Śpiewamy o zobojętnieniu. O pasywnej postawie wobec świata, wynikającej z przeświadczenia, że działania jednostki niczego nie dają. A my wierzymy, że od działań małych grup ludzi może zmienić się świat - mówią Kasia i Jacek Sienkiewiczowie, trzon zespołu Kwiat Jabłoni.
Urszula Korąkiewicz: "Mogło być nic", a jest sukces. Wasza druga płyta to już numer jeden. Jeszcze przed premierą sprzedawała się imponująco.
Jacek Sienkiewicz: To niesamowite, bo słuchacze kupowali praktycznie kota w worku.
"Kotem w worku" był wasz debiut. Dziś to płyta, która pokryła się platyną.
Jacek: Wtedy mieliśmy właściwie tylko jeden rozpoznawalny utwór ("Dziś pójdę późno spać", przyp. red.), później doszło nam jeszcze "Niemożliwe" i nie mieliśmy pewności, czy ludzie nas przyjmą z całym repertuarem. A tutaj czuliśmy dużą dozę zaufania ze strony słuchaczy. Czuliśmy, że możemy się przed nimi twórczo otworzyć. I zaskakujące, że już po jednym singlu ludzie zaufali nam i chcieli posłuchać całej płyty.
Kasia Sienkiewicz: To zabawne, bo takich rzeczy od taty dowiadujemy się najczęściej właśnie z jego wywiadów. Tak na przykład dowiedzieliśmy się, że piosenka "Wodymidaj" jest jego ulubioną. Bo sami zwyczajnie byśmy o to nie pytali. Teraz może się przekonać, jak to jest, gdy w wywiadach ciągle pytają o rodzinę! Bo nas właśnie ciągle pytali "jak to jest wychowywać się w muzycznej rodzinie", a teraz jego: "jak to jest mieć dzieci, które mają własny zespół". Koło się zamyka.
Jacek: Z drugiej strony myślę, że bardzo trudno porównywać nasze sytuacje. Bo jednak zespół Elektryczne Gitary…
Kasia: Po pierwsze jest bardziej rozpoznawalny.
Jacek: … po drugie, może jestem nieobiektywny, ale uważam, że ich utwory stały się kultowe. Przynajmniej dla naszego pokolenia są bardzo ważne. A jak będzie z nami, to trudno oceniać. Ale faktycznie, miło nam, że tacie podoba się to, co robimy.
Kiedy Elektryczne Gitary święciły triumfy popularności, wy byliście jeszcze dziećmi. Co jest w nich ważne dla dwudziestoparolatków?
Kasia: Wydaje mi się, że ten zespół budzi wśród osób w naszym wieku pozytywne skojarzenia nie tylko poprzez piosenki, które kojarzą się dwudziestoparolatkom z dzieciństwem, ale również dzięki filmom "Kiler" oraz "Kilerów dwóch", do których Gitary stworzyły cały soundtrack. A był to film bardzo lubiany, często oglądany i do tej pory świetnie się go wspomina, nadal bardzo bawi. Teksty z filmu oraz tych piosenek funkcjonują w codziennym języku!
Tata grał też piosenkę, od której pochodzi wasza nazwa. "Kwiat jabłoni" to jabol z piosenki zespołu Trash Budda. Teraz gracie ją wy. Macie punkowe dusze?
Kasia: Jak najbardziej. Jesteśmy fanami muzyki punkowej, ale także rockowej, szczególnie tej z lat 70. Zresztą od takiej muzyki zaczynaliśmy granie w naszych gimnazjalnych czy licealnych zespołach. Coś z muzyki rockowej w nas drzemie, ale nie jestem pewna, czy ostatecznie poszlibyśmy muzycznie w tę stronę.
Jacek: Chociaż czasami dajemy naszym słuchaczom odczuć, że ciągnie nas trochę w tę stronę. Zwłaszcza na koncertach. Na przykład, kiedy gramy "Kwiat Jabłoni" czy "Turystę".
Punkowe w duchu są też w waszych tekstach odniesienia do aktualnych problemów społecznych.
Jacek: Często powtarzamy z Kasią, że odkąd istnieje rock, a tym bardziej punk, to muzyka bardzo się wtrąca w sprawy polityczne i społeczne. Więc myślę, że nie jest wcale dziwne, że i my to robimy. A mówię o tym dlatego, bo wciąż często spotykamy się ze stwierdzeniami, że muzycy to osoby, które nie są od politykowania, tylko od grania. Nie zgadzamy się z tym i dlatego w tekstach, ale bardziej w publicznych wypowiedziach, mówimy, co sądzimy, bo zwyczajnie czujemy, że powinniśmy.
Kasia: Uważam, ze artyści powinni się wypowiadać jasno. A wypowiadanie się wyłącznie na tematy miłe i unikanie kontrowersyjnych czy politycznych, skłaniających do refleksji, do niczego nie prowadzi. Bo kto, jeśli nie my, artyści, mamy do tej refleksji skłaniać?
Ale podkreślacie, że sztuka polega na tym, by nie popaść w banał.
Jacek: Z tym problemem się zmagamy już od pierwszej płyty. Często gdy dostawaliśmy pytania, o czym jest nasza płyta, na czym nam zależy, odpowiadaliśmy w zasadzie truizmami. Mówiliśmy, że trzeba chwytać dzień, cieszyć się chwilą… I prawda, to są banały, tyle tylko, że… mimo wszystko nie potrafimy żyć w zgodzie z tymi wszystkimi sentencjami. I żyjemy inaczej. Biegniemy, gonimy za zadaniami, nie myślimy o wyświechtanym "tu i teraz".
Wasza płyta ma ekologiczną oprawę, partneruje wam Greenpeace, a część pieniędzy ze sprzedaży idzie na Otwarte Klatki.
Jacek: Ale z ekologią jest podobnie. Niby wiemy, że trzeba segregować śmieci, stawiać na rzeczy wielokrotnego użytku, ale tego nie robimy. Gdyby tak było, świat wyglądałby inaczej. My się staramy stosować, ale też nie jesteśmy święci.
Jacek: Tak. Bo nie mamy wyjścia. Musimy coś z tym zrobić, żeby jeszcze tych 20, 30 lat móc funkcjonować w miarę normalnych warunkach. Pytanie, czy to jest jeszcze możliwe.
Kasia: Podróżując po Polsce i koncertując mamy okazję zobaczyć, jak wiele jest wszędzie jednorazowości - w hotelach, sklepach, na stacjach. Ludzie przyzwyczaili się do rzeczy, które nie są im zupełnie potrzebne, jak np. plastikowe mieszadełka do herbaty, papierowe kubeczki, które tak naprawdę nie podlegają recyklingowi, ponieważ są powlekane plastikiem, jednorazowe kapcie do chodzenia po hotelowym pokoju… ale jednak korzystają z nich i to stało się bardzo poważnym problemem dla środowiska. Chcemy o tym mówić, chcemy przypominać o życiu bardziej ekologicznym i w duchu zero waste.
Śpiewacie też o zdrowiu psychicznym. Metaforę otwierającej album "Buki" zrozumieją nie tylko fani Muminków. Bo tu przecież mowa o niezrozumieniu i strachu przed nieznanym.
Kasia: Zdaje się, że Bukę zna wiele roczników, można nawet powiedzieć – pokoleń. Rzeczywiście dostajemy wiadomości od słuchaczy, którzy piszą, że tym najmłodszym dzieciom trzeba tłumaczyć, skąd pochodzi ta postać, ale to tylko powód dla nas do radości, że możemy naszą piosenką wprowadzić Bukę na nowo do dziecięcej świadomości. W piosence stała się metaforą złych stanów psychicznych, ale także wszystkiego, czego boimy się wyłącznie dlatego, że tego nie znamy.
A "Maska" jest symbolem zamknięcia w sobie, krycia przed światem? Czy wręcz – depresji?
Jacek: Depresja też się mieści w tym, o czym "Maska" opowiada, ale pisząc ten tekst raczej myślałem generalnie o gorszych momentach w życiu. O tym, że współczesny ideał człowieka jako osoby wiecznie kreatywnej, rozwijającej się i pokonującej własne słabości wcale nie musi pokrywać się z naszą wizją siebie. Próbowałem podkreślić to, co skutecznie jest pomijane przez język coachingowy – nie musimy być wiecznie uśmiechnięci, nie musimy przekraczać granic i wychodzić ze strefy komfortu. Akceptacja samego siebie wiąże się również z zaakceptowaniem swoich cech, które nie wpisują się w kolorowy świat Instagrama.
W "Przezroczystym świecie" z kolei najmocniej podkreślacie, że ludzie oddalają się od siebie.
Jacek: Dziś przede wszystkim oddala nas od siebie to, że każdy ma telefon, w którym tworzy swój mikroświat z pięknymi zdjęciami, wykreowanym, idealnym, ale odklejonym od rzeczywistości wizerunkiem. Zamykamy się za to na to, co wokół, na zwykłe ludzkie relacje. Zauważ, jak mało rozmawiamy ze sobą w codziennych sytuacjach.
Kasia: Na przykład w kolejce do lekarza, sklepie, albo autobusie – w miejscach, gdzie jako obcy jesteśmy na chwilę na siebie skazani. Z tego co opowiadali nam rodzice i dziadkowie, wiemy, że kiedyś wcale tak nie było. Ludzie dużo częściej nawiązywali ze sobą spontaniczny kontakt.
A może to zobojętnienie wynika z przekonania, że "takie są czasy i nic od nas nie zależy", o którym zresztą wspominacie w "Bankiecie"?
Kasia: Tak, o tym śpiewamy. O zobojętnieniu i braku aktywnej postawy wobec świata, która być może wynika właśnie z ogólnie panującego przeświadczenia, że nie mamy na nic wpływu, a jednostkowe działanie niczego nie daje. Osobiście wierzę, że od działań małych grup ludzi może zmienić się świat. Właściwie tak zaczynała się każda zmiana w społeczeństwie.
Zmiany zaczynają być widoczne. CBOS podaje, że notujemy najwyższe zaangażowanie polityczne młodych ludzi od lat, rośnie zaangażowanie w organizacjach pozarządowych. Ale może to wrażenie, że to wciąż za mało, powoduje fakt, że środki, którym posługuje się młodość, trudno starszym zrozumieć?
Jacek: Z jednej strony jest wiele inicjatyw wśród ludzi naszego pokolenia, masa organizacji pozarządowych, które robią wspaniałe rzeczy , angażują się w działania prospołeczne. Jest dużo młodych artystów, którzy wyrażają swoje zdanie. Ostatnie strajki, a szczególnie Strajk Kobiet, który osiągnął skalę ogólnopolską, pokazuje nam, że potrafimy się mobilizować. I to międzypokoleniowo. Chodziliśmy na strajki i naprawdę, było to widać bardzo wyraźnie. Myślę też, że wielu poczuło potrzebę, by się wyrazić i pokazać swoje stanowisko.
Ale z drugiej widzę dużą tendencję do tego, żeby się chować w social mediach i nie wchodzić w interakcję ze światem. Owszem, dają nam dużo narzędzi, które ułatwiają małe działania, wspieranie inicjatyw. Sęk w tym, że ułatwiają też takie, które ostatecznie niewiele znaczą, bo kończą się na zmianie naklejki na zdjęciu profilowym. A chodzi o to, żeby się nie ograniczać tylko do nich. Chodzi o to, żeby zmieniać świat.
Wy, co podkreślacie, macie aktywną postawę - nie baliście się odmówić występu w Opolu i w ogóle w TVP.
Jacek: To była najzwyczajniej w świecie część naszej obywatelskiej postawy. Czulibyśmy się sami źle ze sobą, gdybyśmy tam wystąpili – nie chcemy automatycznie źle oceniać tych wykonawców, którzy zdecydowali się na koncert, po prostu nam jest już z tym Festiwalem bardzo nie po drodze. Mimo, że zostaliśmy zaproszeni, to duży odbiorca i byłaby to duża promocja.
Po tej odmowie zrobił się wokół was spory szum.
Kasia: Ale naprawdę nie chcieliśmy zbijać na tym kapitału. To miała być informacja dla naszych fanów, jaką mamy postawę i stosunek do tego, co dzieje się w TVP. Naszym celem było, oczywiście, żeby ten mini protest nie pozostał zupełnie w cieniu - przecież gdybyśmy po prostu odmówili występu w Opolu, nasza próba zaprotestowania rozmyłaby się zupełnie. Jednak ostateczny wielki rozgłos, z jakim spotkała się ta informacja, był dla nas zaskoczeniem.
A zagralibyście np. na proteście?
Jacek: Mieliśmy już taką propozycję. Zagraliśmy na Młodzieżowym Strajku Klimatycznym. I myślę, że tego typu inicjatywy będziemy wspierać zawsze. Jest to dla nas ważne.
Kasia: Ale z drugiej strony nie wystąpilibyśmy na wiecu wyborczym. Nawet gdyby to był kandydat, którego bardzo popieramy. To byłoby już o krok za daleko.
A są inne miejsca, w których występ nie wchodziłby w grę?
Jacek: Kiedy myślę, o miejscach, którym byśmy odmówili, to obecnie byłaby to Trójka. I mówię to z dużym smutkiem. Bo o ile jeszcze kilka lat temu zagranie w studiu im. Agnieszki Osieckiej było dla nas ogromnym wyróżnieniem, tak teraz, przy obecnych nastrojach w kraju, nie chcielibyśmy tego powtórzyć. Ale mamy nadzieję, że to się jeszcze zmieni i Trójka wróci jeszcze do formy.
A wy w jakiej jesteście formie, jak się czujecie już po premierze płyty?
Kasia: Bardzo szczęśliwi! Cieszymy się, że nasze plany wreszcie doszły do skutku i możemy usłyszeć to, co wymyśliliśmy. Na przykład piosenka "Mogło być nic" - najstarsza na płycie, ma już ponad dwa lata – to była piosenka, którą bardzo chciałam usłyszeć w pełnej aranżacji przez bardzo długi czas, zamiast słyszeć ją tylko w swojej głowie, czy w wykonaniu Jacka, który jest jej autorem. Nareszcie mogliśmy nasze pomysły przelać na dźwięki, skonfrontować wyobrażenia z rzeczywistym brzmieniem.
Ale czujemy też pewnego rodzaju ulgę. Poświęciliśmy tej płycie naprawdę dużo czasu i pracy, naszej i wielu innych osób, bo weszliśmy do studia rok temu. Czasami masz wrażenie, że ta praca nigdy się nie kończy, ale kiedy widzisz już tę płytę na półce, czujesz radość i ulgę, że wszystko się udało.
Jacek: Ale poza ulgą odczuwamy wielką satysfakcję. Bardzo nam zależało, żeby to nasze "dziecko" wyszło na świat. Teraz jest moment, kiedy faktycznie w spokoju możemy obserwować, co się z nim dzieje. Bardzo jesteśmy ciekawi reakcji słuchaczy, czuliśmy ich zaufanie.
Kasia: No i przede wszystkim nagraliśmy płytę, z której jesteśmy naprawdę zadowoleni. I myślę, że im bardziej człowiek pozostaje w zgodzie ze sobą, tym mniej ma obaw czy płyta się spodoba innym czy nie.
Jacek: Trudno by nam było robić coś, z czym byśmy się nie zgadzali: śpiewać cudze teksty, lub takie, które nic nie niosą. Staramy się przemycać istotne dla nas treści.
"Mogło być nic", najnowszy album zespołu Kwiat Jabłoni, miał premierę 5 lutego. Na OLIS - oficjalnej liście sprzedaży płyt w Polsce - zadebiutował od razu na pierwszym miejscu. Krążek ukazał się nakładem wydawnictwa Agora. Partnerem wydawnictwa jest Greenpeace, a 1% dochodu ze sprzedaży zostanie przekazany na działalność Stowarzyszenia Otwarte Klatki.