"Sound of Silence" ma niezwykłą historię. W Gdańsku dopisano jej kolejny rozdział
Stałam w tłumie gdańszczan podczas Wiecu Przeciwko Nienawiści i Przemocy. Słuchałam wypowiedzi duchownych, wiceprezydent Gdańska, Donalda Tuska. I choć padały piękne słowa, to na zawsze zapamiętam moment, gdy na Długim Targu rozległy się dźwięki "Sound of Silence". Mam pewność, że nie jestem jedyna.
To była przejmująca chwila. Taka, której się nie zapomina. Po prostu. Długi Targ pogrążony w ciszy i rozdzierający głos Davida Draimana z Disturbed. Utwór odtworzono "z taśmy", choć w tłumie ludzi zebranych w sercu Gdańska dało się słyszeć głosy, że to musiało dziać się na żywo. Tak ogromne zrobiło to wrażenie. Można było być twardym, gdy Aleksandra Dulkiewicz czytała wspomnienie o Pawle Adamowiczu. I wtedy, gdy przedstawiciele różnych grup wyznaniowych modlili się za zmarłego prezydenta. Ale przy "Sound of Silence" wszyscy wymiękli.
Zobaczcie nasze wideo z tych przejmujących kilku minut:
Za tą piosenką kryje się wyjątkowa historia.
Piosenka pisana w ciemności
David Draiman nie jest oczywiście ojcem "Sound of Silence". Jest nim Paul Simon z duetu Simon & Garfunkel. Krąży wiele teorii na temat tego, jak wyglądał tzw. origin utworu, czyli jak i dlaczego powstał.
Wiele osób wierzyło, że był to bezpośredni komentarz do zabójstwa Johna F. Kennedy’ego, bo piosenka miała swoją radiową premierę w trzy miesiące po zamachu na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Legenda "Sound of Silence" powoli pisała się sama.
Tyle że później sam Paul Simon uszczknął niezwykłości tej historii. W jednym z wywiadów przyznał, że napisał tekst, gdy miał 21 lat – czyli przed tym, jak Lee Harvey Oswald oddał strzały do prezydenta Kennedy’ego.
Simon powiedział, że tekst pisał w łazience w swoim rodzinnym domu. Wyłączył światła, by móc się lepiej skoncentrować na pisaniu. – Najlepsze w graniu było to, że mogłem być sam i marzyć. To mnie zawsze uszczęśliwiało. Zdarzało się, że zamykałem się w łazience, bo tam były płytki, które dawały lepszą akustykę. Odkręcałem wodę w kranie, bo mnie uspokajała, i grałem. W ciemności. "Witaj ciemności, moja stara przyjaciółko. Znów przyszedłem z tobą porozmawiać" – mówił w wywiadzie.
Art Garfunkel miał jeszcze inną wersję powstania tej piosenki. W rozmowach z dziennikarzami podkreślał, że Simon udoskonalał utwór trzy miesiące, by skończyć nad nim pracę dokładnie 19 lutego 1964 roku (zamach na Kennedy’ego miał miejsce 22 listopada 1963 roku). Wyjaśniał też, że dla niego "Sound of Silence" mówi o tym, jak ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać, komunikować się. O tym, że nie potrafimy kochać siebie nawzajem. To najlepsza interpretacja.
W latach 60., gdy piosenka trafiła do rozgłośni, nie było nawet mowy o takich emocjach, jak w Gdańsku.
Właściwie, to sytuacja potoczyła się bardzo źle. "Sound of Silence" promował krążek zespołu, co okazało się kompletną klapą. Słuchacze i widzowie na nielicznych koncertach uznali, że piosenka jest… żartem. Przyczepili się najbardziej do słów "Witaj ciemności, moja stara przyjaciółko". Z resztą żart "Hello darkness, my old friend" krążył jeszcze do niedawna jako mem i podsumowywał "depresyjne" posty internautów.
Drugie życie utworu
Paul Simon wrócił do kariery solowej. I na pewno nie wyobrażał sobie, że historia "Sound of Silence" będzie w jakiś sposób kontynuowana. W 1965 roku utwór nagrano jeszcze raz, ale dołożono kilka mocniejszych dźwięków. To był hit, który trafił na listę "Billboard Hot 100". Zespół wrócił do koncertowania, nagrali też ponownie album "Sound of Silence". Piosenka w Stanach była hitem końca lat 60.
W 1970 roku zespół niby się rozpadł, ale jeszcze przez lata ukazywały się ich albumy. Zdobyli kilka Grammy, trafili do Alei Sław w Los Angeles. I tu by mogła skończyć się ta historia.
Ale w grudniu 2005 roku heavy metalowy zespół Disturbed odgruzował kultowy kawałek. Z miejsca stał się przebojem. Wikipedia podaje za Nielsen Music, że do września 2017 roku utwór pobrano 1,5 mln razy z sieci; doczekał się także 54 mln streamów. Do tej chwili w serwisie YouTube "Sound of Silence" odtworzono 477 mln razy (oryginał z ’64 roku o połowę mniej).
Gdy David Draiman zaśpiewał tę piosenkę w talk-show "Conan", nagranie z programu obejrzało w sieci rekordowe i historyczne 85 mln osób. Po występie Draiman dostał wiadomość od Paula Simona. "Bardzo poruszające wystąpienie. Pierwszy raz widziałem, jak wykonuje pan to na żywo. Ładnie. Dzięki" – pisał.
Odpowiedź Davida była już bardziej elokwentna. "Słowa nie wyrażą, jak bardzo jestem zaszczycony. Naszą jedyną nadzieją było to, by oddać hołd jednemu z największych autorów piosenek wszechczasów. Pański komplement jest dla mnie / dla nas wszystkim. Jesteśmy na zawsze wdzięczni".
Draiman w rozmowie z loudwire.com przyznał, że zespół zyskał potężne grono fanów po tym, jak wypuścił tę piosenkę i cały album. Co dla niego znaczy tekst?
- Jeśli wsłuchasz się w tekst, usłyszysz, że to o kimś, który jest wciągnięty w mrok. O kimś, kto czuje, że jest wyrzutkiem w chaotycznym świecie. Jest introwertykiem w świecie ekstrawertyków. Jest o kimś, kto nie może pogodzić się z tym, co dzieje się wokół niego – mówił.
Od teraz Polakom, a na pewno gdańszczanom, będzie kojarzyć się z Pawłem Adamowiczem i tą przejmującą historią. Już nie z prześmiewszymi memami o depresji.