Wiktor Zborowski dla WP: "Wpadłem jak śliwka w g… i czuję się z tym bardzo źle"
Aktor Wiktor Zborowski, który zaszczepił się pod koniec grudnia wraz z Krystyną Jandą i Andrzejem Sewerynem, mówi: - Nie wiem, czy w ogóle powinienem się bronić. Nikt z nas sam sobie tego szczepienia nie organizował, nie nalegał, nie szukał.
Sebastian Łupak: Są poważne zarzuty, że jako znani aktorzy przeskoczyliście kolejkę i zaszczepiliście się po znajomości. Jak pan na nie odpowie?
Wiktor Zborowski: Wpadłem jak śliwka w g…. Jestem tym wszystkim szalenie przybity. Jest mi szalenie przykro. Miałem dobre intencje. Jest mi smutno, przykro i bardzo źle się z tym czuję. Wyszło to fatalnie.
Jakie miał pan intencje?
To był niefortunny zbieg okoliczności. Ja się nie wprosiłem do Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM) na szczepienie. Zostałem tam zaproszony poprzez teatr Krystyny Jandy, który to koordynował, a konkretnie poprzez Fundację Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury. To szczepienie i akcja promocyjna miały się odbywać w styczniu. My, jako seniorzy teatralni, mieliśmy wziąć udział w akcji promocyjnej szczepionki. Nie wyczułem tu niczego złego.
Nagle, 29 grudnia, przychodzi wiadomość z teatru, czy ja mogę przyjść 30 grudnia na godz. 12, bo są szczepionki, które tracą ważność i muszą być rozdysponowane w ciągu dwóch dni, do 31 grudnia. Teatr koordynował to z WUM-em. Gdyby się wtedy nie ujawniła ta pula szczepionek do szybkiego wykorzystania, to by się to odbyło w normalnym, zakładanym terminie, czyli w styczniu.
Miała temu towarzyszyć akcja promocyjna?
Miały być kamery i zdjęcia. A tego nie było, bo nie było na to wtedy czasu. Ta akcja promocyjna miała się od dziś zacząć. Ale w tej sytuacji nie wiem, czy to się w ogóle zacznie. Czekam na wiadomość, co dalej.
Akcja promocyjna jest wstrzymana?
Ja mam nadzieję, że ona się jednak zacznie, że dostaniemy wytyczne, co mamy zrobić. Czy mamy sami to przygotowywać, każdy sam i wrzucać na nasze media społecznościowe? Czy to będzie zorganizowane i skoordynowane przez WUM i teatr? Nie wiem. Czekam. Sytuacja jest trudna, wszystko się zapętliło.
Nie miał pan zamiaru zataić tych szczepień czy zabierać dawkę lekarzom?
Ależ skąd. Przez myśl by mi to nie przeszło, żeby komuś tę szczepionkę zabierać. Wiele osób mnie pyta, czy mi się czerwona lampka nie zapaliła. Nie. Przez myśl mi to nie przeszło. Przecież jeśli sam mam dobre intencje i wierzę w dobre intencje tego, kto mi to proponuje, to ja nie szukam pułapek. Wchodzę w to, bo uważam, że akcja promocji szczepień jest dobra i słuszna. Mam nadzieję, że tę akcję zaczniemy w najbliższych dniach.
Wiele osób ma was jednak za czarne charaktery, które załatwiły coś poza kolejnością…
Jest teraz wiele głosów wsparcia, jest wiele głosów negatywnych. Muszę to przyjmować. Cholernie trudno jest mi się bronić. Nie wiem, czy w ogóle powinienem się bronić. Nikt z nas sam sobie tego nie organizował, nie nalegał, nie szukał. Mam nadzieję, że to się wyjaśni i uda się nas oczyścić z tych zarzutów. Oczywiście, część ludzi i tak nie będzie chciała uwierzyć w nasze intencje.
Ja nie uchylam się od pomagania. Zawsze wchodzę w dobre, charytatywne akcje. Ja w tym często uczestniczę, nie informując o tym nikogo. Dostaję mnóstwo takich próśb. Nie zastanawiam się nad tym, tylko pomagam. Tym razem też w to wszedłem z pełną wiarą.