Małgorzata Rozenek i Kinga Rusin
Wojna, bo mianem niewinnej kłótni nazwać od pewnego momentu tego nie można było, z dnia na dzień przybierała na sile. Dla tych, którzy się pogubili, przypominamy: poszło o pewną znaną markę kosmetyczną, która testuje swoje produkty na zwierzętach, a której twarzą została Małgorzata Rozenek-Majdan. To był cios dla proekologicznej Kingi Rusin. Owa firma, wywołana nieco do tablicy, odniosła się zresztą do zarzutów rozwścieczonej dziennikarki. Nie zdołało to jednak uspokoić żadnej ze stron.
Gwiazda "Dzień Dobry TVN" nie odpuszczała Perfekcyjnej Pani Domu i nieustannie odbijała piłeczkę, wbijając rywalce coraz to boleśniejsze szpile. Nazwała Rozenek "wypindrzoną lalą", która "poluje na cudzych mężów". Oczywiście koleżanka ze stacji nie pozostawała obojętna na ataki i co rusz publikowała kolejne oświadczenia. Jakby tego było mało, do sporu dołączali kolejni celebryci, którzy w obszernych postach w mediach społecznościowych opowiadali się za jedną ze stron.
Gdy już wszyscy na dobre pogubili się, kto kogo popiera i o co tak naprawdę chodzi w tej awanturze, kres sprawie położył Edward Miszczak. Dyrektor programowy TVN wezwał skłócone gwiazdy na dywanik. Przywołał je do porządku i za karę zabronił im przychodzić na bal stacji. Po tym spotkaniu zniknęły wszystkie obraźliwe posty zarówno Rusin, jak i Rozenek. O rozejmie jednak nie ma mowy. Panie wciąż unikają się jak ognia.