Zbigniew Wodecki odszedł rok temu. Olga Bończyk była z nim bardzo blisko
"Mówiliśmy o sobie, że oddychaliśmy tym samym powietrzem" - wspomina go w rozmowie z WP.
Wybitny muzyk, wspaniały kompozytor i oddany przyjaciel. Tak w skrócie można opisać Zbyszka Wodeckiego. Jego piosenki na zawsze zapiszą się w historii polskiej muzyki. Na scenie robił niesamowite wrażenie, a publiczność miała ciarki po jego występach.
Wielokrotnie na scenie towarzyszyły mu Alicja Majewska i Olga Bończyk. Ich trio znane jest głównie z wykonywania kolęd i utworów Zbigniewa Wodeckiego w różnych aranżacjach. Dla nikogo nie było tajemnicą, że muzyk i piosenkarki bardzo się przyjaźnili. W końcu spędzali ze sobą bardzo dużo czasu. Jeździli w trasy, koncertowali i spotykali się na próbach, ale też prywatnie.
Olga Bończyk podkreśla, że projekt kolędowy wciąż trwa. Miejsce Zbyszka Wodeckiego zajął Łukasz Zagrobelny.
- W minionym sezonie świątecznym dołączył do nas Łukasz Zagrobelny, który fantastycznie sobie poradził. Udowodnił, nie odbierając wielkości Zbyszkowi, bo tego się odebrać nie da, że jest wspaniałym artystą. To wielka odwaga stanąć pół roku po śmierci wielkiego artysty w jego miejsce. Łukasz zaprezentował swoją jakość i klasę. Dalej śpiewamy i dalej koncertujemy. Ten projekt będzie tak długo trwał, dopóki Włodek Korcz nie zdecyduje, że to już koniec - wyznała aktorka i piosenkarka.
ZOBACZ TAKŻE: Olga Bończyk zdradziła, jak chroni swoją prywatność
Dla nikogo nie jest tajemnicą, że Zbigniew Wodecki miał wyjątkową więź z Olgą Bończyk. Sami mówili o tym wielokrotnie w wywiadach. Kiedy razem pojawiali się na scenie, od razu było czuć chemię. Tylko w rozmowie z WP Gwiazdy, aktorka i wokalistka wspomina zmarłego przyjaciela.
- Spotkanie z tak wybitnym artystą to dla każdego artysty wielkie wyróżnienie i nobilitacja. *Ze Zbyszkiem rzeczywiście łączyła nas wyjątkowa nić muzyczna, bo mieliśmy podobny gust, podobnie myśleliśmy muzycznie. Mówiliśmy o sobie, że oddychaliśmy tym samym powietrzem, jak razem śpiewaliśmy. *Dlatego Zbyszek tak lubił ze mną śpiewać - powiedziała Olga Bończyk.
Wodecki i Bończyk planowali wspólnie wiele projektów. Muzyk napisał nawet dla swojej przyjaciółki piosenkę, którą ona miała wykonywać na scenie. Niestety, po jego śmierci wszystko się zmieniło. Rodzina Zbyszka Wodeckiego odcięła Olgę Bończyk od wszelkich projektów dotyczących artysty. Gwiazda nie została zaproszona na trasę koncertową ku pamięci wokalisty. Plotkuje się, że to z powodu zbyt dużej zażyłości między Bończyk a Wodeckim.
- Mieliśmy w planie wiele wspólnych koncertów, zresztą one już się odbyły. Ta współpraca miała się zacieśniać, miał być stworzony materiał specjalnie dla nas. To już się nie wydarzy - powiedziała.
Bończyk koncertuje również sama, ma swój zespół i nieustannie jest w trasie. Zbiera też materiał na czwartą płytę. Po stracie przyjaciela nie poddaje się i wciąż chce się rozwijać muzycznie.
- Staram się funkcjonować normalnie. Staram się myśleć o swojej przyszłości z pogodą w sercu. Tworzę swój świat artystyczny samodzielnie tak jak to było do tej pory - wyznała w rozmowie z WP Gwiazdy.
8 maja 2017 r. Zbigniew Wodecki miał udar mózgu. Przyczyną były komplikacje po operacji kardiochirurgicznej. Od tamtej pory przebywał w śpiączce, w międzyczasie przeszedł też zapalenie płuc. Zmarł 22 maja w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA w Warszawie. Jego nagła śmierć była dużym zaskoczeniem dla wszystkich fanów.