskich. W 2009 r. pobiła na lotnisku swoją ówczesną partnerkę, Tesyę Van Ree (na zdjęciu). Aktorka trafiła do aresztu, ale nie wszczęto postępowania. Dwa lata później prawnik Heard domagał się usunięcia zapisu o tym zdarzeniu z jej kartoteki (w stanie Waszyngton, jako osoba wcześniej niekarana, miała do tego prawo).

Proces wytoczony przez Deppa wciąż trwa. Aktor żąda od byłej żony 50 mln dol. za zniesławienie. Przed sądem dowodzi, że zarzuty doprowadziły do osłabienia jego pozycji w Hollywood i zszargania opinii. Depp miał m.in. stracić rolę Jacka Sparrowa w kolejnych "Piratach z Karaibów". Teraz afera z ujawnianiem nagrań może się odbić na karierze Amber Heard, ponieważ fani zbierają podpisy pod petycją, by Warner Bros nie obsadzał jej w drugiej części "Aquamana" (premiera w 2022 r.).