Violetta Villas. Ujawniono akta sprawy Elżbiety B. skazanej za znęcanie się nad artystką
"Gazeta Wyborcza" dotarła do akt sprawy Elżbiety B. skazanej za znęcanie się nad Violettą Villas. Artystka umierała przez kilkanaście godzin.
Elżbieta B. przez 23 lata uważała się za najlepszą przyjaciółkę artystki. Mieszkała z nią i pomagała w codziennych obowiązkach. Violetta darzyła ją zaufaniem, zdradzała jej wszystkie sekrety. W pewnym momencie wydziedziczyła syna, a cały majątek zapisała w spadku opiekunce.
Artystka zmarła w 2011 r. W 2014 r. Elżbieta B. została skazana za nieudzielenie jej pomocy. Ale wtedy drugi postawiony jej zarzut znęcania się został oddalony. Po apelacji prokuratury sąd uznał jednak Elżbietę B. winną znęcania się nad Villas i skazał ją na 1,5 r. więzienia. Gosposia odwołała się od tego wyroku. 30 października odbyła się rozprawa apelacyjna. Sąd w Świdnicy podtrzymał wyrok, a Elżbieta B. została skazana za przedstawione jej zarzuty.
Zobacz także: Od lat nikt mu nie wierzył. Nazywali go pijakiem
Teraz "Gazeta Wyborcza" dotarła do akt sprawy. Okazuje się, że ostatnie lata życia artystki wyglądały bardzo ponuro.
Bolesław Kędzierewicz, były wójt Lewina powiedział: – Violetta Villas była pod wielkim wpływem Elżbiety B. To ona przynosiła jej alkohol. Podając Villas alkohol i inne używki, całkowicie uzależniła ją od siebie, przez co Villas była jej całkowicie podporządkowana. Musiała robić to, co ona chciała.
Prokuratora przesłuchała świadków pytając ich o ostatnie dni Villas. Jedna z sąsiadek artystki zeznała: - Ostatni raz widziałam ją w marcu 2011 r. Żyła w strasznych warunkach. Miała spuchnięte nogi, była schorowana. Snuła się po pokojach. Na głowie miała kołtun z włosów. Elżbieta B. zakładała jej kapelusz. Nieraz miała długie, nieraz krótkie włosy, ale zawsze miała kapelusz. Elżbieta B. zresztą nikogo do niej nie dopuszczała.
W sprawie zeznawał też adwokat piosenkarki Zbigniew Świt. Spotkał się z nią kilka dni przed śmiercią. Zeznał, że wyglądała bardzo źle, ale Elżbieta B. nie chciała jechać z nią do szpitala. Powiedziała, że Villas się potłukła.
O dniu śmierci artystki Elżbieta B. powiedziała: - Około godz. 19 poszłam do kuchni przygotować kolację. Ona spała. Po upływie kilkudziesięciu minut weszłam do pokoju, pytając, co będzie jadła na kolację, lecz ta nie opowiadała. Kiedy podeszłam bliżej i chwyciłam ją za rękę, okazało się, że ona nie reaguje, nie wyczuwałam też oddechu. Nie wiedziałam, co mam robić i jak się zachować, dlatego też telefonowałam do swojego męża, a później na telefon alarmowy 112. Następnie w odstępach kilkunastu minut dwukrotnie telefonowałam na 999.
Policjant, który przybył na miejsce, powiedział, że nie mógł przesłuchać Elżbiety B., gdyż miała ponad trzy promile alkoholu we krwi.
Sekcja zwłok wykazała, że Violetta Villas umierała przez kilkanaście godzin. Cierpiała na marskość wątroby i miażdżycę.
Elżbieta B. broniła się, utrzymując, że to Violetta Villas nie chciała, by wzywano lekarza. Opiekunka twierdzi, że do końca artystka była sprawna fizycznie.