Kate i William na premierze. Ekspert od mowy ciała nie ma wątpliwości
Premiera "Nie czas umierać" była jednym z najgorętszych kulturalnych wydarzeń sezonu. W centrum zainteresowania była oczywiście obsada i Daniel Craig żegnający się z rolą Jamesa Bonda. Do czasu. Kiedy na czerwony dywan weszła księżna Kate, zupełnie skradła show. "To była jej noc!"
Światowa premiera 25. Części przygód Jamesa Bonda mogła się odbyć tylko tam – Londynie i w słynnej Royal Albert Hall. Pokaz filmu przyciągnął towarzyską śmietankę. Oprócz twórców i obsady produkcji, nie zabrakło plejady artystów i znanych osobistości. Oczywiście, na uroczysty seans przybyli także przedstawiciele rodziny królewskiej: książę Karol z księżną Camillą oraz książę William z księżną Kate. I to właśnie żona Williama skradła całe show, przyćmiewając wszystkich zebranych gości.
Kate bowiem wybrała na ten wieczór iście królewską kreację. Pojawiła się w zjawiskowej, bogato zdobionej złotej kreacji. Suknia, choć sięgała ziemi i pozornie skrywała całą sylwetkę księżnej, przykuwała wzrok wszystkich.
Sekret idealnej sylwetki Księżnej Kate
Eksperci od wizerunku i mowy ciała, jak donosi "Mirror", nie mieli wątpliwości, że taka suknia wymagała absolutnie dystyngowanej właścicielki, z wrodzonym wdziękiem. Kate była idealna do tej roli. Brytyjska prasa donosi, że jak zawsze, zachwyciła manierami. Zwrócili uwagę na dostojność i powściągliwość gestów. Przy gwiazdach światowego formatu wciąż zachowywała pogodny dystans cechujący członków rodziny królewskiej.
Uwagę przykuwała jej pogodna i serdeczna mimika, ale też nieprzesadna gestykulacja. Księżna obdarowywała swoich rozmówców szczerym uśmiechem, eleganckim skinieniem głowy, czy delikatnym uściskiem ręki.
Jak zauważyli eksperci, przy olśniewającej księżnej nawet mąż i teść wypadli dość blado. Ekspertka Judi James przypomina, że zazwyczaj to męscy członkowie monarchii czuli się jak ryby w wodzie na premierze filmów o agencie 007. Tym razem gwiazda byłą tylko jedna.
Co z Williamem? James sprowadziła go do roli mężczyzny stojącego z boku, cieszącego się tym, że w ogóle może być u boku takiej piękności.