"Złota dziesiątka", czyli teatr muzyczny na najwyższym poziomie [WYBÓR PANKA]
Choć szalejąca inflacja osłabia możliwości naszych portfeli, nie warto rezygnować z kultury. Ta - dobrze podana skutecznie poprawi nastrój. Dziś przyglądam się teatrowi muzycznemu w Polsce. Co wybrać, by nie stracić czasu i pieniędzy? Oto selekcja najlepszych krajowych realizacji, które trzeba obejrzeć w 2023 roku.
"ZŁOTA DZIESIĄTKA":
10. "Once" - Teatr Muzyczny Roma (Warszawa)
"Once" w Polsce znany jest głównie dzięki filmowi Johna Carneya z 2007 roku. Cztery lata później na Broadwayu na jego podstawie przygotowano musical. Przedstawienie zostało przyjęte bardzo entuzjastycznie - zarówno przez publiczność, jak i krytyków. Na teatralny "Once" spadł też deszcz nagród: 8 najbardziej prestiżowych amerykańskich nagród teatralnych Tony (w tym za najlepszy musical i najlepsze libretto), a także nagroda Grammy za najlepszą płytę musicalową. Napisana do filmu piosenka "Falling Slowly" otrzymała w 2008 roku Oscara w kategorii Najlepsza Piosenka Oryginalna.
Wersja w Teatrze Roma? Skrupulatnie dobrana obsada, trafione przekłady tekstów, dopracowana reżyseria oraz inteligentny pomysł na realizację przyniosły efekt. Musical "Once" w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego na kameralnej scenie Teatru Roma olśniewa.
9. "Something Rotten, czyli coś się psuje" - Teatr Muzyczny im. D. Baduszkowej (Gdynia)
Musical nominowano do nagród i wystawiono na Broadwayu, ale wcale nie został obsypany nagrodami, a grany w Nowym Jorku był tylko dwa lata. W każdym razie kluczem do wyboru tego tytułu przez władze teatru w Gdyni mogło być zabawne libretto osadzone w renesansie. Bracia Nick i Nigel Spodek bezskutecznie próbują wystawić dochodową sztukę teatralną, wciąż pozostając w cieniu Williama Szekspira.
Na sukces – bo o nim można zdecydowanie mówić – gdyńskiej inscenizacji pracuje świetnie skompletowana obsada. "Something Rotten, czyli coś się psuje" w reżyserii Tomasza Dutkiewicza to pełnowartościowa rozrywka. Przedstawienie skrzy się od koloru i dowcipu, a aktorzy bez wysiłku tańczą, stepują, wirują i po prostu porywają. Wyjdziemy z teatru z przekonaniem, że wcale nic się w Gdyni nie psuje.
8. "Matylda" – Teatr Syrena (Warszawa)
Musical "Matylda" miał swoją premierę w Londynie w 2010 roku, a wciąż cieszy się sporym zainteresowaniem, w sprzedaży są już bilety na kolejne miesiące 2023 roku. Za oceanem musical nie miał tyle szczęścia. Choć został dobrze przyjęty przez krytyków i widzów, to w styczniu 2017 roku, po czterech latach na afiszu tytuł zdjęto. Niemniej historia kilkuletniej nietypowej dziewczynki - która umie liczyć, czytać, chłonie książki m.in. dla dorosłych jak łakocie - wychowywanej przez zaburzoną społecznie rodzinę, czerpiącą przyjemność wyłącznie z telewizji i pieniędzy, stała się podwaliną do świetnego filmu w 1996 roku z Dannym DeVito.
Siłą "Matyldy" w przekładzie i reżyserii Jacka Mikołajczyka jest ogromny walor edukacyjny podany w niebanalny sposób. Wszak historia kilkuletniej Matyldy jest trochę wyjęta z archiwum pomocy społecznej, a szkoła Pani Łomot to esencja patologii wołająca o komentarz małopolskiej pani kurator. Ale to wszystko podane według wizji Jacka Mikołajczyka daje satysfakcjonujący i pouczający wieczór. Oczywiście nie byłoby "Matyldy" bez rewolucji/rewelacji dzieci.
7. "Zakonnica w przebraniu" - Teatr Muzyczny (Poznań)
Któż nie zna filmu "Zakonnica w przebraniu" z 1992 roku z Whoopi Goldberg? A to właśnie na jego kanwie zbudowano musical, który opowiada historię barowej piosenkarki Deloris Van Cartier. Jest przypadkowym świadkiem morderstwa dokonanego przez jej kochanka. Ten postanawia ją zabić. W ramach pomocy oferowanej przez policję, główna bohaterka zostaje wysłana do klasztoru. Przełożona znajduje dla niej miejsce w zakonnym chórze. Deloris w krótkim czasie zostaje dyrygentem i wprowadza do zespołu nowego ducha.
W rytm takich hitów jak "Take Me To Heaven", "Raise Your Voice" oraz tytułowego "Sister Act" (wszystkie w polskiej wersji językowej autorstwa Jacka Mikołajczyka - który również wyreżyserował spektakl) z zegarmistrzowską precyzją porusza się zespół pod choreograficznym okiem Eweliny Adamskiej-Porczyk. "Zakonnica w przebraniu" w Poznaniu nie pozostawia złudzeń - to sukces i spektakl, na który grzech nie pojechać.
6. "Bulwar Zachodzącego Słońca" - Opera Nova (Bydgoszcz)
Opera Nova w Bydgoszczy postanowiła do repertuaru włączyć musical "Bulwar Zachodzącego Słońca". Jego światowa premiera odbyła się 12 lipca 1993 roku w Adelphi Theatre w Londynie. Musical na podstawie filmu sprzed kilkudziesięciu lat stworzył cesarz gatunku Andrew Lloyd Webber (autor hitów wszech czasów jak m.in.: "Upiór w operze", "Koty", "Evita", "Jesus Christ Superstar"). Dobrze przyjęty tytuł z kilkoma porywającymi hitami zagościł na wielu scenach teatralnych.
Reżyser przedstawienia, a także autor przekładu Jacek Mikołajczyk ma na koncie wiele sukcesów. "Bulwar Zachodzącego Słońca" w Bydgoszczy może dopisać do tej listy. Mikołajczyk udowadnia, że kocha teatr muzyczny, bowiem jego produkcje są nie tylko dopracowane technicznie, ale także emocjonalnie. Ma zmysł do współpracowników, obsada bydgoskiego "Bulwaru…" jest tego dowodem. Nie byłoby oczywiście sukcesu żadnego przedstawienia muzycznego bez muzyki. Opera Nova do produkcji "Bulwaru Zachodzącego Słońca" zaprosiła jednego z najlepszych polskich jazzmanów Krzysztofa Herdzina. Mając do dyspozycji pokaźną orkiestrę, Herdzin nadaje przedstawieniu nowy wymiar. "Bulwar Zachodzącego Słońca" z Opery Nova w Bydgoszczy chwyta za serce i spełnia wysokie oczekiwania widzów. To pełne emocji widowisko wspaniale uzupełniające repertuar operowy, a także przedstawienie warte tzw. teatralnej turystyki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Zacząłem się jąkać". Tak Piasek poznał Ninę Terentiew
5. "Pretty Woman" - Teatr Muzyczny (Łódź)
Musical "Pretty Woman" od razu pojawił się w dwóch teatrach. Po pandemicznych perturbacjach 14 lutego 2021 r. Wojciech Kościelniak pokazał swoją wersję w Teatrze Variete w Krakowie, z kolei Jakub Szydłowski 25 września 2021 r. w Teatrze Muzycznym w Łodzi.
Łódzka wersja, którą obejrzałem, została bardzo dokładnie przemyślana. Choć libretto musicalu "Pretty Woman" (Garry Marshall i J.F. Lawton) nie różni się znacznie od scenariusza filmu, to potrzebne były piosenki, które utrzymają dynamikę tego trzygodzinnego przedstawienia. Zadania ich napisania oraz tekstów podjęli się Bryan Adams i Jim Vallance. W efekcie powstały bardzo udane kawałki – zarówno dla głównych bohaterów, jak i do scen zbiorowych. Łódzka "Pretty Woman" to naprawdę niezła rozrywka. Za tym – powiedzmy to uczciwie – sukcesem, stoi dobrana obsada. Malwina Kusior jako Vivian (filmowa Julia Roberts) wypada koncertowo. To nie tylko bardzo atrakcyjna kobieta, która przypomina fizycznie Julię Roberts, ale przede wszystkim bardzo dobra aktorka musicalowa i wokalistka. Jej piosenki są zaśpiewane bezbłędnie, a gra aktorska nie trąci tandetą. Na scenie jako Edward partneruje jej Marcin Jajkiewicz. Ujmuje głosem a’ la Uniatowski i bardzo dobrą, dojrzałą grą aktorską.
Reżyser Jakub Szydłowski stworzył rozrywkowe, wzruszające i energiczne przedstawienie w walentynkowej stylizacji.
4. "Kombinat" - Teatr Muzyczny (Poznań)
W Poznaniu stworzono przedstawienie z kultowymi piosenkami Republiki i Grzegorza Ciechowskiego. To duże ryzyko sięgać po taki materiał do celów musicalowych, bo łatwo o katastrofę. Ale scenariusz i reżyserię powierzono jednemu z najlepszych polskich twórców gatunku (obok Wojciecha Kępczyńskiego i Jacka Mikołajczyka) – Wojciechowi Kościelniakowi. To on z sukcesem stworzył wiele polskich musicali, m.in.: "Lalkę", "Chłopów" i "Wiedźmina". Tym razem, korzystając z bogatych zasobów Ciechowskiego wykreował "Kombinat".
To typowy musical jukebox, czyli oparty o przeboje jednego zespołu/twórcy. Na świecie powstało takich wiele, chociażby znany doskonale nad Wisłą, przeniesiony z Broadwayu i West Endu musical "Mamma Mia!" w Teatrze Muzycznym Roma. Tam kręgosłup stanowiły piosenki Abby, skupiając się głównie na kwestiach uczuć, przyjaźni, miłości. "Kombinatem" Kościelniak postawił sobie wysoką poprzeczkę. Bo chciał stworzyć musical stroniący od polityki, ale komentujący piosenkami Republiki rzeczywistość w Polsce, jednocześnie tworząc rozrywkowe przedstawienie dla każdego. W małej, ciasnej przestrzeni Teatru Muzycznego w Poznaniu chciał pokazać futurystyczną, surrealistyczną i pełną metafor wizję ze świata m.in. Orwella.
Reżyserię, obsadę, muzykę wzmacnia piękna, wartka i hipnotyzująca choreografia Eweliny Adamskiej-Porczyk, jak z dzieł Lema dopracowane kostiumy Anny Chadaj i ascetyczna, ale wzbogacona artefaktami kosmicznej urody scenografia Damiana Styrny. Po raz pierwszy w Teatrze Muzycznym w Poznaniu ogromny nacisk postawiono na reżyserię światła i projekcje (Tadeusz Trylski, Eliasz Styrna). Efekty zachwycają.
W tej lawinie (zasłużonych, wypracowanych w pocie czoła) komplementów nie może uciec przesłanie "Kombinatu". "To moją krwią podpisywano wojnę, miłość, rozejm, pokój, wyrok, układ, czek na śmierć. Moja krew! I Twoja też…" – wykrzykuje/wyśpiewuje główny bohater w ostatnich minutach przedstawienia. I jest to moment, który zmrozi krew w żyłach nawet podczas afrykańskiego żaru.
3. "A planety szaleją… Młodzi w hołdzie Korze" – Teatr Współczesny (Warszawa)
Wokalistka, aktorka, pedagog, w końcu reżyserka – Anna Sroka-Hryń w ramach zajęć ze studentami Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie postanowiła przygotować spektakl dyplomowy. Temat był na tyle interesujący, że za zgodą rektora AT, przestawienie "A planety szaleją… Młodzi w hołdzie Korze" zagościło w niezwykle intymnej przestrzeni – na Scenie w Baraku Teatru Współczesnego w Warszawie. To tam popisywał się swego czasu Borys Szyc w znakomitym "Poruczniku z Inishmore". Tym razem grupa młodych nieznanych aktorów mierzy się z hitami Maanamu i kultowymi wykonami Kory w udanych aranżacjach Mateusza Dębskiego.
W efekcie piętnaście prezentowanych hitów wprowadza publiczność w hipnozę, wciąga w świat Kory i od pierwszych dźwięków "Oddechu szczura" aż po "Krakowski spleen" trzyma w objęciach. Wszystkie utwory w aranżacji zespołu obecnego na scenie Współczesnego, jak i wykonaniach młodych aktorów brzmią wspaniale. Ale majstersztykiem jest interpretacja "Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech". Nie sposób się nie wzruszyć i jeszcze raz nie spojrzeć na swoje życie i udział zespołu Maanam w nim.
"A planety szaleją…" to punkt obowiązkowy na warszawskiej mapie kulturalnej.
2. "Priscilla" – Teatr Muzyczny Capitol (Wrocław)
Na tę prawie trzygodzinną opowieść muzyczną składa się cały wachlarz przebojów. Od "It’s Raining Men", poprzez "Go West", "True Colors", "I Will Survive", "Girls Just Want To Have Fun", aż po "Always On My Mind". Nie brakuje też fragmentów hitów Kylie Minouge czy oberka "Kożuszarz". Hity z dużą werwą prezentuje orkiestra na żywo prowadzona przez Adama Skrzypka. Głównych bohaterów wspierają trzy Divy (mocne wokale Justyny Woźniak, Ewy Szlempo-Kruszyńskiej i Małgorzaty Walendy).
"Priscilla, Królowa Pustyni" w reżyserii Cezarego Tomaszewskiego to mądrze wymyślone i świetnie zrealizowane przedstawienie. O ile przed premierą przygotowania były wyzwaniem dla twórców, to teraz widowisko staje się wyzwaniem dla widzów. Trzeba bowiem otworzyć się na wulgarną, obrazoburczą i grillującą wady polskiego społeczeństwa inscenizację. Musical, który teatr rekomenduje dla osób powyżej 16. roku życia, a w którym jedną z ról gra dziecko. Musical, który zachwyci wykonami znanych hitów i być może zniesmaczy tańczącym ołtarzem na Jasnej Górze. Musical, który nigdy by nie powstał, gdyby w Polsce nie było wolności słowa, i który na pewno oburzyłby/oburzy ministra Glińskiego. I w końcu musical, który jest eksplozją tęczy i manifestem LGBT+.
1. "Koty" – Teatr Rozrywki (Chorzów)
Chorzowskie "Koty" zostały przygotowane z niezwykłą skrupulatnością. Od konkursu na plakat, poprzez castingi aż po dobór twórców. Przedstawienie wyróżnia dopracowana choreografia (Jarosław Staniek, Katarzyna Zielonka oraz Patryk Rybarski), klimatyczna i dobrze wymyślona scenografia (Grzegorz Policiński) oraz ciekawe kostiumy (Dorota Sabak-Ciołkosz).
Poezja Eliota, laureata literackiej nagrody Nobla w 1948 roku, ożywa i przemawia nowym językiem do współczesnego odbiorcy dzięki doskonałej muzyce Andrew Lloyda Webbera. Wiersze o kotach, wydane pierwotnie w 1939 roku, są błyskotliwymi studiami nad kocią naturą, nie stronią również od subtelnych aluzji na temat słabostek i przywar natury ludzkiej.
W interpretacjach tego zbioru aktorskich piosenek kluczowa jest obsada. W "Kotach" poznajemy kolejnych członków klanu Dachowców. Jest wśród nich m.in. doświadczony mędrzec Nestor (Tomasz Jedz), zwinny Myszołap (Karol Drozd), smakosz Bywalec (Dominik Koralewski), żywiołowy Ram Tam Tamek (Piotr Brodziński) czy czarodziej Mefistofeliks (Patryk Rybarski). Jest złowieszczy Makiawel (Marek Szajnar), o którego niecnych postępkach dowiadujemy się ust przerażonych, ale jednocześnie zafascynowanych jego postacią kotek.
Barwnych postaci jest tu zresztą więcej i poznajemy je w kolejnych piosenkach, z których każda staje się osobną inscenizacją teatralną. Spoiwem, elementem łączącym te wszystkie opowieści jest postać upadłej damy, Grizabelli (wielki popis Wioletty Białk w polskiej wersji hitu "Memory") – jej bolesne wykluczenie przez pobratymców i ciernista droga do Kociego Nieba, metaforycznego odkupienia.
"Koty" w reżyserii Jakuba Szydłowskiego nie są artystycznym substytutem. Są dopracowanym, sprawnym i porywającym przedstawieniem, w którym twórcy skupiają się wyeksponowaniu emocji. Pomaga im w tym fantastyczny ruch sceniczny i muzyka, która kruszy skały.
2023 rok przyniesie wiele premier musicali i spektakli muzycznych (w tym światowych hitów), więc selekcja w przyszłym roku będzie wyjątkowo trudna.
Tymczasem - wybór jest bogaty, pora ruszać do teatrów, oper i filharmonii! #Chodzedoteatru.
Jakub Panek, dziennikarz i wydawca Wirtualnej Polski