Wstrząsające słowa prawniczki. Depp miał zgwałcić żonę
Ruszył proces Johnny'ego Deppa i Amber Heard. Wystarczyło kilkanaście minut, by padły wstrząsające oskarżenia pod adresem aktora. Prawniczka Amber Heard wyliczyła, że gwiazdor znęcał się nad żoną psychicznie, fizycznie i seksualnie. Miało dojść m.in. do gwałtu.
Johnny Depp od kilku lat walczy z Amber Heard, która oskarża byłego męża o przemoc, a także zaplanowanie akcji mających zakończyć jej karierę w świecie filmu. Depp przegrał już proces z brytyjskim wydawnictwem, które w jednym z artykułów nazwało go "żonobijcą". To nie powstrzymało jednak aktora przed tym, by wytoczyć byłej żonie proces o zniesławienie. Przypomnijmy krótko, że chodzi o felieton Amber Heard dotyczący przemocy domowej, który ukazał się w "Washington Post".
Proces gwiazdorskiej pary oficjalnie ruszył w poniedziałek 11 kwietnia, natomiast już dzień później wyszły na jaw szokujące historie. We wtorek prawnicy obu stron przedstawili swoje mowy początkowe. Prawniczka aktorki postanowiła wyliczyć, co Depp zrobił Heard. Po raz pierwszy mowa jest o gwałcie.
Zobacz: Johnny Depp i Amber Heard walczą w sądzie
Prawnicy dawnych małżonków nie biorą jeńców i nie zwlekają z formułowaniem ostrych oskarżeń pod adresem przeciwnych stron. Ben Chew i Camille Vasquez, którzy w tym procesie bronią Deppa, w swoich mowach początkowych podkreślili, że Heard sfabrykowała dowody na przemoc i zmyśliła całą historię tylko po to, by zdobyć popularność i tym samym zrobić jeszcze większą karierę w Hollywood.
Punktowali, że felieton w "Washington Post" pojawił się na chwilę przed premierą "Aquamana" z udziałem Heard. Zdaniem obrońców Deppa aktorka chciała dzięki historiom o przemocy domowej wyjść na bohaterkę, niewinną kobietę ocalałą z przemocowego związku. Prawnicy podkreślili, że są na to dowody, które zostaną zaprezentowane w procesie. Ten ma potrwać aż 6 tygodni.
Heard, która we wtorek pojawiła się na sali sądowej, usłyszała, że jest "kompulsywną kłamczuchą", która "serwuje kłamstwo za kłamstwem". Vasquez nazwała ją także manipulatorką, która "odgrywa przed światem najlepszy występ swojego życia".
Swoje mowy wygłosili także obrońcy aktorki: Elaine Bredehoft i Ben Rottenborn. Prawnik punktował: - Depp nie pozwał "Washington Post", bo nie miał w tym żadnego interesu. Pozwał tylko Amber... Zdecydował się zaciągnąć ją do sądu w Wirginii, z którą nie ma żadnych powiązań... Chciał utrudnić jej życie. Chciał je zrujnować. On chce ją zniszczyć.
- Nie ma co się łudzić, reputacja Johnny'ego Deppa legła w gruzach. Jego kariera to powolny upadek. Ale wszystko to przez problemy, które sam stworzył. To nie jest wina Amber. To wina decyzji, jakie podjął - punktował Rottenborn.
Prawniczka Elaine Bredehoft następnie wygłosiła długie i poruszające przemówienie, w którym przyznała, że obrońcy Amber mają dziesiątki dowodów na to, że Depp stosował przemoc psychiczną, fizyczną i seksualną wobec byłej żony. Mowa jest o nagraniach z telefonu, zdjęciach, filmach o wręcz pornograficznej treści, a także wiadomościach tekstowych pełnych wulgaryzmów.
Szokującym momentem było to, gdy Bredehoft postanowiła opisać w skrócie sytuację z wyjazdu Deppa i Heard do Australii. - Wziął 8-10 tabletek ekstazy. Następne trzy dni były pełne przemocy. Rzucał w nią butelkami, wyzywał, w którymś momencie rzucił się na nią, przeciągnął po rozbitych butelkach, uderzył, a potem penetrował przy pomocy butelki - padło na sali sądowej.
Wszystkiemu przysłuchiwał się Depp, który na słowa o gwałcie zareagował niedowierzaniem.
Trwa ładowanie wpisu: twitter