Spór o spadek Wajdy rozstrzygnięty. Córka zrzekła się 2 mln zł rocznie

W środę odbyła się rozprawa dotycząca spadku po Andrzeju Wajdzie. Sąd uznał za wiążący testament spisany przez reżysera w grudniu 2015 roku, czyli 10 miesięcy przed śmiercią. Na mocy tego dokumentu cały majątek trafi do Krystyny Zachwatowicz. Znalazły się w nim także zapisy dotyczące przekazania pieniędzy na określone fundacje.

Według informacji "Faktu", Karolina Wajda nie walczyła o pieniądze dla siebie. Chciała tylko, by uznano zapisy z pierwszej wersji testamentu. Na ich mocy miała powstać fundacja wspierająca młodych artystów. Tak się nie stanie. Sprawa stypendiów dla uzdolnionej młodzieży została zawarta w ostatnim testamencie. Nie ma tam jednak mowy o żadnej fundacji, a jedynie o ewentualnej możliwości wypłacania stypendiów przez istniejącą od 13 lat Fundację Kyoto-Kraków.

- Uznaję postanowienie sądu i nie będę się odwoływać. Dla mnie ta sprawa jest zamknięta - powiedziała Karolina Wajda w rozmowie z "Faktem".

Przed laty Karolina Wajda otrzymała od ojca dworek Norwida w Głuchach pod Radzyminem, a ostatnio także dom na Żoliborzu wart aż 10 mln zł. W swoim pierwszym testamencie Wajda przekazał córce także prawa do swoich filmów, a to oznacza wpływy aż 2 mln zł rocznie.

- Zależało mu, aby zostały w rękach rodziny Wajdów - mówiła w "Gali".

Okazało się, że Wajda stworzył aż 11 wersji testamentu i ostatecznie okazało się, że prawa autorskie uzyskała Krystyna Zachwatowicz. "Super Express" podaje, że między Karoliną a Krystyną Zachwatowicz doszło do ugody. W jej wyniku Wajda zrzekła się 2 mln zł rocznie. Czwarta żona reżysera zapowiedziała jednak, że większość pieniędzy będzie przekazywać na fundację Kyoto-Kraków, zajmującą się m.in. wymianą kulturalną między Polską a Japonią.