Weronika Rosati: "Milczenie jest najgorszym wrogiem ofiary"
Weronika Rosati udzieliła wywiadu, w którym opowiedziała o przemocy, której doświadczyła ze strony byłego partnera.
Weronika Rosati w rozmowie z dziennik.pl opowiedziała o relacji ze swoim byłym partnerem, którego oskarża o stosowanie wobec niej przemocy. Słowa gwiazdy wzbudziły kontrowersje. Niektórzy ją poparli, inni jej nie uwierzyli. Ale mimo to Rosati nie żałuje, że głośno opowiedziała o swoim problemie: - Nie zgadzam się z wciąż aktualnym w Polsce powiedzeniem, że "brudy powinno się prać we własnym domu", zwłaszcza gdy dotyczą przemocy domowej. To daje oprawcom zupełną bezkarność i argumentację, a ofiary nie mają szansy bronić się i walczyć o swoje bezpieczeństwo i godność osobistą. Powtórzę się, ale naprawdę milczenie jest najgorszym wrogiem ofiary.
Zobacz także: Rosati przeżywa samotne macierzyństwo: "To wymaga odwagi"
Rosati powiedziała też, że jest wdzięczna polskiemu sądowi za to, że postanowił ograniczyć prawa rodzicielskie ojcu jej dziecka: "[On wnioskował] o naprzemienną opiekę i zakaz wyjazdów poza granice Polski dla mojego dziecka. Moja córka jest Amerykanką z punktu widzenia prawa amerykańskiego. Zakaz taki byłby wielką krzywdą dla tak małego dziecka, które nie tylko nie miałoby możliwości przebywania z nadal karmiącą je mamą, ale również możliwości przebywania małej w komfortowych i bardzo dobrych dla niej warunkach. Czy takie żądanie jest kierowane faktycznie dobrem dziecka?".
Aktorka uważa, że były partner próbował zrobić jej na złość: – Takie absurdalne wnioskowanie jest oczywistą chęcią i próbą uniemożliwienia mi wykonywania mojego zawodu. Od kilkunastu lat połowę czasu spędzam w Ameryce, gdzie gram, jak i w innych krajach. Na szczęście sąd to oddalił, a prawa rodzicielskie zostały ograniczone. Ojciec Eli może widywać się z nią tylko sporadycznie pod nadzorem kuratora i moim, o co również wnioskowałam w sądzie amerykańskim.
Weronika Rosati toczy walkę z byłym partnerem o prawa do opieki nad ich córką Elizabeth. W marcu ujawniła, że Robert Śmigielski dopuszczał się wobec niej przemocy psychicznej i fizycznej.