Polskie czołgi rozjeżdżały Czechosłowację, a Sopot się bawił w najlepsze
Kiedy polskie czołgi, wraz z radzieckimi, wjeżdżały do Czechosłowacji w 1968, w Sopocie trwał w najlepsze Międzynarodowy Festiwal Piosenki. Jego reżyser Jerzy Gruza mówi nam, że czas był podły, ale festiwalu nie dało się odwołać. Po 50 latach młodzi polscy wykonawcy zagrają tamte piosenki jeszcze raz.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
W 1968 roku w Sopocie Urszula Sipińska zaśpiewała piosenkę żołnierską: "Żołnierz dziewczynie nie skłamie/ chociaż nie wszystko jej powie/ żołnierz zarzuci broń na ramię/ wróci to resztę dopowie”.
I rzeczywiście: polski żołnierz w 1968 roku zarzucił broń na ramię i poszedł. Dokąd? Tłumić Praską Wiosnę. Polskie wojsko – w ramach akcji Dunaj – wzięło w 1968 roku udział w inwazji na Czechosłowację. Polskie czołgi rozjechały, wraz z sowieckimi, czeskie marzenie o wolności. Szeregowy Stefan Dorna zastrzelił dwie niewinne osoby w Jicinie.
W tym czasie, gdy polskie wojska wjeżdżały do Czechosłowacji, która chciała uciec spod sowieckiego buta, w Sopocie trwał w najlepsze festiwal. Sipińska pięknym, czystym głosem śpiewała o polskim żołnierzu, idącym „wstęgą pól złoconych”. Wyśpiewała pierwszą nagrodę.
Sopot się bawił, bo bawić się musiał. Takie było polecenie partyjne.
Śpiewali artyści z całego świata – Kuba, Egipt, Malta - bowiem piosenka, zupełnie jak Ludowe Wojsko Polskie, „nie znała granic”.
Festiwal prowadzili Lucjan Kydryński i Bożena Walter, a reżyserował go Jerzy Gruza.
Gruza mówi nam: - Festiwal był już rozpędzony: próby, sprzęt, nakłady. Nie było mowy, żeby to odwołać. Wszyscy byliśmy przygnębieni z powodu naszych czechosłowackich koleżanek i kolegów, którzy naprawdę rozpaczali.
Teraz, po 50 latach, festiwal zostanie „odtworzony”. Dosłownie. Współcześni artyści zaśpiewają dawne hity w czwartek w Operze Leśnej. Nazywa się to „Sopot 68 remake”. Wystąpią m.in. Dawid Podsiadło, Krzysztof Zalewski, Brodka i Paulina Przybysz, śpiewając piosenki z 1968 roku.
Po co to odtworzenie? Michał Walczak, reżyser, tłumaczył w TVN: - Koncerty w 1968 roku odbyły się w czasie inwazji. To trzeba było przypomnieć. Świat rozrywki został wtedy postawiony wobec dramatycznych wydarzeń. W Sopocie byli przecież Czesi. Jak się mieli wobec nich zachowywać Polacy? To nie będzie koncert polityczny. To będzie nowoczesne show.
W Sopocie zabrzmiały wtedy piosenki Czerwonych Gitar („Anna Maria”), Stana Borysa, Jerzego Połomskiego, Alibabek, No To Co, Ireny Jarockiej czy Urszuli Sipińskiej. Teraz niektóre z nich, jak „Anna Maria”, zostaną powtórzone.
Na festiwalu w 1968 roku musieli, zgodnie z wolą partii komunistycznej, pojawić się Czesi. Jak wspomina w „Gazecie Wyborczej” badająca historię festiwalu Magdalena Szymków: - Czesi nie pojawiali się na bankietach, nosili żałobne kiry na ubraniach. Karel Gott, największa ówczesna gwiazda czechosłowackiej sceny muzycznej, chciał odwołać swój występ, ale władza delikatnie przypomniała mu, że ma kontrakt na trasę koncertową na Zachodzie, a po karnym cofnięciu mu paszportu nigdzie nie pojedzie. Najodważniejsza okazała się spikerka jugosłowiańskiego Radia Zagrzeb, która miała prowadzić koncerty wraz z Lucjanem Kydryńskim, ale w proteście przeciw inwazji wyjechała.
Czy odtwarzanie dawnego festiwalu to dobry pomysł? Gruza: - To są młodzi, utalentowani wykonawcy, więc mam nadzieję, że dadzą swoje ciekawe interpretacje, a nie będą jedynie kopiować tego, co już było.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.