Tymon Tymański: Nie mam już cierpliwości na wyważone, miękkie sądy
- Przyszedł moment przełomowy, w którym trzeba zabrać głos i powiedzieć: dosyć ściemy – mówi Tymon Tymański. Wydaje płytę, na której komentuje otaczającą nas, polską rzeczywistość, punktuje PiS i nie idzie w tym na kompromisy.
Urszula Korąkiewicz: W piosence "Pislam", promującej twoją płytę "Paszkwile" padają bardzo mocne hasła, ale znane nam już z mediów i codzienności. Czy to nie jest zbyt duże uproszczenie, żeby nie powiedzieć pójście na łatwiznę?
Tymon Tymański: "Pislam" jest piosenką wyborczą. Piosenką, która ma zachęcić ludzi do głosowania. Na wszystkich, byle nie na PiS. Mówię o tym wprost, kawa na ławę, bo mogę sobie na to pozwolić jako artysta. Owszem, w tekście są hasła, które od trzech lat powtarzamy w kółko jak mantrę. Ale myślę, że fragment "za prawicę przebrani populiści”, przyciągnie uwagę nawet tych o bardziej prawicowych poglądach.
Bo PiS twoim zdaniem nie jest prawicą.
PiS to farbowana prawica. Jeśli ktoś tu mówi o "twardych rządach prawicy”, to jest w błędzie. Margaret Thatcher likwidowała angielskie kopalnie, Rudy Guliani zajął się przestępczością Nowego Jorku. A u nas ta pseudo-prawica rozdaje kasę, trzyma z kibolami i ostrzega, że ograniczy wolność słowa i dostęp do Internetu. Prawica? To jakiś kiepski żart. Kaczyński na samym początku obejmowania władzy sugerował, że Polska ma być silna jak Turcja. Mało tego, dodał, że trzeba wymienić elity polityczne i kulturalne. Parę dni temu na partyjnej konwencji mówił, że dzisiejsze elity kulturalne popierają PiS, a wrogowie będą piętnowani. Czy to są jaja, czy ja śnię?
Jeśli to jaja, to ja również jajczę i przesadzam, mówiąc o reżimie. Jeśli to na poważnie - to ja również mówię na poważnie. Uwaga, w Polsce występuje zagrożenie sektą i juntą! Powiedzmy to sobie jasno - to zaczyna wyglądać i brzmieć jak narodowy socjalizm. Narodowy, bo wciąż słuchamy dęcia w patriotyczne fanfary. A socjalizm, bo wciąż obserwujemy rozdawnictwo i społeczne przekupstwo, a za kulisami mamy wielki skok na kasę, jakiego do tej pory nie było. Wszystko przy społecznym przyzwoleniu, bo sekta PiS opanowała umysły kilku milionów Polaków. Choć oczywiście mówić o dyktaturze jest może za wcześnie i nawet niezbyt bezpiecznie, bo w jakiś sposób powołuje się ją do życia. Ale ostrzec warto i trzeba.
Ja tylko przestrzegam przed tym, co może się stać, jeśli nie zagłosujemy w sposób pluralistyczny. Czym grozi dyktatura jedynie słusznej partii, której harcownicy co chwilę wyskakują przed szereg z nowym chorym pomysłem. Ograniczmy internet, koncesjonujmy blogi i wolność słowa. A może w ogóle wejdźmy w sojusz z Putinem, Erdoganem albo Chinami? Czym grożą rządy partii, która nie jest obiektywna, nie dba o wszystkich, antagonizuje ludzi? Ta partia odrobiła lekcję sprzed 10 lat, uwiodła swój elektorat i przyszła rządzić na przynajmniej 30 lat. Piosenka "Pislam" została złożona na ołtarzu mojego wyrazistego obywatelskiego dictum.
Tu nawet nie chodzi o krytykę programu społecznego PiS-u, tu chodzi o totalny sprzeciw przeciwko populistycznemu i sekciarskiemu modus operandi tej partii. A ten od początku miał skłócić Polaków. Od Smoleńska i miesięcznic, których PiS politycznie użył, żeby podzielić rodziny. Przez cicho i coraz głośniej powtarzaną kłamliwą tezę, że po 1989 mieliśmy zdradziecki postkomunizm, a od 2016 mamy prawdziwą wolność. Jak to się mówiło za komuny? Dobry, lepszy, radziecki. Teraz mamy hasło: dobry, lepszy, pisowski. Dlatego moje dzisiejsze motto brzmi - idź na wybory i głosuj na wszystkich, byle nie na tę sektę.
Czyli głosuj na prawie wszystkich.
Polska jest wolnym krajem, więc mam prawo agitować za tym, żeby ludzie głosowali na wszystkich innych. Mało tego, proponuję, żeby odczepili się od PO-PiS-u. To jest błędne koło. Dwie partie wytworzyły rodzaj szachu, który prawie wykluczył wszystkie inne partie. Wracając do populistów, nie tylko w Polsce wygrywa narracja, że trzeba się bronić przed zgniłym liberalizmem, LGBT i uchodźcami. To narracja, która ma uratować wymierającą, białą i bogatą Północ. Niestety, sprawa jest bardziej skomplikowana, a powyższą tezę podchwytuje niedouczone i głupkowate społeczeństwo. Dlatego do łask wracają partie faszystowskie. Wracając do PiS-u - jeśli wygra rażącą większością, będzie to olbrzymie zagrożenie dla polskiej demokracji. Trudno, niech rządzi, jeśli taki jest wybór Polaków; ale niech będzie sporo miejsca dla PO, Lewicy, Konfederacji i innych. Im więcej i szerzej, tym lepiej dla Polski.
W innej piosence, "Introspekcja", obrywa się też innym partiom. Śpiewasz wprost "j…ć wszystkie partie". Może to hasło lepiej by dotarło, nie szokowało?
Zgadza się, ale to nie jest piosenka singlowa. Jest to numer sowizdrzalsko-światopoglądowy. Ale na płycie nie mówię tylko i wyłącznie o PiS-ie i populizmie. Na końcu płyty jest piosenka "Wolność", która kończy album rekoncyliacyjnie i polubownie. Kończy tematem możliwości zgody narodowej - ale tylko na bazie tolerancji, a nie wzajemnej intrygi, zbierania haków, donoszenia i represji. Mówię w tej piosence, czym jest dla mnie wolność, czym jawiła się Polska po 89 r., o tym, że byłem dumny z tego kraju przez te wszystkie lata. Wyrażam w niej nadzieję, że zachowamy te wszystkie proporcje, kolory, różnice, że będziemy żyć we wzajemnym poszanowaniu.
Pada też jak najbardziej słuszny tekst, "masz prawo do opinii, pod warunkiem, że tolerujesz innych". Tylko czy wcześniejsze tak mocne utwory nie przyćmią przekazu?
Myślę, że gdyby wcześniej padł tam jakikolwiek inny grzeczny tekst, to ludzie by do płyty nie zajrzeli. Pewnie i tak nie zajrzą. To nie jest czas na płyty, to nie jest czas muzyki kulturotwórczej. Jest bardzo mało szanowana. Doprowadził do tego splot wydarzeń, począwszy od internetowego nadmiaru i inflacji wyrazu, niewystarczającej edukacji muzycznej aż po serwowanie disco polo w misyjnej telewizji publicznej. Muzyka, która dotąd była traktowana jak chodnikowa i można jej było posłuchać na imprezie, urosła do rangi rozrywki turbo-narodowej.
Offowi artyści muszą sobie wywalczyć drogę do mainstreamu?
Chętnie powalczyłbym bardziej liberalnie. Ale jeśli muzyka nie jest łatwa i komercyjna, a trudniejsza i wymaga zaangażowania, jej twórca jest totalnie w dupie. Czasem więc łatwiej jest walnąć pięścią w stół. Nie mam już cierpliwości na wyważone, miękkie sądy. Jestem zawodowcem, wydałem 35 płyt, ale do mojej muzyki nikt nie zajrzy. Bo jest trudna. Bo wymaga wysiłku, oczytania, osłuchania, myślenia. Pierwszy strzał musiał być kopem w jaja.
Do części ten kop dotrze, ale pytanie czy nie wywoła odwrotnego efektu, nie odstraszy?
To jest problem artysty w dzisiejszym świecie. Jak artysta-liberał ma mówić, żeby to nie było miałkie i "miętkie". Mam wybór: mówić językiem miałkim, niesłyszalnym czy językiem twardym, wyrazistym. To odpowiedź na pytanie czy liberalizm musi być grzeczny, dyplomatyczny i miękki, czy też ma prawo być twardy w sytuacji zagrożenia indywidualnej wolności. Artysta zaangażowany nie może być grzeczny i dyplomatyczny. Naszą rolą jest nazywać rzeczy po imieniu. Pytanie, jak mocno.
Nigdy nie miałeś problemu z nazywaniem czegoś wprost.
Zawsze byłem wyrazisty. Ale Kukiz za czasów SLD śpiewał jeszcze ostrzejsze rzeczy: "ja was, k…y, nienawidzę". Wolno mu było śpiewać ostro, Kazikowi było wolno śpiewać ostro o Oleksym. Ja przecież nie idę tak daleko. Owszem, stało się tak, że to moje teksty są najostrzejsze. Ale o PiS-ie dziś mało kto śpiewa. Mimo wszystko cieszę się, że nie jestem jedyny. Jest Grabaż, Farben Lehre, Kobranocka, Skiba z Big Cycem. Nastąpił swoisty wysyp antyrządowych płyt. Widocznie przyszedł moment przełomowy, w którym trzeba zabrać głos i powiedzieć: dosyć ściemy.
Wybory to idealny moment.
Ja się niechętnie wypowiadam politycznie, jeśli nie muszę. Teraz uznałem że trzeba, bo za chwilę może być za późno. Stwierdziłem, że przed wyborami powiem wszystko, jasno, ostro i z nawiązką. Nie jestem radykałem, który nawołuje do rewolucji, do wyjścia na ulicę. Jestem wyrazistym liberałem i namawiam do twardego dyskursu, do pełnej wymiany myśli. Jawnej, otwartej, ale z kulturą. Bo to nie jest tak, że gardzę pisowcami czy ich uważam za wrogów, których po upadku ich sekty będziemy piętnować. To jest właśnie wstęp do mowy nienawiści - a ja chcę tylko rozmawiać, wejść w społeczny dyskurs. Pytam po prostu, jak ludzie mogli uwierzyć w tak populistyczną i płaską ideologię.
To jest punkt wyjścia do poważnej dyskusji.
Uważam, że agresywny dyskurs, który nam towarzyszy, jest naszą narodową tragedią i wręcz nam uwłacza. Te narodowe argumenty wciągają nas w tę głupawkę, która umniejsza nasze człowieczeństwo. Ale nie może być tak, że głowa państwa mówi o drugim sorcie Polaka i zdradzieckich mordach. Nawet ja - dość radykalny artysta - ani tak nie mówię, ani nie myślę. Wróćmy do naszych korzeni, do humanizmu, doceńmy, że każdy człowiek jest inny, istotny i wyjątkowy. Mam taką tezę, że jeśli Bóg ma nam pomóc w dyskursie, to go używajmy. Jeżeli nam przeszkadza, bo okazuje się, że jest tych Bogów co najmniej dwóch, a jeden jest lepszy od drugiego, to go chrzańmy. Podobnie jeżeli polskość jest nam pomocna, i mówię to jako patriota, jeśli jest otwarta, opiekuńcza, gościnna, to jej używajmy, ale jeśli nam wadzi i nas dzieli, to ją zdekonstruujmy.
Nie da się ukryć, że obnażając w tekstach sporo polskich przywar, mocno się wystawiasz na krytykę. To duża odwaga.
A może głupota… Czas pokaże. Sprawdźmy tę polską demokrację i wolność słowa. Długo rozmyślałem, co powiedzieć i doskonale wiem, co chcę przekazać. Brałem przykład z wybitnych tekściarzy, z Kaczmarskiego, Kofty, Ciechowskiego. Oni nieraz woalowali wypowiedzi, bo musieli. Nie było wolności, więc często musieli się posługiwać eufemizmami. A w wolnej Polsce chyba jeszcze można mówić wprost? Zwróćmy uwagę, że od paru lat przyjeżdżając tu do Polski zagraniczni artyści, jak Roger Waters czy Pearl Jam, mówią pewne rzeczy odważniej niż my. Mieliśmy cały wysyp demonstracji. Ciekawe dlaczego. Bo co, bo im więcej wolno? Bo są bogaci i mają wszystko gdzieś? A może dlatego, że martwią się o nas? Może chcą dać sygnał otuchy i inspirację?
Mam wrażenie, że ty na swojej płycie też chcesz dać inspirację.
Owszem, są momenty taoistyczno-buddyjskie, subtelniejsze, które głoszą apoteozę wolności i indywidualizmu, ale są też miejsca, w których mi się ulało. Choćby w "Pislamie" czy "Sekcie". To są mocno polityczne piosenki. Ale są też inne. Ballada "Tamte dni" jest dla mojego przyjaciela Roberta Brylewskiego, jest też mocno prywatna, "Zmiana" i ironiczno-auto-tematyczna piosenka , "Jestem Legendą". Zatem dwa numery są mocno polityczne, natomiast reszta piosenek jest bardziej stonowana, skłaniająca do myślenia i będąc rodzajem swoistej antytezy do wszystkiego, o czym tu rozmawiamy. Jest piosenka "Polska", zatem powstała też "Antypolska", która ją po gombrowiczowsku kwestionuje.
Co zatem chcesz przekazać w swoich najnowszych tekstach?
Moja płyta jest między innymi modlitwą o jedność Polaków, tych u władzy i tych w kontrze, tych uwiedzionych i tych wykluczonych. Ale jest też dekonstrukcją Polski i polskości. Przede wszystkim jesteśmy kosmitami, biorobotami, ziemianami. Dopiero potem Europejczykami i Polakami. Jeśli ktoś zbyt często wyciera sobie gębę polskością, to w głębi serca musi czuć się nikim, zerem. Ale przecież żaden człowiek nie jest nikim. To jest dla mnie najważniejsze i taka jest najgłębsza teza tej płyty. Mam wrażenie i liczę na to, że ta polska burza czy też trąba powietrzna, o której śpiewam, to zagrożenie reżimem, jakoś przejdzie bokiem. To rodzaj otuchy dla osaczonej mniejszości. Kobiecej, żydowskiej, gejowskiej, inteligenckiej. Jako wieczny outsider zawsze byłem i będę za słabszymi.
Chcę, żeby ci słabsi wiedzieli, że musimy się trzymać razem. I nie możemy się bać nazywać rzeczy po imieniu. Przekaz musi być wyrazisty. Jeśli człowiek się autocenzuruje, to znaczy że już się czuje jak na procesie i tłumaczy. Mam dobre, humanistyczne i polubowne intencje, podkreślam, że nawet momentami dość patriotyczne. Uważam się za Polaka, który kocha polskość, język polski, kocham moich polskich przyjaciół i słuchaczy, kocham polskie krajobrazy. Ale po prostu mam inny, gombrowiczowski punkt widzenia na tę Polskę. Lubię żartować ze wszystkiego, lubię stać okoniem.
Ale co innego żartować, a co innego tak ostro punktować. Nie obawiasz się, że ktoś zgłosi, że np. to nie ma nic wspólnego z walką z mową nienawiści?
Mowa nienawiści to bardzo szeroki temat. Na mojej płycie są wyraziste sądy i oceny, bezpardonowe stwierdzenia, ale nie ma mowy nienawiści. Nie mówię ludziom z PiS-u: "Jak ja was, k...., nienawidzę". Wierzę, że ciągle żyjemy w polskiej demokracji i teksty na mojej nowej płycie to mój głos w sprawie tejże demokracji.
Premiera płyty "Paszkwile" zaplanowana jest na 25 października. Premierze towarzyszy promująca ją jesienna trasa koncertowa. Szczegóły trasy znajdziecie poniżej.