Tomasz Kot miał problemy. Gdy inni się bawili, on walczył o zdrowie
Aktor wyróżnia się w branży nie tylko swoim talentem, ale i wzrostem bliskim dwóch metrów. Szybki proces dojrzewania skończył się u Tomasza Kota poważnymi schorzeniami.
Tomasz Kot już na początku kariery filmowej i roli Ryśka Riedla w "Skazanym na bluesa" zdobył uznanie krytyków i zwykłych widzów. Kolejne kreacje m.in. prof. Religi w "Bogach" czy Wiktora w "Zimnej wojnie" tylko potwierdziły jego status utalentowanego i pracowitego aktora. Nic dziwnego, że upomina się o niego Hollywood.
Choć Kot bardzo chroni swoją prywatność, w wywiadach zdarza mu się otwarcie mówić o trudnych momentach jego życia. Przed laty wspominał okres dojrzewania, kiedy jako nastolatek pełen kompleksów mierzył się też z problemami zdrowotnymi.
Bruce Willis kończy karierę. Rodzina poinformowała o chorobie
Przyszły aktor szybko urósł, dziś mierzy 199 cm wzrostu. Z tego powodu cierpiał na skoliozę i krzywicę klatki piersiowej. Objawiało się to nawet częstymi utratami przytomności i zaburzeniami równowagi.
Zamiast cieszyć się beztrosko młodością, Tomasz Kot musiał skupić się na rehabilitacji. Wspierał go w tym ojciec, który z zawodu jest nauczycielem wychowania fizycznego.
- Chodziłem po domu z drążkiem na plecach, a zamiast grać w piłkę, odwalałem ciężkie godziny gimnastyki korekcyjnej - mówił w "Playboyu".
Wysiłek się opłacił. Kilka lat później odważył się podejść do egzaminu do szkoły teatralnej po tym, jak zachęcił go do tego Janusz Chabior, jego ówczesny nauczyciel z kółka teatralnego.