Stuhrowie żyli w zupełnie innym rytmie. Katarzynie zajęło jej pół roku, nim się połapała
Maciej Stuhr i Katarzyna Błażejewska-Stuhr tworzą patchworkową rodzinę. Kiedy się poznali, wcale nie przypadł jej do gustu. "Za dużo szpanował, ograniczałam kontakty z nim do minimum" - wyznała w rozmowie z "Pani". Zresztą była wówczas żoną kogo innego.
Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr są małżeństwem od sześciu lat. Pobrali się po cichu. Maciej miał za sobą głośny medialnie rozwód i nastoletnią córkę Matyldę. Ona dla aktora zostawiła ojca swojego syna - Stanisława. Para doczekała się także wspólnego potomka Tadeusza. Choć oboje żyli w związkach, ich uczucie nie było nagłe jak piorun z jasnego nieba. Rodziło się powoli, z przyjaźni. Mało tego, Katarzyna początkowo unikała o 10 lat starszego aktora. Poznała go jeszcze jako bileterka i nie przypadł jej do gustu. Wciąż jednak spotykała go, rozwijając karierę zawodową w administracji Nowego Teatru.
"Nie przepadałam za Maćkiem. Za dużo szpanował, ograniczałam kontakty z nim do minimum" - wyznała w rozmowie z "Pani". Przełom w ich relacji nastąpił, gdy zaczęli ze sobą rozmawiać nie tylko o pracy. Ale daty ich wspomnień nierozłącznie związane są z konkretnymi spektaklami, w których grał młody Stuhr.
"Ponad dziewięć lat temu w spektaklu 'Życie seksualne Dzikich' miał taką rolę, że większość czasu spędzał za kulisami, ja miałam wtedy godzinę czekania. Zaczęliśmy wtedy pierwszy raz normalnie gadać i popatrzyłam na niego inaczej. Coraz częściej rozmawialiśmy, zaprzyjaźniliśmy się. Po pół roku, przed premierą 'Kabaretu warszawskiego', powiedział, że się we mnie zakochał. Popłakałam się, bo miałam ustabilizowane życie rodzinne, 2-letniego syna. Wiedziałam, że zmiana naszych relacji będzie trudna, wywoła wiele emocji. Jego wyznanie uzmysłowiło mi, że czuję podobnie, tylko nie dopuszczam do siebie tej myśli" - wspomina na łamach "Pani".
W tym samym artykule Maciej Stuhr stwierdza z dumą, że to on namówił Kasię, by wróciła do wyuczonego zawodu psychodietetykczki oraz dietetyczki klinicznej.
Jego żona zapracowała na własną markę. Pisze felietony do "Zwierciadła", ma w swoim dorobku kilka książek o zdrowym żywieniu oraz prowadzi profil na Instagramie, który obserwuje ponad 31 tys. osób. Choć Maciej jest typem pracusia, ona nie ustępuje mu na krok.
Zobacz: Stuhr nie owija w bawełnę. "Zaścianek"
"Pisze książki, ma pacjentów, czasem pracuje więcej ode mnie, choć wydawało mi się to niemożliwe. Kiedy patrzę na nią widzę siebie sprzed 10 lat. Ja już jestem na etapie, kiedy niektóre drzwi staram się przymykać - wyznaje Stuhr, ale żona wciąż widzi w nim człowieka w ruchu.
"Na planie jest od 5 do 17, potem idzie do teatru i gra 5-godzinny spektakl u Warlikowskiego. Gdy ma w nim przerwę, przebiega 10 kilometrów. Wraca, bierze prysznic i wychodzi ma 20-minutowy końcowy monolog we 'Francuzach'. Nigdy nie słyszałam, że jest zmęczony. Zdarza się, że proszę jego agenta, żeby tak planował mu czas, aby mógł się zregenerować" - opowiada Katarzyna.
"Nauczyłem się więcej mówić i ona obniżyła pewne oczekiwania. Zdarzają się nam sprzeczki, ale 90 proc. z nich miało miejsce w pierwszych dwóch latach" - twierdzi Maciej. A Katarzyna przyznaje, że początkowo mieli tak mało sposobności, by być razem, że dopiero po pół roku wspólnego życia zrozumiała, że funkcjonują w zupełnie innym rytmie.
Ona jest skowronkiem. On sową. I choć Stuhr myślał, że skoro jego młoda żona lubi wstawać rano, nie musi angażować się w poranne obowiązki. Katarzyna już wyprowadziła go z błędu. Teraz, jeśli tylko jej życiowy partner ma wolne, stara się pomóc ogarnąć ich patchworkową rodzinę.