Miłość jak z filmu. Związek Adrianny Godlewskiej i Wojciecha Młynarskiego
Historie wielkich miłości, które trwają do samego końca i bez względu na wszystko, zdarzają się w filmach. W prawdziwym życiu trudno o takie uczucie. Nie jest to jednak niemożliwe, czego dowodem jest Adrianna Godlewska.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
– Było we mnie zakodowane takie przekonanie: "Nie opuszczę cię aż do śmierci"… Nie jest powiedziane, że trzeba mieszkać w jednym mieszkaniu. Nigdy nikt obcy nie pojawił się w moim życiu. – tak właśnie, w wywiadzie dla "Gali", wspomina swojego byłego męża Adrianna Godlewska. Wojciech Młynarski był dla niej wszystkim. Najważniejszy mężczyzna w życiu – śmiało można tak stwierdzić.
Spędzili ze sobą niemal 30 lat. Wychowali wspólnie trójkę dzieci: Agatę, Paulinę i Jana. I choć od niej odszedł, Godlewska do dziś wspomina męża jako wspaniałą osobę. Cieszy się, że stanowiła tak dużą część w życiu artysty. – Kiedy się w sobie zakochaliśmy i pobraliśmy, byliśmy przeszczęśliwi. To była cudowna przygoda życia. Byliśmy młodymi, szczęśliwymi ludźmi, którzy czerpali, w miarę możliwości, z tego, co się działo. – wyznaje dla "Gali”.
Młynarski porzucił ją na przyjęciu z okazji jej 49. urodzin. Przy gościach powiedział, że odchodzi i żeby go nie szukać i nie dzwonić. Później okazało się, że zamieszkał z młodszą partnerką.To nie wpłynęło jednak w żaden sposób na uczucia Godlewskiej do artysty. – Czuję jego obecność. Przecież my byliśmy niesamowicie zżyci…
Miłość taka jak ta nie zdarza się często. To na pewno. Ale czy nie jest to szkodliwe dla reszty rodziny? Kiedy mężczyzna staje się oczkiem w głowie kobiety, cierpią na tym dzieci. Czują się zaniedbane. Tak było i w tym przypadku. – Kiedy moje dzieci były małe, to byłam zainteresowana moim mężem. Ale wydaje mi się, że i tak patologicznie kochałam te moje dzieci.
A jak dziś wyglądają relacje Godlewskiej z dziećmi? Nie najlepiej. Kobieta wyznała, że nie uczestniczy w ich życiu, że jej do niego nie wpuszczają. – Agata w ogóle mnie nie wpuszcza do swojego świata. Kiedyś było: "Mamo, możesz przyjechać po chłopców?", "Możesz się zająć chłopcami?", "Możesz to, tamto…". Uważałam, że to jest absolutnie normalne, że trzeba pomóc. – mówi Godlewska. Wspomina również, że gdy Agata trafiła do szpitala, codziennie zawoziła jej zupy. Jednak, gdy córka wyzdrowiała, matka przestała jej być potrzebna. Kontakt się urwał.
Taka sytuacja jest na pewno bolesna, ale Adrianna Godlewska stara się nie skupiać na złych wydarzeniach z życia. Docenia wszystko to, co ją już spotkało i to, co jeszcze przed nią. – Cieszę się, że żyję. Po prostu. Dużo rzeczy zdarzyło się w moim życiu, uważam, fantastycznych. Cały czas myślę o różnych sytuacjach i myślę o nich jak najlepiej, bo dzisiaj z perspektywy czasu wszystko mi się wydaje po coś i wszystko mi się wydaje dobre.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.