Tragedii można było uniknąć. "Za późno poszedł do lekarza"
Kazimierz Kowalski był słynny śpiewakiem, popularyzatorem muzyki operowej, który zarażał swoją pasją słuchaczy Polskiego Radia i widzów TVP. Do końca swoich dni był energiczny, zaangażowany w różne projekty i nikt nie przypuszczał, że może mieć problemy ze zdrowiem. - Zmarł dzień po swoich urodzinach. Za późno poszedł do lekarza – powiedziała znajoma z Polskiego Radia.
Maria Szabłowska w rozmowie z "Faktem" opowiedziała o swojej zawodowej znajomości z Kowalskim, który zmarł 1 sierpnia, dosłownie dzień po świętowaniu 70. urodzin. Został pochowany 12 sierpnia w rodzinnej Łodzi po zakończeniu 23. edycji Festiwalu Operowo-Operetkowego w Ciechocinku. Szabłowska powiedziała, że ten festiwal był jego najważniejszym "dzieckiem".
Kowalski jak co roku zajmował się jego organizacją, a ponadto przygotowywał swój 50. jubileusz w Teatrze Wielkim w Łodzi. Niestety oba wydarzenia musiały się odbyć bez niego.
- Spośród osób, które znałam, to Kazimierz był jednym z nielicznych, który był entuzjastą życia. Naprawdę to był fajny człowiek – mówiła Szabłowska, która sugerowała, że gdyby nie jego charakter, Kowalski mógłby nadal żyć.
- Ta śmierć wynikała z jego entuzjastycznego podejścia do życia, jak się teraz dowiadujemy. Miał zawał, który przechodził, w tym sensie, że trochę źle się czuł, ale uważał, że to jeszcze nie jest pora, aby iść do szpitala. Sądził, że jak się gorzej poczuje, to wtedy pójdzie i poszedł zbyt późno – mówiła koleżanka z Polskiego Radia.
Kazimierz Kowalski do końca swoich dni prowadził cotygodniową nocną audycję w Polskim Radiu. Wcześniej współpracował z TVP (prowadził m.in. autorski program "Kazimierz Kowalski zaprasza"), był solistą i dyrektorem Teatru Wielkiego w Łodzi.
Został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski i Medalem "Za zasługi dla Ruchu Ludowego" im. Wincentego Witosa.