Kinga Rusin obawiała się słów byłego męża. Niepotrzebnie
Dziennikarka martwiła się tym, co Tomasz Lis napisze o niej w swojej autobiografii. Ale pozytywnie się zaskoczyła.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Tomasz Lis pod koniec października wydał książkę o tytule "Historia prywatna". Jest to autobiografia, w której opisuje wiele wątków życia osobistego i zawodowego. Nic dziwnego, że tego, co się w niej znajdzie, obawiała się jego była żona, Kinga Rusin.
Dziennikarka miała podstawy, by sądzić, że były mąż zawrze niepochlebne wypowiedzi na jej temat, bo sama często krytykowała go w wypowiedziach i w swojej książce "Co z tym życiem?". Opisała w niej okres, gdy wyjechała z nim do USA. Pisała, że brakowało im pieniędzy, a on często wyjeżdżał w delegacje. Pisała też, że po urodzeniu ich pierwszej córki, Poli, cierpiała na depresję poporodową. Nazwała go też niedzielnym ojcem, który zamiast wychowywać, rozpieszcza córki.
Tymczasem przez 13 lat od ich rozstania, Tomasz tylko raz skomentował związek z Kingą. Powiedział wówczas, że czuł się jak portfel.
Ale w "Historii prywatnej" Lis nie wypowiada się na ten temat. Wspomina tylko okres po narodzinach Poli jako szczęśliwy:
"Rutynowo wstawałem o 6.00, bo europejski korespondent w Ameryce tak wstaje, żeby nadgonić różnicę czasu z Europą, ale ponieważ niewiele ode mnie chciano, o jakiejś 12.00, czyli 18.00 czasu warszawskiego byłem wolny. Tym razem cudownie. Właściwie codziennie można było iść w środku dnia na wielogodzinny spacer z dzieckiem. Być z nią od rana dosłownie do nocy, bo wieczorem kładłem się na kanapie z Polą obok siebie i przy ściszonym dźwięku oglądałem mecze NBA."
Pisał też o tym, że zdarzało się, że zostawał z córką sam:
"Karmienie, przewijanie, myślę, że i dziś poradziłbym sobie z tym bez najmniejszych problemów, bo wprawę miałem niezłą. Tak, to było prawdziwe szczęście. Po pierwsze, bo dziecko. Po drugie, bo w epoce przed urlopami tacierzyńskimi mogłem spędzać z córką długie miesiące niemal non stop. Kilka miesięcy po urodzinach Poli Kinga pojechała na tydzień robić reportaż w Los Angeles. Zostałem sam z małym dzieckiem. To była wielka frajda i wielki stres."
Przeczy to zarzutom Rusin o "niedzielnym ojcu", ale nie odnosi się do nich wprost. Była żona może odetchnąć z ulgą.
Zobacz także: Minge o wojnie między Rozenek i Rusin: "Obie strony tu przegrały"
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.