Open'er 2023. Drogie karnety? To zgadnijcie, ile tutaj kosztują frytki
Nie uwierzysz, co znalazła na paragonie. Gdy zobaczyła rachunek, oniemiała. Bawiła się, jakby jutra miało nie być, ale niestety było. Panie i panowie: oto ceny jedzenia na największym festiwalu muzycznym w Polsce.
Co roku to zadanie wydaje się coraz prostsze. Ja piszę o tym, ile kosztują hamburger, makaron, zapiekanka, woda, piwo, co jeszcze dusza zapragnie w jednym z dziesiątek foodtrucków na Open'erze, a czytelnicy łapią się za głowy w niedowierzaniu. Przed tegoroczną edycją festiwalu, w czasie szalejącej inflacji niemal czułam ekscytację na myśl o tym, czy i o ile zdrożała tu najtańsza rzecz. Sprawdziłam!
Po pandemicznych perturbacjach festiwal Open'er powrócił na lotnisko pod Gdynią w Kosakowie w zeszłym roku. Nie bez przeszkód. Trzeciego dnia, gdy nad teren festiwalu zbliżał się front burzowy, podjęto trudną decyzję o odwołaniu koncertu Dua Lipy (powstał wtedy szybko zużyty żart, że nie ma Duy, jest sama Lipa) i ewakuacji dziesiątek tysięcy ludzi.
Już w ubiegłym roku pisałam o znacznym (czasem 50-proc.) wzroście cen jedzenia na festiwalu. Bułka z serem i herbata w termosie? Te muszą zawsze zostać przed bramkami, na których stoją skwapliwie przeszukujący plecaki pracownicy ochrony. Czy w roku, w którym jedna czereśnia potrafiła kosztować 1,50 zł, mogło nie być podwyżek na Open'erze? Nie polecam mieć nadziei. Wystarczy powiedzieć, że w tym roku karnet na wszystkie cztery dni wydarzenia muzycznego kosztował 989 złotych.
O najtańszej rzeczy do jedzenia napiszę na końcu. Teraz zacznę od dania najpopularniejszego: hitem wciąż są grubo ciosane frytki belgijskie. Ziemniaki z głębokiego tłuszczu może nie są najbardziej odżywcze czy zdrowe, ale mogą dać poczucie sytości. Rok temu za taki rożek z przekąską zapłaciliśmy 20 złotych. Teraz? Już 25. Więc tak, czasy, w których za porcję posolonych frytek zapłacimy tyle, co kiedyś za pizzę, są już bardzo blisko.
W tym roku strefa gastronomiczna nie zachwyciła swoją innowacyjnością czy różnorodnością. Na Open'era przyjechali właściciele food trucków z kuchnią znaną i lubianą. Najwięcej jest hamburgerów. W ubiegłym roku taka buła z mięsem i sosami mogła trafić w nasze ręce już za 34 złote. Teraz przygotujcie się na dorzucenie kolejnej piątki. Ale najwięcej jest tych burgerów za 40 i 50 złotych.
Polski streetfood, czyli zapiekanki, ma się dobrze, wciąż stoją do niego kolejki. Gorzej mogą się mieć jego fani. W ubiegłym roku można było kupić taką "bagietę" już za 30 złotych, teraz doliczcie do tego 10 złotych. Modne wciąż są kuchnie azjatycka i meksykańska. Pad thai to niemal 40 złotych, zupa pho prawie 50. To, co dotknęło mnie osobiście, to wysoka cena langosza. Ten niemiłosiernie wysokokaloryczny węgierski przysmak też podrożał o parę złotych - u tych samych właścicieli foodtrucka!
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prosty i przepyszny langosz. Przepis na tradycyjny przysmak z Węgier
Czy wiecie, że piwo na Open'erze kosztowało kiedyś 10 złotych? W ubiegłym roku już 15, a dziś? Na 0,4 litra tego alkoholu należy wydać już 17 złotych. Niestety cena wody butelkowanej nie jest podczas tego letniego festiwalu regulowana. Cztery lata temu pół litra kosztowało 6 złotych, po trzech latach już 8, dziś 9 złotych.
Na koniec obiecana ciekawostka: najtańszą rzeczą, jaką można tu zjeść jest... papryczka chilli zanurzona w czekoladzie. Koszt? Kiedyś 12, a dziś 13 złotych. Smacznego!
Festiwal Open'er w Gdyni trwa od 28 czerwca do 1 lipca.