Mariusz Szczygieł szczerze o śmierci. "Ja bym chciał, żeby to słowo było na moim grobie"
W jednym z ostatnich wywiadów z Mariuszem Szczygłem poruszono temat śmierci. Reportażysta wierzy, że umarli nie wędrują do jakiegoś metafizycznego miejsca, tylko pozostają w pamięci żywych. Okazuje się też, że dziennikarz obmyślał też swój pochówek.
W poniedziałkowym odcinku podcastu "WojewódzkiKędzierski" goszczono Mariusza Szczygła. Wśród wielu poruszanych tematów nie brakowało spraw społecznych i politycznych. W pewnym momencie rozmowa zeszła na kwestie religijne i duchowe. Dziennikarz opowiedział, jaka jest jego opinia na temat śmierci.
- Ja nie mam metafizycznej perspektywy. Mam jedno życie. Większość Polaków, chociaż już nie większość, mówi, że ma te dwa życia. Im gorzej tu, tym lepiej tam — i to jest taki stan, który tutaj pozwala lekceważyć różne rzeczy, żyć na pół gwizdka. Ja bym chciał na cały gwizdek. Tam jest ta tajemnica, która może okazać się nicością - powiedział Mariusz Szczygieł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prolog: Mariusz Szczygieł o historiach z nowej książki
Reportażysta uważa też, że gdy odchodzą nasi bliscy, to tak na prawdę nie umierają, ponieważ pozostają w naszej pamięci.
- Jestem wyznawcą tego, że jak ktoś z moich znajomych umiera, to mieszka tylko w mojej głowie. Ja też zamieszkam kiedyś w czyichś głowach - będziemy żywi, póki będziemy mieszkać w tych głowach - stwierdził.
Okazuje się też, że dziennikarz miał już pewne refleksje na temat swojej śmierci i pochówku. Wie, co chciałby, aby znalazło się na jego nagrobku.
- Ja bym chciał, żeby to słowo było na moim grobie, jeśli będzie jakiś grób. "Dziękuję". Mimo wszystko dziękuję za to wszystko, co mi się przydarza. Ja wpadłem na to "dziękuję", gdy leciałem samolotem. Pomyślałem sobie: kurczę, jak to spadnie, to co byś powiedział światu? Mi się tyle wspaniałych rzeczy przydarzyło - jestem reporterem, opisałem tyle osób, kochałem tyle razy. Mogę się uznać za człowieka szczęśliwego - podsumował Mariusz Szczygieł.