Musi zapłacić olbrzymie podatki. Anna Korcz boi się powrotu "lockdownu"
Popularna aktorka teatralna i serialowa cieszy się z powrotu do prób w Teatrze Capitol. Ponownie działa także prowadzony przez nią, skupiający się na organizacji wesel, biznes. Powrót obostrzeń może go jednak pogrążyć.
Magdalena Sawicka, WP: Nie mogłam się do pani dodzwonić rano. Myślałam, że może przeszkadzam w próbach do spektaklu.
Anna Korcz: Długo czekałam na próby w Teatrze Capitol. Zostały odwołane z wiadomych względów, na szczęście od 10 sierpnia zostały wznowione.
Wiele osób ze świata kultury ma nieciekawą sytuację zawodową. Jak sprawy mają się w pani teatrze? Kiedy ruszą premiery?
W moim teatrze sytuacja przedstawia się kiepsko, ponieważ premiera spektaklu "Kochane pieniążki" najprawdopodobniej odbędzie się dopiero w październiku. Występuję w jednym z dwóch prywatnych teatrów w Polsce, które rządzą się innymi prawami niż pozostałe. Anna Gornostaj (dyrektorka Teatru Capitol przyp. red.), jako dobry biznesmen, nie może dokładać do spektakli, w związku z tym, nie możemy grać dla połowy widowni.
Sytuacja zmienia się dynamicznie, ale wydaje się pani zadowolona ze wznowienia prób?
Bardzo cieszę się, że rozpoczęłam pracę nad nowym spektaklem, ale wszyscy jesteśmy pełni obaw, czy rozwijająca się sytuacja związania z pandemią nie pokrzyżuje nam planów. "Czarno to widzę", żeby było śmieszniej, to tytuł mojego nowego spektaklu. Mam nadzieję, że wreszcie we wrześniu uda mi się go zagrać.
Czy uważa pani, że trudności, przez które przechodzimy podczas pandemii, nauczą nas czegoś, wyciągniemy wnioski na przyszłość?
Na początku izolacji świadomość społeczeństwa i przemyślenia na temat "lockdownu" były bardzo głębokie. Dużo się mówiło i pisało o zacieśnianiu więzi rodzinnych, o których się zapomniało podczas zwyczajnej, codziennej pogoni. Niestety, po pewnym czasie zauważa się, że stosunki międzyludzkie wróciły do dawnego stanu, a niektórzy nawet twierdzą, że się pogorszyły. Doświadczyłam anonimowych, niewybrednych komentarzy na całą moją brać aktorską. Posypały się obrzydliwe głosy hejtu, które zrobiły wiele szkody i olbrzymią masę przykrości.
Zaproponowano mi sprzedaż diamentowej koli (śmiech). Boże, gdybym miała taką błyskotkę już dawno mieszkałabym w Szwajcarii. Przerażający jest poziom dyskusji w przestrzeni publicznej. Możemy się ze sobą nie zgadzać i mieć różne zdanie, ale naszym obowiązkiem jest szanować drugiego człowieka. Kierunek, w którym zmierzamy jako społeczeństwo w kwestii kultury czy praw kobiet i mniejszości, jest przerażający.
W pani wypadku zarzut o bycie roszczeniową artystką, która "lepiej wzięłaby się za robotę" jest kompletnie nietrafiony. Od lat prowadzi pani również osobny biznes – miejsce specjalizujące się w organizacji wesel. Jak funkcjonował w ostatnich miesiącach?
Owszem, specjalizujemy się w weselach, ale oprócz tego nasza oferta jest bardzo szeroka. Organizujemy całą masę przyjęć z różnych okazji. Oprócz tego zapraszamy na plażę nad rzeką i związane z nią aktywności. Przez ostatnie miesiące nie wolno było nam robić żadnych imprez okolicznościowych. Ośrodek przez pewien czas był zamknięty podobnie, jak inne tego typu miejsca. Wznowiliśmy działalność, gdy tylko na to pozwolono. Na szczęście wesela nie zostały odwołane, tylko przełożono je na późniejsze miesiące i na następny rok. Co niestety, bardzo poważnie zaburzyło płynność finansową Zacisza.
Krzysztof Skiba o sytuacji artystów w czasie pandemii: "Odmrożono jedną nogę i to nie w całości"
Jak wygląda organizacja wesel w czasie pandemii? Zauważyła pani jakieś zmiany? Również ze strony państwa młodych, osób wynajmujących salę czy gości?
Co do samej organizacji, to stosujemy się do wszystkich obostrzeń. Na sali znajdują się płyny do dezynfekcji rąk. Na życzenie klienta personel nosi maseczki i rękawiczki. Liczba gości na naszych przyjęciach nie przekracza 150 osób. W sposobie serwowania dań w czasie przyjęcia nic się nie zmieniło.
Co najbardziej rzuca się w oczy?
Najbardziej widoczna jest tendencja do redukcji liczby gości, głównie przez strach. Dalsza rodzina lub ta mieszkająca za granicą, nie decyduje się na uczestnictwo w weselu. Zauważa się, że seniorzy tańczą ze swoimi partnerami w parach i nie ma "odbijanego". Ostrożność w kontakcie widać bardziej u starszych osób niż u młodszych. Jednak ostatnie słowo co do organizacji wesela ma para młoda.
Pomijając kłopoty finansowe sprzed kilku miesięcy, wygląda na to, że pani inwestycja mocno nie ucierpiała przez pandemię.
Nie było żadnych nieprzyjemności czy incydentów związanych z pandemią. W naszym Zaciszu wszystko odbywa się spokojnie. Jest sporo ludzi na plaży, ale mamy teren ponad 5,5 ha, więc jest dużo przestrzeni i powietrza, a ludzie nie muszą być blisko siebie. Każdy nosi maseczkę według własnego uznania.
A czy można tam przyjechać na taki zwykły urlop? Na przykład na kilka noclegów?
Mam sześć domków letniskowych. Nie mieliśmy zwyczaju wynajmować tych domków samodzielnie, ponieważ są to typowe noclegi wynajmowane na wesela, jeśli goście nadużyją elementu baśniowego. Jednak w związku z tym, że ludzie teraz rzadziej wyjeżdżają za granicę i szukają miejsc urlopowych w Polsce, zdecydowaliśmy się wynajmować te domki niezależnie, żeby po prostu zarobić. Muszę zapłacić olbrzymie podatki, z których nikt w czasie pandemii mnie nie zwolnił.
Jak na razie, z reguły goście przyjeżdżają rano i wyjeżdżają wieczorem. W ciągu dnia jest co robić. Niedawno mieliśmy piękną grupę. Podczas gdy mamy medytowały, dzieci miały zorganizowaną profesjonalną opiekę.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Czy ktoś chciał zrealizować u pani bon turystyczny?
Nie, jeszcze nikt się do nas z takim pytaniem nie zgłaszał. Nawet nie wiem, czy spełniamy warunki.
Padają kolejne rekordy zachorowań na COVID-19. Boi się pani, że znów zostanie wprowadzona narodowa kwarantanna i wszystko zostanie zamknięte?
Oczywiście, że się boję. Za chwilę rusza rok szkolny, boję się, że nie puszczą dzieci do szkół. Mamy jeszcze sporo wesel w tym sezonie. Byłoby dziwne, jakbym się nie bała.