Keith Flint: ostatnie zdjęcie nie zapowiadało tragedii. "Był w świetnej formie"
Keith Flint w miniony weekend popełnił samobójstwo. W sobotę rano wziął udział w cyklicznym biegu na 5 km.
- To prawda. Nie mogę uwierzyć w to, co mówię, ale nasz brat Keith odebrał sobie życie w miniony weekend – pisał na Instagramie Liam Howlett, z którym Flint współtworzył The Prodigy od 1990 r.
W samobójstwa charyzmatycznego artysty nie mógł także uwierzyć Rob Hadgraft. Dziennikarz z Essex podzielił się najprawdopodobniej ostatnim zdjęciem Flinta, które zrobił mu w sobotę rano.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
- Wyglądał, że jest w świetnej formie i nastroju, kiedy brał udział w biegu Chelmsford Parkrun i ustanowił nowy rekord życiowy (21:22 min. na 5 km) – pisał Hadgraft na Twitterze.
Parkrun to cykliczne biegi na dystansie 5 km rozgrywane w wielu lokalizacjach na całym świecie. Start zawsze odbywa się w sobotę o 9 rano.
Przypomnijmy, że pierwsze informacje o śmierci 49-letniego muzyka pojawiły się w poniedziałek około południa. Wówczas dowiedzieliśmy się, że pogotowie dostało wezwanie do domu Flinta ok. 8:10 rano.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Ratownicy jechali do nieprzytomnego, ale na miejscu okazało się, że mężczyzna zmarł.
Przyczyna śmierci nie została podana, ale policja z Essex zdradziła, że zgon nie jest traktowany jako "wzbudzający podejrzenie". Sprawę przejął koroner.
Keith Flint był od 20 lat związany z formacją The Prodigy. W latach 90. zasłynął wokalem i występami w teledyskach do "Firestarter" "Breathe".
W 2009 r. Flint wyznał, że zerwał z alkoholem i narkotykami, od których był uzależniony od dekady. W wyjściu na prostą pomógł mu John Fairs, menadżer The Prodigy.
Zobacz także: Opener 2019: Smashing Pumpkins zagrają na festiwalu!