Skrzyneckiej puściły nerwy. Wiadomość z teatru przelała czarę goryczy
Katarzyna Skrzynecka na ekranie zawsze tryska radością i optymizmem, ale nawet ją obecna sytuacja w kraju potrafi wyprowadzić z równowagi. Jeszcze kilka miesięcy temu cieszyła się z powrotu do pracy w telewizji, tymczasem najnowsze wieści z teatru sprawiły, że "kulturalna optymistka" musiała publicznie rzucić mięsem.
W sierpniu 2020 r., po wielu miesiącach przymusowej przerwy spowodowanej pandemią koronawirusa, Skrzynecka w końcu mogła wrócić do pracy. Aktorka nie kryła radości z dołączenia do obsady "Na dobre i na złe". Niestety tamten entuzjazm ustąpił miejsca frustracji i złości, bo przez najbliższe miesiące Skrzynecka nie będzie mogła wrócić na deski teatru.
"Za oknem kolejny dzień szarugi, bez śniegu, ciemno już od rana... Na mailu oficjalne info z teatru: pozostajemy zamknięci do końca kwietnia" – napisała Skrzynecka na Instagramie pod zdjęciem bożonarodzeniowego drzewka.
"Newsów telewizyjnych zgroza słuchać - festiwal hejtu i frustracji... Czasem nawet najbardziej kulturalny optymista nie da rady nie powiedzieć: k…a. Trzymajmy się jakoś, przyjaciele" – skwitowała dosadnie Katarzyna Skrzynecka.
Sonia Bohosiewicz o zarobkach aktorek. "Jesteśmy 1/3 niżej"
Pod jej wpisem pojawiło się mnóstwo słów wsparcia i zrozumienia. Fani (Skrzynecką obserwuje aż 144 tys. osób) dodawali jej otuchy, ale pojawiły się też sugestie, że aktorzy narzekają na swój los, a i tak są w o wiele lepszej sytuacji finansowej niż przeciętny Kowalski.
"Aktorzy na Zanzibarze masowo" – napisała jedna z internautek, nawiązując do wielu polskich gwiazd, które zapominały o problemach na tej afrykańskiej wyspie. Mowa o takich nazwiskach jak Tomasz Ciachorowski, Natalia Kukulska, Joanna Racewicz, Marcin Mroczek, Julia Wieniawa i Nikodem Rozbicki, Ivona Pavlović czy Barbara Kurdej-Szatan.
"Tylko ci, którzy mają kontrakt. Fajnie, że mają" – odparła Skrzynecka.
Trwa ładowanie wpisu: instagram