Na Pol'and'Rock? Tylko z dziećmi!
Synek jest w koszulce zespołu Motorhead, tata - Metalliki. Obaj raźno skaczą pod sceną do ciężkich rytmów zespołu metalowego. To coraz powszechniejszy obrazek na festiwalu Pol'and'Rock.
Przyzwyczailiśmy się, że festiwal rockowy jest organizowany dla młodych ludzi. Ale 500 dzieci na tegorocznym Pol'and'Rock świadczy, że jest to coraz popularniejsza forma rozrywki rodzinnej.
Gośka i Janek są z Jeleniej Góry, ale od jakiegoś czasu mieszkają w Monachium. To ich czwarty festiwal i czwarty z dziećmi. Dominik i Olek mają farbowane włosy i dmuchane gitary. Gośka: - Chcą zafarbować włosy, to kupujemy im farbki.
Lekcja tolerancji
Gośka - z pozycji mamy - chwali sobie Pol'and'Rock.
- Ludzie, atmosfera, pozytywny nastrój klimat i muzyka – wylicza. – A dzieci uczą się, że nie muszą się bać innych ludzi.
ZOBACZ WIDEO: "Koncerty to dodatek do atmosfery". Reporter WP w drodze na Pol'and'Rock Festival
Chłopcy mają na nadgarstkach opaski z numerami telefonu i imieniem i nazwiskiem. Każde dziecko wie, że jeśli zgubi się w tłumie, może się zgłosić do Pokojowego Patrolu. To ci dobrzy wujkowie i ciocie w charakterystycznych czerwonych koszulkach.
Janek, tata chłopców, tłumaczy: - Chłopcy uczą się tu, że ludzie są różni, ale dobrzy. Uczą się otwartości, różnorodności i tolerancji.
A co z hałasem? Większość dzieci ma na uszach specjalne słuchawki wyciszające.
Kiedyś było ostrzej
Marek z Magdą i małym Pawłem przyjechali z Biskupca. Mama ma na sobie piękną koszulkę Iron Maiden.
Marek, tata, mówi, że był tu pierwszy raz kilkanaście lat temu: - No, wiadomo, wtedy byłem kawalerem, więc imprezy były nieco ostrzejsze. A teraz trochę wyluzowałem.
Rodziny z dziećmi mają do dyspozycji tzw. Family Camp. Położony nieco na uboczu, w ciszy, w cieniu lasu. Nie dochodzi tu hałas ze sceny głównej, ani nieprzyjemne zapachy ze śmietników i toi toiów. Jest sielsko.
PRZECZYTAJ TEŻ: Jurek Owsiak: "Nie wpuściłbym TVP na Pol'and'Rock"
Do tego, jak tłumaczy mi Paulina Trybińska, menadżerka Family Camp, jest tu zamek dmuchany dla dzieci, trampolina, basen. Menu dostosowane do dzieci: frytki, lody, owocowe soki.
Gosia mówi, że najlepszy pomysł to przyjechać w kilka rodzin z dziećmi: - Co roku nasza ekipa jest coraz większa. Rozbijamy się większą grupą i zawsze ktoś na nasze dzieci uważa. Ja zostaję, a inni idą na koncert. I na odwrót. 2-3 rodziny to zawsze większe pole manewru.
Rodziny, z którymi rozmawiałem, chwalą też inne atrakcje: zajęcia z ceramiki, plastyczne w namiotach w strefie ASP.
Gosia: - Robienie indiańskich amuletów i zakładek do książek, malowanie, wycinanki. W zeszłym roku był tu labirynt, który uzmysławiał dzieciom, jak się czuje człowiek niewidomy. Dziecko dostało laskę, miał zasłonięte oczy i musiało przejść labirynt. Świetna sprawa.
Dzieci uczą się też, jak zostawiać po sobie porządek: zbierają śmieci, segregują je.
Gosia z Monachium zachęca inne mamy: - Co roku powtarzam innym matkom, które obawiają się przyjazdu, że tu jest bardzo bezpiecznie. To dla dzieci dobra szkoła życia i otwartości.
- Ludzie przechodzą, przybijają moim synom piątki, uśmiechają się. Może dzięki temu oni się czują więksi, starsi?