Trwa ładowanie...
Ewa Wojciechowska
26-01-2017 12:59

Opiekunka zrobiła zdjęcia ciężko choremu Młynarskiemu. O jakie odszkodowanie może walczyć rodzina artysty?

Prawo do ochrony prywatności osób publicznych - czy coś takiego w ogóle istnieje? Czy też osoba publiczna musi liczyć się z tym, że decydując się na bycie na świeczniku, jednocześnie traci swoją prywatność. Dlaczego gwiazdy tak rzadko podają brukowce do sądu? I ile wynosiło najwyższe odszkodowanie za naruszenie prywatności? O tym w rozmowie z Ewą Wojciechowską opowiada mecenas Piotr Schramm - adwokat, wspólnik Kancelarii Gessel.

Opiekunka zrobiła zdjęcia ciężko choremu Młynarskiemu. O jakie odszkodowanie może walczyć rodzina artysty?Źródło: AKPA
d3ob1r0
d3ob1r0

*Ewa Wojciechowska: Wyjaśnijmy na początek, co to znaczy prawo do prywatności? *
Mecenas Piotr Schramm: Prywatność to sfera, którą mamy prawo, zgodnie z obowiązującymi normami, zachować dla siebie i to my decydujemy, czy chcemy ją komuś pokazać czy nie. Z drugiej strony - mamy nie tylko roszczenie o zaprzestanie ewentualnej ingerencji w tę naszą sferę, ale również prawo dochodzenia odpowiedzialności prawnej od osób, które naszą prywatność naruszają.

Gdzie są granice prywatności i kto je wyznacza jeśli chodzi o osoby publiczne?
Odpowiedź na to pytanie składa się z dwóch elementów: z jednej strony przepisy prawa wskazują nam możliwości ochrony prywatności, ale z drugiej strony - każda z osób publicznych wyznacza sama swoje granice i sama decyduje o tym, jak wiele swojej sfery prywatnej decyduje się oddać. Rodzi się pytanie, czy istnieje zobiektywizowany wzorzec, czy też jest to zagadnienie brzmiące: "Proszę - powiedz mi o którą osobę publiczną chodzi, to ja powiem tobie, czy nastąpiło przekroczenie granic prywatności czy też nie". Sprawę komplikuje jeszcze bardziej odpowiedź na to pytanie - bowiem brzmi ona „istnienie naruszenia bądź nie jest zależne od konkretnego przypadku i konkretnych osób”.

No właśnie, często się zdarza, że gwiazdy same opowiadają dużo o swoich sprawach prywatnych, pozują do sesji z dziećmi, z partnerami.
Nawet jeśli dana osoba publiczna ma skłonności do tego, aby opowiadać różnorakie historie ze swojego życia prywatnego, to ona i wyłącznie ona decyduje kiedy, komu i gdzie chce o tym opowiedzieć. I jeśli raz o jakiejkolwiek kwestii opowie, to nie można oczekiwać, że media już zawsze będą mogły ingerować w jej prywatność. Czasem tabloidy próbują się bronić przed sądem argumentami: "Dlaczego powódka zakazuje nam dzisiaj pisania o jej sprawach prywatnych, skoro wcześniej sama udzieliła nam wywiadu lub napisała o prywatnych wydarzeniach na swoim facebookowym profilu?" Na co sąd odpowiada: "To, że powódka sama informowała o wydarzeniach z życia prywatnego, nie oznacza, że media mają teraz prawo wymagać od niej podobnych informacji".

*Strasznie jest to zagmatwane. Mam też wrażenie, że to wszystko, czyli przepisy, regulacje prawne rodzą się niejako na naszych oczach, bo to są w miarę świeże przypadki, ale też granice między zgodnymi i niezgodnymi z prawem wydarzeniami są bardzo płynne. *
Rzeczywiście jest tak, że sąd musi dokonywać oceny rozpatrując konkretny przypadek, co więcej w relacji do określonej skonkretyzowanej osoby. Ale pamiętam też dobrze słowa wypowiedziane przez dyrektora wykonawczego firmy Google: "Prywatność to przeżytek. Jeśli nie chcesz, żeby ktoś się o czymś dowiedział, to nie możesz tego robić. Jeśli już zrobisz, na pewno ktoś się o tym dowie." Jednak w żadnym razie nie można żądać od osób publicznych, aby opowiadały w mediach o swojej prywatności, nie można czaić się z aparatem w krzakach czy na drzewach, żeby zrobić zdjęcia, gdy ktoś idzie na prywatne zakupy, spacer z dzieckiem, czy też wypoczywa na wakacjach, a nie życzy sobie publikacji jego wizerunku czy wizerunku jego bliskich w takiej sytuacji. Za takie zdjęcia można żądać odszkodowania, a dodam, iż było już wiele takich procesów.

Anna Mucha Instagram.com
Anna Mucha Źródło: Instagram.com

Rzeczywiście zdjęcia roznegliżowanych gwiazd na plaży zdarzają się dość często.
Ciekawy był przypadek Anny Muchy, która podała do sądu jedną z gazet za opublikowanie jej zdjęć topless z wakacji w Egipcie. Tabloid bronił się tym, że przecież nikt z osób pracujących w redakcji nie rozebrał pani Anny Muchy, tylko ona sama się rozebrała, a oni to "tylko" sfotografowali. Sąd oczywiście się nie przychylił do tego tłumaczenia i zasądził odszkodowanie, jeśli pamiętam dobrze - kwotę 75 tys. zł. wraz z zakazem publikacji na temat prywatnych spraw Pani Anny. Ten przykład również pokazuje nam, że nawet jeśli ktoś w miejscu publicznym pokazuje swoje ciało, to nie oznacza, że można to publikować. Nawet jeśli zdarzyłoby się, że dana gwiazda ma za sobą nagą sesję np. w miesięczniku "Playboy".

Weźmy teraz pod lupę Kim Kardashian, która pokazała w mediach wszystko. Dosłownie wszystko. Pokazuje również swoje luksusowe życie ze szczegółami na Instagramie oraz w rodzinnym reality show. W październiku została napadnięta i okradziona w Paryżu. Złodzieje wiedzieli o jej miejscu pobytu właśnie z mediów społecznościowych. Na kilka miesięcy wycofała się z mediów, ale teraz powróciła i zaczęła pokazywać dość dziwne zdjęcia swojej rodziny.
Kradzież zawsze jest przestępstwem i nie ma znaczenia fakt, że pani Karadshian sama chwaliła się swoim majątkiem na Instagramie. To jest tak, jak z samochodem. Kiedy parkujemy samochód na ulicy - wszyscy go widzą, ale to nie znaczy, że mogą go bezkarnie ukraść. Myślę, że dużo większym problemem w przypadkach takiego medialnego ekshibicjonizmu jest fakt, że rodzice publikują zdjęcia swoich dzieci. I to przed tym przestrzegają wszyscy eksperci - przypominając, że są ludzie, którzy mają problemy z własną psychiką, którzy mogą mieć skłonności pedofilskie czy też wręcz chęć porwania i wykorzystania takiego dziecka. Ale także przykład Kim Kardashian pokazuje, że powinniśmy się mocno zastanowić nad tym, dlaczego wzorcem dla wielu młodych dziewczyn jest osoba, która zaistniała dzięki temu, że pokazuje w sieci wszystko. Jest nawet takie powodzenie: "Im się ciszej jedzie, tym się dalej zajedzie".

Kardashianki East News
Kardashianki Źródło: East News

Ciekawa jestem, jak z prawnego punktu widzenia wygląda sprawa ze zdjęciami, które gwiazdy publikują na swoich profilach na Facebooku i Instagramie - czy redakcje gazet i portali mogą je publikować bez pytania o zgodę właściciela?
Generalnie każde zdjęcie ma swoje prawa autorskie i wykorzystywanie takiego zdjęcia bez odpowiedniej umowy jest zakazane. Każdy, kto je wykorzysta, będzie zobowiązany do uiszczenia stosownego wynagrodzenia dla autora, niezależnie od dalej idącej odpowiedzialności. Jeśli mówimy o fanpage'ach czy Instagramie osoby publicznej, musimy pamiętać o tym, że kiedy osoba znana publikuje w sieci swoje zdjęcia, to właśnie w intencji, żeby one były dalej udostępniane w celu zwiększenia jej popularności, pokazania swojego wizerunku, takiego który sama akceptuje publikując zdjęcia. Ale dla porównania, jeśliby osoba prywatna opublikowała np. zdjęcie widoku gór, to jeśli ktoś je wykorzysta dla własnych potrzeb, musi liczyć się co najmniej z tym, że będzie musiał zapłacić wynagrodzenie za prawa autorskie właścicielowi zdjęcia. I ten przykład pokazuje, że osoby publiczne mają znacznie węższą ochronę, bo nie słyszałem jeszcze o roszczeniu, którym osoba publiczna czy gwiazda podałaby do sądu gazetę czy portal za to, że opublikowała jej zdjęcia z własnego fanpage'a.

Weźmy głośna sprawę z początku roku - Ryszard Petru z Joanną Schmidt w samolocie. Zdjęcie zrobione przez przypadkowego pasażera. Pani Schmidt wypowiadała się w mediach, że jest oburzona, że ktoś zrobił politykowi zdjęcie w "sytuacji prywatnej".
Politycy muszą liczyć się z tym, że są cały czas fotografowani, nagrywani, obserwowani, aczkolwiek w zrobieniu komuś zdjęcia nie ma niczego złego, tu chodzi o publikację tego zdjęcia. Jeśli pani Joanna Schmidt zdecyduje się pozwać autora fotografii lub media, które publikują owo zdjęcie o naruszenie dóbr osobistych, to sam jestem ciekaw, jakie byłoby orzeczenie sądu w tej sprawie. Nie wykluczam, że sąd mógłby orzec, że "ponieważ pani Joanna Schmidt nie publikuje żadnych zdjęć prywatnych, a jedynie te związane z jej działalnością publiczną, w związku z tym ma prawo żądać ochrony prywatności w takiej sytuacji". Tylko proszę pamiętać, że wyrok sądu w tej sprawie i tak będzie miał się - mówiąc kolokwialnie - nijak do tego ogromnego zamieszania oraz strat wizerunkowych i politycznych, jakie wywołało to jedno zdjęcie.

d3ob1r0

*Dlaczego w ogóle osoby publiczne tak bardzo chronią swój wizerunek? *
Obraz wart jest tysiąca słów - mówił 86-letni pan Ron Galella, jeden z najstarszych paparazzi. Tu nie chodzi o zasady czy tzw. sztukę dla sztuki, tylko o to, że każda z osób publicznych chce budować taki wizerunek, na jakim jej i jej doradcom zależy. Odszkodowanie jakie może przyznać sąd za naruszenie dóbr osobistych w polskim systemie nie będzie wysokie w relacji do wartości budowanego wizerunku. To są stawki rzędu 50-60 tys. zł. Wiem, że czytelnik może teraz powiedzieć, że to ogromna kwota. Tak, ale dla osoby publicznej najważniejszy i bezcenny jest wizerunek. Więc zadajmy sobie pytanie, co zyska pani Joanna Schmidt po procesie, który będzie trwał 2-3 lata, sąd uzna winę autora zdjęcia lub redakcji publikującej zdjęcie, a jej zasądzi np. 5, 10, albo nawet 50 tys. zł. odszkodowania. Nie da się już cofnąć tej lawiny plotek, insynuacji, strat wizerunkowych ani politycznych spowodowanych tym jednym zdjęciem.

*To dlatego osoby publiczne tak rzadko decydują się na oddanie sprawy do sądu? *
Polskie sądy działają niestety w bardzo niewłaściwy sposób, bowiem często traktują takie sprawy w kategorii zabawnych i mało ważnych. Podobnie jak jeszcze do niedawna, kiedy kobieta przychodziła zgłosić na policję, że ma stalkera, wówczas panowie policjanci głównie interesowali się tym, jak pani wygląda i stroili sobie z niej niewybredne żarty. Z naruszeniem prywatności osób publicznych jest podobna, proszę pozwolić mi powiedzieć, "zabawa". Tabloid wie, że w najgorszym razie zapłaci za to 50-60 tysięcy, ale też dokładnie wie, że nakład tego danego numeru sprzedał się znakomicie, więc to się opłacało. Co więcej, tabloid się cieszy, bo dzięki procesowi będzie miał relację, zdjęcia, artykuł z każdej rozprawy sądowej z gwiazdą. W związku z powyższym, ponieważ ta ochrona prawna dla tzw. nierzetelnego dziennikarstwa nie jest wystarczająco dotkliwa, tzw. dziennikarze dalej na tym żerują. Nie mam jednak wątpliwości, także oceniając z doświadczenia, że z tego typu sytuacjami trzeba absolutnie walczyć. Jeśli sprawy się skrupulatnie prowadzi, to mogą one trwać naprawdę krócej. Poza tym prowadzone przeze mnie sprawy wskazują, iż kiedy redakcja napotka zdecydowaną reakcję osoby publicznej oraz jej pełnomocnika, to najczęściej dla kolejnych artykułów wybierze kogoś, kto nigdy nie podał sprawy do sądu. Bo tak to już jest, że jeśli ktoś nie przejmuje się tym, że piszą o nim nieprawdę lub krzywdzące informacje, to daje w pewnym sensie faktycznym ciche przyzwolenie na ten proceder. Dziś świat jest taki, że kto nie walczy o siebie, ten nie wygrywa. Jestem pewien, że jeśli osoby publiczne nie będą walczyć z nieuczciwymi mediami, to być może za parę lat zamiast kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy, dostaną np. dwa tysiące odszkodowania. Zawsze walczę, przygotowuję mądrą taktykę i proponuję skuteczną walkę. Co więcej, kiedy do danego z mediów przesłane zostanie merytoryczne pismo, dana redakcja gotowa jest podjąć współpracę aby naprawić skutki wcześniejszej publikacji.

A jakie było najwyższe odszkodowanie w polskim sądownictwie w procesie o naruszenie dóbr osobistych.
Nie śledziłem tej kwestii statystycznie, więc nie wiem które było najwyższe, ale kwoty które znam oscylują w granicach 100, 120, 150 tysięcy. Nie słyszałem o wyższych kwotach.

Najgłośniejsza sprawa sprzed paru dni: opiekunka zrobiła zdjęcia ciężko choremu i leżącemu w łóżku Wojciechowi Młynarskiemu, a opublikowała je gazeta codzienna. Tu chyba nie ma wątpliwości, że nastąpiło drastyczne naruszenie prywatności. O jakie odszkodowanie może walczyć w sądzie rodzinie Młynarskich?
To ogromnie bulwersująca sprawa, ponieważ zarówno pani Paulina Młynarska jak również pani Agata Młynarska oraz rodzina pana Wojciecha dokładali najwyższych starań, aby utrzymać prywatność czasu choroby. Również ta kwestia, na co mam wielką nadzieję, zostanie wzięta pod uwagę przez Sąd orzekający w sprawie tego naruszenia. Pewnie nie będzie to milionowe odszkodowanie liczone w dolarach, a tak byłoby w Stanach Zjednoczonych, ale mam nadzieję choć na setki tysięcy złotych, bo tylko w taki sposób nauczyć możemy przestrzegania przepisów prawa i naszej prywatności, szczególnie kiedy staramy się jej jakże mocno strzec.

Agata, Wojciech i Paulina Młynarscy AKPA
Agata, Wojciech i Paulina Młynarscy Źródło: AKPA
d3ob1r0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3ob1r0