Lori Loughlin nie przyznała się do łapówkarstwa. "Nie wiedziała, że łamie prawo"
Pół roku po wybuchu afery z udziałem kilku znanych aktorek gwiazda "Pełnej chaty" nadal nie przyznaje się do winy. Loughlin czuje się okropnie i martwi o reputację, ale liczy, że sąd zrozumie jej punkt widzenia.
- Lori Loughlin cierpi, czuje się upokorzona i wie, że ma zniszczoną reputację do końca życia – mówiło źródło magazynu "People". 55-letnia aktorka podobno okazuje skruchę i żałuje tego, co zrobiła, ale jednocześnie wierzy, że stawiane jej zarzuty nie są prawdziwe.
Przypomnijmy, że Lori Loughlin to jedna z gwiazd zamieszanych w aferę łapówkarską dotyczącą posyłania dzieci na wyższe uczelnie. W przypadku gwiazdy "Pełnej chaty" chodziło o korzyści majątkowe dla władz Uniwersytetu Południowej Kalifornii, gdzie miały chodzić jej dwie córki.
- Ona szczerze nie wiedziała, że to, co robiła, było czymś innym niż darowizny na bibliotekę czy boisko. Dlatego powiedziała, że jest niewinna – dodaje źródło.
Oprócz Laughlin afera dotyczyła także Felicity Huffman z "Gotowych na wszystko", która miała zapłacić 15 tys. dol. za specjalne ulgi dla córki podczas egzaminu kwalifikacyjnego. Dziewczyna miała otrzymać dwukrotnie więcej czasu na rozwiązanie testu, a zadaniem sprawdzającego egzaminatora było niedopuszczenie do błędnych odpowiedzi na kartce.
W głośnym skandalu pojawiło się także nazwisko Williama "Ricka" Singera, właściciela firmy konsultingowej, która zajmuje się rekrutacją do szkół wyższych. Według doniesień miał on budować fałszywe profile kandydatów, których kreował jako najlepszych sportowców. Następnie negocjował z trenerami z danych uczelni, by przyjęli ich do reprezentacji szkolnych.
Singer działał także na etapie egzaminów wstępnych. Zatrudnił doradcę z prywatnej szkoły na Florydzie, żeby zdawał egzaminy na studiach w imieniu uczniów lub poprawiał ich odpowiedzi. Zamożni rodzice płacili za taką usługę 15-75 tys. dol.