Katarzyna Skrzynecka pierwszy raz tak szczerze o swojej metamorfozie. Łatwo nie było
Pamiętacie ją taką? To już przeszłość!
Metamorfoza Katarzyny Skrzyneckiej to bez wątpienia jeden z hitów sezonu w polskim show-biznesie. I nie ma w tym ani cienia przesady. Zdjęcia z wakacji, które we wrześniu aktorka wrzucała na Instagram, są tego najlepszym dowodem.
Skrzynecka odmłodniała, jest radosna i pełna życia. W wieku bez mała 50 lat odzyskała figurę 30-latki. Aktorka schudła 14 kg w 8 tygodni. Jak? Restrykcyjna dieta i ograniczenie mięsa. Jednak dopiero teraz podzieliła się kulisami metamorfozy. Łatwo nie było!
Trochę tu, trochę tam
O kulisach metamorfozy 48-latka opowiedziała na łamach najnowszej "Vivy!". Dlaczego to zrobiła? Wcale nie z powodów medialnych, chęci wyraźniejszego zaistnienia w mediach. Nie, Skrzynecka zrobiła to dla siebie.
- Po urodzeniu córeczki szybko wróciłam do szczupłej sylwetki, ale przez kolejnych sześć lat, niepostrzeżenie, tu wpadło pół kilo, tam półtora, po roku kolejne dwa i nagle uzbierało się prawie 20 dodatkowych kg - mówi aktorka.
Teraz albo nigdy
Skrzynecka zaznacza, że specjalnie jej to nie przeszkadzało, jednak któregoś dnia miarka się przebrała.
- [...] ale kiedy dochodzi już do sytuacji, że najpierw dość długo wchodzi mój biust, a potem wchodzę ja, to jednak stwierdziłam, że trzeba się za siebie wziąć i spróbować troszkę zredukować.
Ale na drodze zawsze stawała praca, bo Skrzynecka spędza większość roku w trasie ze spektaklami.
- Jedyny moment, żeby spróbować coś z tym zrobić, to wakacje. Trzy miesiące bez podróży ze spektaklami. Wiedziałam, że jeżeli nie zrobię tego wtedy, potem nie będzie już szans.
"Czułam się jak ten pies"
Katarzyna Skrzynecka już wcześniej mówiła, że za spektakularnym ubytkiem masy stoi restrykcyjna dieta. W rozmowie z dwutygodnikiem wyznała, że łatwo nie było. Zwłaszcza że uwielbia mięso, a teraz musiała je ograniczyć.
- Kiedy z czyjegoś talerza cudownie pachniał mi befsztyk z grilla, czułam się jak ten pies bloodhound z wielkimi faflami, z których leci mu Niagara nad stołem. Tak mniej więcej wyglądałam, widząc stek albo dużą pieczoną rybę, która właśnie wjeżdża na stół - śmieje się aktorka.
I jak go nie kochać?
Magazyn zapytał też Skrzynecką o relacje z mężem, który jest trenerem. I pod którego okiem się odchudzała. Czy Marcin nie robił jej lekkich przytyków?
- Nigdy. Marcin żartuje, że kobieta nie tyje, kobieta zwiększa swoją użytkową powierzchnię erotyczną. I jak go nie kochać? - mówi aktorka.