Kurdej-Szatan może sporo stracić przez wulgarny komentarz. "Przeprosiny nie wystarczą"
Sprawa aktorki i celebrytki Barbary Kurdej-Szatan nie tylko nie cichnie, ale wręcz nabiera coraz większego rozpędu i zatacza coraz szersze kręgi. Eksperci są zgodni: telewizyjna gwiazda i influencerka poniesie konsekwencje swoich wpisów. I powinna być tego świadoma, kiedy je publikowała.
Zaczęło się od publikacji w mediach społecznościowych. Kurdej-Szatan, poruszona filmikiem z granicy polsko-białoruskiej, gdzie zobaczyła brutalne traktowanie uchodźczyń i uchodźców przez polskie służby, zamieściła w internecie mocne, emocjonalne wpisy. Jeden z nich był pełen wulgaryzmów i stwierdzeń, że strażnicy graniczni to "maszyny bez serca i mózgu", a nawet "mordercy".
Jej wypowiedzi wzbudziły gorące reakcje internautów. Jedni w komentarzach bili brawo za odwagę, inni zarzucali antypolską postawę i działanie na korzyść reżimu Łukaszenki. Sieć telefonii komórkowej, w której reklamach aktorka występuje od lat, szybko odcięła się od jej wpisów. Kilka godzin później pojawiła się informacja, że sprawą wpisów ma się zająć prokuratura.
Najnowszym elementem sprawy jest bardzo ostry wpis prezesa TVP Jacka Kurskiego na Twitterze. Padają w nim słowa o "wykluczeniu [aktorki] ze wspólnoty aksjologicznej Polaków" oraz deklaracja, że Kurdej-Szatan nie pojawi się już w nowych produkcjach TVP. Od dłuższego czasu nie prowadziła tam programów, ale nadal była w obsadzie "M jak miłość". Ostatni odcinek z jej udziałem, nakręcony przed wybuchem afery, zostanie wyemitowany na początku grudnia.
ZOBACZ TEŻ: Czy Barbarze Kurdej-Szatan uda się odzyskać sympatię widzów? "Trochę jest już jej za dużo w telewizji"
"Granica państwa to granica wsparcia fanek i fanów"
W sprawie pojawia się wątek rozdzielenia prywatnych poglądów Kurdej-Szatan od jej publicznego wizerunku. To problem, który dotyczy wielu osób w podobnej sytuacji.
- Wszystkie osoby publiczne, zwłaszcza artystki i artyści, muszą być ostrożne, jeśli chodzi o prezentowanie i publikowanie swoich opinii - komentuje prof. Jacek Dąbała, medioznawca i audytor jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Powiedziałbym: powinni policzyć do dziesięciu, zanim coś napiszą i mieć w tyle głowy świadomość, ile mogą przez to stracić - dodaje Dąbała.
Jak wyjaśnia medioznawca, takie przypadki mogą w zasadzie przynieść dwa różne skutki.
- Owszem, artyści i artystki mają spore grono wiernych wielbicielek i wielbicieli. Mogą liczyć na ich wsparcie w tego typu sytuacjach. Czasem, dzięki rozgłosowi, który takie sprawy powodują, mogą wręcz zyskać nowych fanów i fanki - mówi ekspert w rozmowie z WP.
Tym razem jednak, jak dowodzi prof. Dąbała, sytuacja jest wyjątkowa.
- Ale jest jednak granica i w tym przypadku widać wyraźnie, że są nią m.in. takie tematy jak bezpieczeństwo państwa. Kiedy granica zostaje przekroczona, artyści i artystki mogą stracić wsparcie części wielbicieli, a nawet niektórzy mogą się od nich całkiem odwrócić - twierdzi Dąbała.
"Przeprosiny nie wystarczą"
To może oznaczać bardzo konkretne straty finansowe. Kurdej-Szatan to dziś najprawdopodobniej jedna z najlepiej opłacanych osób na polskim rynku reklamowym. A negatywny czy pogarszający się wizerunek gwiazdy w oczach konsumentów może sprawić, że straci ona wiele kontraktów i potencjalnych korzyści.
- Barbara Kurdej-Szatan jest zwykłym człowiekiem, jak każdy z nas. I ma demokratyczną możliwość wyrażania swoich poglądów, opinii i osądów w każdej sprawie - komentuje dr inż. Jacek Kotarbiński, ekonomista, ekspert z zakresu marketingu.
- To jej prawo, ale i odpowiedzialność. Każdy może coś nieodpowiedzialnego napisać w mediach społecznościowych - tak bywa i będzie się działo. Potrafiła przemyśleć i przeprosić - nieważne czy ze względów moralnych, czy po refleksji jakie zasięgi i "buzz" osiągnął jej wpis – dodaje Kotarbiński.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Wiele wskazuje jednak na to, że przeprosiny mogą nie wystarczyć. I że kariera Kurdej-Szatan może ulec poważnemu załamaniu.
- Nie, nie jest medialnie "skończona" - odpowiada Kotarbiński. - Choć zapewne odczuje rezygnację z kontraktów medialnych czy reklamowych. Gwiazdy i celebryci często komentują dość emocjonalnie bieżące wydarzenia i jest to normalne. Niemniej zawsze powinni mieć świadomość potencjalnych konsekwencji.
Z nieoficjalnych rozmów wyraźnie wynika, że branża reklamowa nie potępia aktorki, choć jednocześnie trudno znaleźć kogoś, kto powie to głośno pod nazwiskiem. Wirtualna Polska zwróciła się do szeregu czołowych agencji i osób zajmujących się analizą rynku reklamowego z prośbą o komentarz.
Cześć z zapytanych odmówiła wprost, inni nic nie odpowiedzieli. Komunikat był jednak jednoznaczny - jak napisała jedna z osób, która chciała pozostać anonimowa: "Nie chcemy zaszkodzić Barbarze Kurdej-Szatan".