Robert Brylewski mógł umrzeć w następstwie pobicia. Sekcja zwłok wyjaśni przyczynę śmierci
Muzyk został dotkliwie pobity na początku roku. Przez ostatnie tygodnie Robert Brylewski był w śpiączce. Rzeczniczka Prokuratury Rejonowej Warszawa – Praga Północ powiedziała w rozmowie z WP Gwiazdy, że sprawca napaści może usłyszeć nowe zarzuty.
- Postępowanie nadal się toczy. Dotychczas sprawca miał postawiony zarzut ciężkiego uszkodzenia ciała i przebywa od stycznia w areszcie. Z uwagi na śmierć pokrzywdzonego prokurator podjął decyzję o przeprowadzeniu sekcji zwłok. Jakiekolwiek decyzje odnośnie ewentualnej zmiany zarzutów będą podejmowane po uzyskaniu opinii biegłego, w tym nie można wykluczyć zmiany kwalifikacji prawnej czynu zarzucanego podejrzanemu - powiedziała w rozmowie z WP Gwiazdy Renata Mazur z Prokuratury Rejonowej Warszawa – Praga Północ.
W styczniu 2018 r. Brylewski trafił do Szpitala Praskiego w Warszawie po tym, jak został brutalnie pobity. Jak się okazało, czynu dopuścił się syn właścicielki mieszkania na Pradze, które kupiła partnerka muzyka. Mężczyzna, który był doskonale znany policji, nie mógł pogodzić się z tym, że jego matka pozbywa się lokalu. Napastnik postanowił zemścić się na nowych właścicielach. Kiedy zastał w domu Brylewskiego, wdał się z nim w bójkę. Jak dowiedział się "Fakt", muzyk próbował się bronić i ukrył się w pobliskim sklepie, gdzie stracił przytomność.
Artysta szybko został przetransportowany do szpitala, w którym przeszedł trepanację czaszki. Choć zakończyła się ona sukcesem, muzyk był zmuszony poddać się rehabilitacji. W międzyczasie zmagał się również w zapaleniem płuc i musiał być ponownie hospitalizowany. Jednak problemy zdrowotne stale się pogłębiały.
Kilka tygodni temu, będąc w stanie śpiączki, Robert Brylewski trafił do Wojskowego Instytutu Medycznego przy ul. Szaserów w Warszawie. Mimo wielu prób nie udało się go wybudzić. Znajoma muzyka powiedziała w rozmowie z tabloidem, że "artysta zmarł w wyniku kłopotów z krążeniem i zatrzymania pracy serca".