Wielki powrót
Minęło już kilka ładnych lat, odkąd Marta Wiśniewska była u szczytu popularności. Jeden nieudany występ sprawił, że zapadła się pod ziemię. Jednak od pewnego czasu znów jest o niej głośno. I tę popularność Mandaryna zamierza wykorzystać.
Tym razem stanie się to na jej zasadach. A priorytetem w dalszym ciągu pozostanie rodzina.
Taniec ją pochłonął
Po zniknięciu z show-biznesu szybko znalazła sobie kolejne zajęcie.
– Skupiłam się na tańcu. To dziedzina sztuki, którą kocham całym sercem i od lat propaguję – mówiła w "Gali". – Dzisiaj prowadzę własne szkoły tańca. Jeżdżę z młodzieżą na zawody, festiwale, przeglądy. Jestem sędzią dwóch federacji tanecznych – kontynuowała.
Wiśniewska śmiało mówi, że pieniądze nie są dla niej najważniejsze. Nie ukrywa oczywiście, że są potrzebne, ale to nie one dają jej największą satysfakcję.
Zniknięcie dobrze jej zrobiło
Wiśniewska nie ukrywa. Dobrze się stało, że show-biznes zostawiła za sobą.
– W pewnym momencie moje życie było jak rozpędzony pociąg. Nie pamiętałam nawet poszczególnych stacji, na których się zatrzymywaliśmy – mówiła.
– Był taki czas, że dostawaliśmy z Michałem, moim ówczesnym mężem, tyle nowych propozycji dziennie, że można by nimi zapisać 60-kartkowy zeszyt. Dlatego, gdy pewnego dnia obudziłam się w nowej rzeczywistości, pomyślałam: a może tak będzie lepiej? Zaczęłam żyć po swojemu, według własnego planu, a nie tak, żeby zaspokajać potrzeby innych – przyznała.
Pieniądze to nie wszystko
Choć kariera wywindowała ją na szczyt popularności i dała okazję do zarobienia naprawdę dużych pieniędzy, to nie one są dla Mandaryny najważniejsze.
– Dla mnie ważni byli bliscy – rodzina, przyjaciele, a nie przedmioty. Oczywiście, im więcej się zarabia, tym więcej się wydaje. Nie należę do osób, które muszą mieć w domu złote klamki, by czuć się szczęśliwe. Majątek świadczy wyłącznie o moim statusie społecznym, ale nie jest wyznacznikiem tego, co sobą reprezentuję – przyznała w rozmowie z "Galą"
Ludzie przychodzą i odchodzą
Kiedy była na szczycie, miała mnóstwo przyjaciół. Gdy jednak przyszła porażka, część tych przyjaciół się ulotniła.
– Poczułam się rozczarowana osobami, które przez lata, gdy wszystko świetnie się układało, powtarzały, że jesteśmy przyjaciółmi. A jak przyszło co do czego, rozpłynęły się w powietrzu. Byłam wtedy bardzo naiwna – przyznała.
Popularność była spoiwem ich związku
Z Michałem Wiśniewskim tworzyli chyba najbardziej medialną parę w Polsce. Rozpisywały się o nich wszystkie gazety, a fani wciąż śledzili ich kroki. To popularność była tym, co z jednej strony ten związek zniszczyło, ale z drugiej go tworzyło.
– Robiliśmy mnóstwo rzeczy razem: świętowaliśmy sukcesy, przeżywaliśmy porażki. To bardzo zbliża do siebie ludzi. Wydaje mi się, że w pewnym momencie poczuliśmy przesyt… Nauczyłam się żyć etapami i zamykam przeszłość. Tę związaną z Michałem nie do końca, bo mamy przecież dwoje dzieci – zwierza się "Gali".
Dzieci są całym jej światem
Mandaryna śmiało mówi, jak świetny kontakt ma z dziećmi.
– Stoimy za sobą murem bez względu na wszystko. Ten okres, gdy mają po 15-16 lat, uważam za najlepszy dla naszej relacji. Możemy już rozmawiać na każdy temat – chwaliła się gwiazda. Przyznała też, że bycie mamą bardzo ją zmieniło.
– Na pewno dojrzałam. Zrozumiałam, że jestem odpowiedzialna za drugiego człowieka, za to, kim będzie w przyszłości. Musiałam oswoić się z myślą, że nie jestem już wolnym ptakiem i nie wszystko zależy ode mnie.
Przyszłość maluje się w jasnych barwach
Mandarynie wiedzie się pod względem zawodowym i w życiu prywatnym. Odnalazła też miłość. Jej wybrankiem jest Paweł – radca prawny z Lublina.
– Cieszę się, że bardzo mi pomaga w trudnych dla mnie sprawach. Mimo swojej zajętości konsultuje moje umowy, koncerty. Mam duży komfort, że jest przy mnie ktoś silny, a zarazem bardzo wrażliwy – mówiła o ukochanym.
Mandaryna zapowiada również swój powrót na scenę. Popularność trzeba przecież wykorzystać. Wydała już nawet singiel, który odbił się wśród internautów dużym echem.