Nowe informacje o synu Dominiki Tajner. Lekarze mają hipotezę, czemu stracił przytomność
Wszytko wskazuje na to, że koszmar Dominik Tajner i jej 13-letniego syna się skończył. Maksymilian wyszedł ze szpitala i wraca do pełni sił. Lekarze mają też hipotezę, dlaczego tam trafił.
Przypomnijmy. Pierwsze niepokojące informacje o synu Dominiki Tajner pojawiły się na początku maja. "Super Express" podał, że Maksymilian został przywieziony do jednego ze stołecznych szpitali.
ZOBACZ: Krzysztof Gojdź o rozwodzierozwodzie Wiśniewskich: "Wychodzą charakterki"
Maks był w ciężkim stanie, miał gorączkę i drgawki. Tabloidowi udało się dowiedzieć, że w domu stracił przytomność i przez pewien czas znajdował się w śpiączce. Z ustaleń "Faktu" wynikało, że dzień po tym, jak trafił na OIOM, udało się go z niej wybudzić.
- Dominika jest w złym stanie emocjonalnym. To, co przeżyła przez ostatnie dni, to horror - mówił informator "Super Expressu".
Nic dziwnego, bo przez pewien czas zachodziła możliwość, że mózg chłopca mógł ucierpieć na skutek utraty przytomności. Przez pewien czas nie wykluczano też najgorszego scenariusza. Na szczęście to już za nimi.
Teraz "Fakt" publikuje informacje na temat możliwych przyczyn zasłabnięcia syna Tajner. Są przesłanki mówiące, że za pogorszenie stanu zdrowia Maksa odpowiedzialny był kleszcz.
- Objawy, jakie miał Maksymilian, wskazują właśnie, że mogło dojść do ukąszenia. Na szczęście doszedł już do siebie i czuje się tak, jakby nic się nie wydarzyło - mówi źródło tabloidu. I dodaje:
- Rodzina czeka teraz na wyniki badań. Przy okazji chcą wykluczyć inne ewentualne choroby, jakie wywołuje ugryzienie kleszcza - czytamy w "Fakcie".
Po tym, jak Maks trafił do szpitala, Dominika nie odstępowała jego łóżka na krok. Smutna informacja o jej synu szybko trafiła do mediów. Pod placówką zaroiło się od reporterów.
W związku z tym Tajner wydała oświadczenie na Instagramie. Wyjawiła, że nieustannie wydzwaniają do niej dziennikarze, a paparazzi śledzą każdy jej krok.
"Dosłownie przed godziną personel szpitala poinformował mnie, że przed drzwiami oddziału stoją panowie z aparatami. Kilka minut później dzwoni do mnie dziennikarka z pytaniem, czy mój syn bierze dopalacze. K...a! Czy naprawdę żadna z tych osób nie ma serca? Czy w dzisiejszym świecie są jeszcze ludzie, którzy kierują się czymś, co nazywamy wartościami?" - pisała Tajner.
Na koniec Tajner zagroziła, że będzie wyciągała konsekwencje ze wszystkich zachowań, które źle wpływają na nią i syna. Gwiazda otrzymała dużo wsparcia od fanów. Pod postem pojawiło się mnóstwo komentarzy dodających otuchy.
Trwa ładowanie wpisu: instagram