"Nie widziałem dzika na oczy". Tomasz Stockinger zaprzecza doniesieniom
- Żadnego dzika nie widziałem na oczy! - komentuje Tomasz Stockinger, zaprzeczając medialnym doniesieniom o stłuczce ze zwierzęciem. I choć sieć obiegły zdjęcia aktora ze strażakami z miejsca zdarzenia, gwiazdor "Klanu" tłumaczy, że afera z dzikiem to jedno wielkie nieporozumienie.
Pod koniec września media obiegła informacja o drogowym incydencie z udziałem Tomasza Stockingera. Według doniesień, popularny aktor, który podróżował wieczorem swoim autem po drogach powiatu płockiego, zderzył się z dzikiem niedaleko miejscowości Bulkowo-Kolonia. O zdarzeniu poinformowali m.in. sami strażacy, którzy zamieścili na facebookowym profilu zdjęcia z akcji i "miłego spotkania z Tomaszem Stockingerem".
Nieco ponad tydzień od tego zdarzenia aktor "Klanu" zaprzeczył jednak, że to on był bohaterem kraksy z dzikiem. W rozmowie z tygodnikiem "Twoje Imperium", Stockinger przekonuje, że choć był na miejscu zdarzenia, bliskie spotkanie z dzikiem miał nie on, a jego znajomy.
Stockinger o Agnieszce Kotulance
- Akurat byłem w okolicy, gdy usłyszałem, że mój znajomy miał stłuczkę. To właśnie jemu dzik wyskoczył pod koła. Podjechałem tam więc, by mu pomóc. I tyle. Żadnego dzika nie widziałem na oczy! - podkreśla Tomasz Stockinger.
Nie było wiec żadnej pierwszej pomocy ani kasacji auta, o których donosiły niektóre media. Jak ujawnił aktor, samochód "został tylko lekko uszkodzony" i zabrany przez lawetę.
- Niepotrzebnie narobiono szumu - podsumował. - Nic mi się nie stało - zapewnił serialowy doktor Lubicz.