Pol'And'Rock 2019. Festiwal z perspektywy wózka inwalidzkiego
Fanki i fani na wózkach inwalidzkich mówią, że pagórkowaty teren festiwalu jest wyzwaniem. Ale dostają dużo pomocy i życzliwości. Zapytaliśmy, jak sobie radzą.
Basię i Adama połączyły miłość i muzyka. Lubią ciężkie brzmienia. Są z Kędzierzyna-Koźla. Nie wyobrażają sobie, żeby mogli opuścić festiwal Pol'And'Rock. Są jedną z wielu kochających się par na tym festiwalu, z tą różnicą, że Basia siedzi na wózku inwalidzkim.
Teren festiwalu to jednak dolina oraz stromy, piaszczysty podjazd pod górę, gdzie mieści się namiot ASP i stanowiska NGO-sów.
Basia z Adamem pokonują tę trasę kilka razy dziennie. Nie narzekają. Akurat jadą w dół, coś zjeść i na kolejny koncert.
- W zeszłym roku ludzie, gdy zobaczyli, że jadę na wózku, rozstąpili się przede mną – wspomina Basia. – Kilka tysięcy ludzi usunęło się, żebym mogła być pod samą sceną. Bo ja lubię robić zdjęcia zespołom.
Zobacz: Pol'and'Rock Festival 2019. Podręcznikowe zachowanie uczestników
W tym roku organizatorzy zadbali o specjalny podest, dzięki któremu ludzie na wózkach oglądają koncerty z wystarczającej wysokości, by być ponad głowami tłumu.
To niejedyne udogodnienie. Ola spod Wrocławia, która też jeździ na wózku i jest to jej pierwszy Pol'And'Rock mówi, że "tojtoje" i prysznice także są dostosowane do osób niepełnosprawnych.
Czy czegoś im brakuje?
- Może tylko podestów pod innymi, mniejszymi scenami – mówi Tomek z Łukowa, który także przyjechał na festiwal pierwszy raz.
- Żyłem tym festiwalem, oglądałem go w domu przez internet – mówi. – A teraz w końcu tu dotarłem. Jestem mile zaskoczony atmosferą.
Ola i Tomek są tu dzięki Fundacji Avalon, która zorganizowała im przyjazd. - Atmosfera jest tu cudowna – mówi.
Rzeczywiście, osoby na wózkach mogą liczyć na pomoc i życzliwość. Ola: - Ludzie bez proszenia przenoszą mnie nad największym błotem – mówi.
Basia, dziewczyna Adama z Kędzierzyna-Koźla mówi, że jak tylko miała awarię opony w wózku, od razu znalazła się na festiwalu pomoc.
- Wiadomo, że ten teren jest wyzwaniem – mówi Tomek. – A namiot to nie hotel pięciogwiazdkowy.
Ola: - Poznałam tu wielu fantastycznych, życzliwych ludzi, którym ”Hejt nie gra”, jak mówi Owsiak. Moja rodzina obawiała się, czy sobie poradzę. Okazuje się, że niepotrzebnie.