Policja na planie teledysku. Muzyk wyjaśnia powód interwencji
Gwiazdor disco polo nie wziął sobie do serca restrykcji związanych z pandemią koronawirusa i poniósł karę. Armando wraz z ekipą kręcili zdjęcia przy limuzynie w stolicy, kiedy na planie zjawiła się policja.
Muzyk disco polo znany jako Armando stał się rozpoznawalny dzięki piosenkom "Dawna dziewczyno" i "Kolejne love story". Jakiś czas temu zapowiadał w mediach społecznościowych, że niebawem pojawi się teledysk do numeru "Lubię śpiewać, lubię tańczyć". Niestety, nagrania zostały przerwane przez policję. Wokalista wyjaśnił sprawę w jednym z tabloidów.
Armando wraz z ekipą nagrywał klip w limuzynie w centrum Warszawy, gdy na planie zjawiła się policja. Wokalista został ukarany mandatem za tworzenie nielegalnego zgromadzenia w przestrzeni publicznej. Funkcjonariusze nakazali mu przerwać zdjęcia pod groźbą zatrzymania. Muzyk nie dość, że wydał mnóstwo pieniędzy na teledysk, którego nie zmontowano, to jeszcze zapłacił mandat.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
- Podjechała policja i wlepiła mi 5 tys. zł mandatu za zorganizowanie nielegalnego zgromadzenia oraz za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym, ponieważ w ręku miałem otwartego szampana, który był rekwizytem do klipu. Nie pomogły żadne tłumaczenia. Musieliśmy przerwać zdjęcia, bo grozili mi aresztem – powiedział "Super Expressowi" Armando.
Co gorsza, klip prawdopodobnie już nie powstanie, ponieważ od momentu kręcenia teledysku minęło sporo czasu. Część występujących w nim modelek wygląda inaczej, niż na zarejestrowanych scenach.