Kabareton z Seniuk i Radziwiłowiczem. "Ułani" w Teatrze Narodowym [RECENZJA]
Jest w tym tekście prowokacja, a w grze aktorów Teatru Narodowego zadziorność. Jednak 'Ułani" Jerzego Marka Rymkiewicza w reżyserii Piotra Cieplaka, którzy od kilku już lat zachęcają widzów do refleksji nad wielkością Polski, porywają niczym jeden z wielu kabaretonów.
Obejrzenie "Ułanów" odkładałem od kilku sezonów. Bo choć w obsadzie są tu znakomite nazwiska – Anna Seniuk czy Jerzy Radziwiłowicz, to nie czułem potrzeby zmierzenia się z twórczością Rymkiewicza na narodowych deskach. W końcu zdecydowałem, że w roku wyborczym łatwiej będzie spojrzeć na tę artystyczną ocenę Polski w teatrze prowadzonym przez Jana Englerta.
Poeta-obywatel
Jerzego Marka Rymkiewicza przedstawiać specjalnie nie trzeba. Gdy żył, badał Mickiewicza czy Leśmiana, czuł się aktywnym poetą-obywatelem. Z jego życia i twórczości czerpały środowiska zarówno prawicowe, jak i lewicowe. Stał się inspiracją dla wielu, między innymi dla uznanego reżysera Piotra Cieplaka. Wykorzystał on powstały w 1974 r. tekst, by zachęcić do dyskusji o dzisiejszej Polsce, jej kondycji, mitach i społeczeństwie. I tak w 2018 roku doszło do premiery "Ułanów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Natalia Nykiel o maturze i Roxie Węgiel: "Dzięki Bogu nie rzuciła tematu"
- Postaci Rymkiewicza zaczerpnięte są z literatury polskiej, z jej najlepszych dokonań. To bohaterowie opisywani u Mickiewicza, Gombrowicza, Fredry i Mrożka. Zlepieni w fikcji literackiej, ale jednocześnie nadzwyczaj realni i współcześni. Mam poczucie, że przy całej powadze i bolesności tematu ten dramat skomponowany jest do teatralnej zabawy.
Aktorzy zapraszają do niej widzów, są jednymi z nas. Tworzy się wspólnota rozmowy i wspólnota żartu – zapowiadał przed premierą Cieplak.
Muzeum Wszech-Ułaństwa
Oglądając jego "Ułanów" w 2023 roku miałem wrażenie, że "teatralna zabawa", mimo deklaracji reżysera nie buduje wspólnoty rozmowy i żartu. Przedstawienie rozpoczyna się przy szatni Sceny przy Wierzbowej Teatru Narodowego, przy słupie z gniazdem bociana. To tam poznajemy wyglądające ułanów Ciotunię (w tej roli znakomita Anna Seniuk) i Zosię (Dominika Kluźniak). Wśród widzów nagle pojawia się podstarzały łamacz kobiecych serc (w roli Grafa-Feldmarszała Jerzy Radziwiłowicz).
Potem cała akcja przenosi się na scenę, na której urządzono Muzeum Wszech-Ułaństwa z eksponatami "narodowego wzmożenia". Odnoszą się do naszej historii rysowanej przez lata, nie mogło więc zabraknąć okienka, w które pukają-stukają ułani, itd.
Przedstawienie osadzone w XIX wieku, w dworku podczas jakiejś wojny, często – mówiąc wprost - "rozjeżdża się". Bo choć dużo tu pracy zespołu Narodowego, a niekiedy zabawne teksty prezentowane są wierszem, ogląda się to jak przeciętnej jakości kabareton. A szkoda.
Oprócz znakomitych ról stworzonych przez Annę Seniuk i Jerzego Radziwiłowicza, ze spektaklu na pewno zapadły mi w pamięć: "żabobocian" stworzony w wierszu zniewieściałego Lubomira (w tej roli świetny Hubert Paszkiewicz), nieudana koncepcja wizualna i irytujące kreacje pokojówek (w rolach Paulina Korthals i Anna Ułas).
U-ła. Szkoda czasu i pieniędzy.
Ocena spektaklu: ***/******
Jakub Panek, krytyk teatralny, dziennikarz i wydawca Wirtualnej Polski
WP Gwiazdy na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski