Zmuszał kobiety do seksu, nagrywał je. Był przestępcą, ale nikt nie chciał tego głośno przyznać
Na pewno kojarzycie piosenkę "I Believe I Can Fly". Tańczy się do niej na weselach, na imprezach. R.Kelly rozpływa się w niej nad życiem, stojąc wśród zbóż i traw. Poezja, słodycz, romantyzm. Po latach w końcu wyciągnięto całą, okrutną prawdę o muzyku.
O romantyzmie nie ma tu mowy. Od ponad 10 lat w mediach pojawiają się historie o tym, że muzyk R. Kelly nie jest tym, na kogo się kreuje. Daleko mu do rozmarzonego gościa ze wspomnianego teledysku, który obejrzało ponad 100 milionów osób. Daleko tak bardzo, że przez te wszystkie lata nikt nie chciał wierzyć, że mógł dopuszczać się najgorszych rzeczy. Wykorzystywanie seksualne, molestowanie kobiet, pedofilia, kręcenie taśm pornograficznych. R. Kelly stworzył "seksualny kult".
- To kochający, zabawny gość, którego wszyscy znają, ale Robert jest diabłem – mówi jedna z kobiet, która opowiedziała swoją historię pełną przemocy seksualnej w serii dokumentalnej "Surviving R. Kelly".
"Nie miałam pojęcia, ile miała lat"
Nie ma dziś drugiej tak głośnej historii jak ta o R. Kellym. W sześciu godzinnych odcinkach przedstawione są historie kobiet, które doświadczyły przemocy ze strony słynnego muzyka lub są krewnymi ofiar. Wyemitowany przez stację Lifetime dokument wstrząsnął opinią publiczną nie tylko w Stanach Zjednoczonych. O tym, co przez lata robił R. Kelly, dowiedzieli się w końcu wszyscy.
Pierwsze odcinki serii skupiły się na latach 90. Dowiedzieć można się było m.in. tego, że Kelly prawdopodobnie zmusił 15-letnią wtedy piosenkarkę Aaliyah do poślubienia go. On miał wtedy 27 lat. Aaliyah na certyfikacie ślubu podała, że ma 18 lat. Ale ślub z nieletnią to nic w porównaniu z tym, co wyszło na jaw w kolejnych częściach serii.
R. Kelly uprawiał seks z nieletnimi: w filmie wypowiada się na ten temat kilka kobiet. Jedną z nich jest Stephanie "Sparkle" Edwards, która przedstawiła muzykowi swoją siostrzenicę. 14-latka została przez niego nagrana w trakcie stosunku. - Na nagraniu dziewczyna ma taką samą fryzurę, jak moja siostrzenica w czasie, gdy miała 14 lat. To ona, jestem pewna. I to na pewno jest on. Nie ma co do tego wątpliwości - mówi Edwards.
Lisa Van Allen, kolejna ofiara R. Kelly’ego: - Uprawialiśmy z nią seks. Nie miałam pojęcia, ile miała lat. Okazało się, że 14. Gdy to wyszło, czułam się zdradzona. Okłamał mnie, bo mówił, że ona ma 16 lat, czyli mniej więcej tyle, ile ja miałam wtedy. (…) To sprawiło, że zaczęłam zastanawiać się nad jego zachowaniem. Musiał kłamać o wieku dziewczyn.
R. Kelly nałogowo nagrywał kobiety i dziewczyny, z którymi uprawiał seks. W filmie potwierdza to jego były menadżer i osobisty asystent, Demetrius Smith. – Przyszedł kiedyś do mnie i powiedział o taśmach. "Musisz mi pomóc, człowieku" - powtarzał. Nie miałem pojęcia, co może się stać, jeśli to jakoś wypłynie. Ale Robert wiedział. Przychodził do mnie i mówił, że jeśli ktoś do nich dotrze, będzie miał problemy, że to go zniszczy – wspomina Smith.
R. Kelly wykorzystywał kobiety, poniżał, przetrzymywał wbrew ich woli.
"Stanęłam na balkonie, chciałam się zabić"
Lizzette Martinez poznała muzyka, gdy miała 17 lat. Wzięła udział w nagraniu dokumentu, swoją historię opowiedziała także magazynowi "People": - Wiedział, że mam 17 lat. Myślałam, że pomoże mi się wypromować, jak to zrobił w przypadku Aaliyah. Skończyło się na relacji pełnej przemocy. Gdy tylko spojrzałam na jakiegoś jego kolegę, bił mnie. (…) Miałam 19 lat, gdy zaszłam w ciążę. Powiedział mi tylko "Cóż, teraz już nie będziesz piosenkarką". Zaczęłam krwawić. Byłam sama, gdy poroniłam. Nigdy nie powiedział, że jest mu przykro. Wysłał jednym razem mojej mamie czek na tysiąc dolarów, żeby zabrała mnie do szpitala. Spędziłam tam 3 tygodnie. Po tym czasie powiedziałam "dość", nie wróciłam do niego.
Andrea "Drea" Kelly, była żona muzyka. Spotkali się, gdy miała 19 lat: - Przemoc zaczęła się od krzyków. Potem bił, poniżał. Niszczył cię, że nie myślałaś normalnie. "Co robić, żeby go nie zdenerwować". To było straszne życie. W tamtym czasie nie wiedziałam, że jest coś takiego jak gwałt małżeński. Pamiętam chwilę, gdy byłam gotowa wyjść na balkon, skoczyć, popełnić samobójstwo. Wtedy powiedziałam sobie, że to koniec. W 2004 roku zadzwoniłam do taty, spakowałam siebie i dzieci i odeszłam.
Jerhonda Pace. Była 14-latką, gdy związała się z Kellym: - Mówił mi, żebym wszystkim powtarzała, że mam 19 lat. Gdy pierwszy raz byłam u niego w domu, kazał mi się rozebrać i chodzić przed nim jak modelka. Wtedy myślałam, że to nic takiego. Ale rozkazy stawały się ostrzejsze, bardziej wymagające. Musiałam uprawiać seks z różnymi osobami, które mi wskazywał. Instruował, co mam mówić mamie. Bił mnie, dusił, aż traciłam przytomność. Gdyby nie opluwał mnie, pewnie dalej bym z nim była.
Kanina Jones jest jedną z niewielu kobiet, których historia nie zaczyna się od słów "byłam nastolatką, kiedy…". Miała 33 lata, doświadczenie życiowe i zawodowe, była popularną prezenterką radiową. Przyznaje, że gdy związała się z muzykiem, ludzie próbowali ją ostrzegać, mówili o seks-taśmach. Mimo to zamieszkała z gwiazdorem.
– Po dwóch tygodniach zapytałam go o taśmy i to był pierwszy raz, gdy mnie pobił. To było straszne, ale było już za późno. Było mi wstyd. Robert był od tamtej chwili potworem. Wymuszał na mnie seks. Kiedyś przedstawił mi kobietę, którą podobno "wychowywał" od 10 lat. Traktował ją jak psa. Była pierwszą osobą, którą włączył w nasze "życie seksualne" – wspomina Jones.
"Wyprano jej mózg. Wyglądała jak więźniarka"
Wszystkie historie kobiet pokrywają się z tym, co ustalili już w ubiegłym roku dziennikarze Buzzfeed News. W lipcu 2017 roku opublikowali ogromny raport dotyczący molestowania kobiet przez muzyka i pedofilii. Właśnie wtedy po raz pierwszy zaczęło się mówić, że R. Kelly stworzył "seksualny kult".
Kobiety, które zgłosiły się do dziennikarzy twierdziły, że uciekły z najbliższego kręgu muzyka. Cheryl Mack, Kitti Jones i Asante McGee wyznały, że piosenkarz miał kilka rezydencji, w których mieszkało sześć jego erotycznych niewolnic.
- Zdawało się, że wyprano jej mózg. Wyglądała jak więźniarka. To było straszne – powiedziała anonimowo kobieta, której córka była wykorzystywana przez rapera. - Nie mogłam przestać jej przytulać. A ona wciąż mi powtarzała, że jest zakochana w Kellym i to on o nią dba. Nie wiedziałam, co robić. Miałam nadzieję, że jeśli ją odzyskam, będę mogła zapewnić jej wsparcie dla ofiar sekt. Tam będą mogli ją przeprogramować - dodała.
Jak informował Buzzfeed News, "niewolnice" R. Kelly'ego musiały prosić o pozwolenie, jeśli chciały opuścić dom albo studio nagrań, gdzie pracowały. Wszędzie były wożone czarnymi SUV-ami z przyciemnianymi oknami, nie wolno im było posiadać telefonów komórkowych, czy też kontaktować się z rodzinami. Ich seks był zawsze nagrywany, po czym gwiazdor pokazywał nagrania kolegom. Nie pozwalał też, aby jego dziewczyny nosiły zbyt workowate ubrania, zakrywające ich figury. R. Kelly nazywał kochanki swoimi "dziewczynkami" i oczekiwał, że będą się do niego zwracały "tatusiu".
W ich sprawie nie mogła interweniować policja, ponieważ wszystkie były pełnoletnie i nie uważały, żeby cokolwiek działo się wbrew ich woli.
Konsekwencje ujawnienia historii o kulcie? Prawnie żadne. Inicjatorki akcji Time’s Up Women of Color namawiały do bojkotowania twórczości muzyka. Jakiś czas w sieci głośno było więc o proteście #MuteRKelly. Menedżment Kelly’ego uznał, że to „próba zlinczowania czarnoskórego mężczyzny, który włożył niesamowity wkład w kulturę”.
Zobacz też: Harvey Weinstein oskarżony o molestowanie. "Największy knur w Hollywood"
Dlaczego nikt się tym nie przejmował?
O pedofilskich skłonnościach muzyka mówiło się od lat. Co więcej, w 2002 roku ruszył przecież głośny proces przeciwko niemu, związany właśnie z posiadaniem nagrań pornograficznych z udziałem dziewczynek. Było aż 21 zarzutów. Były rozprawy sądowe. Było śledztwo, w trakcie którego wyszło na jaw, że muzyk posiadał w swoim apartamencie zdjęcia dzieci – tych samych, które występowały na nagraniach.
Ale w 2004 roku sprawę umorzono z braku dowodów. Dziś głośno mówi się o tym, że prawnicy R. Kelly’ego opłacili milczenie ofiar. Ale to tylko jeden z wielu porażających aspektów tego skandalu.
Jak zauważa Aisha Harris z "New York Timesa", w rzeczywistości muzyka wspierało całe środowisko czarnoskórych Amerykanów i Amerykanek. Jak pokazane jest to także w serii dokumentalnej, w tym samym dniu, gdy oddalono zarzuty i R. Kelly wyszedł na wolność, wziął udział w imprezie w Chicago organizowanej przez jeden z kościołów. Śpiewał w towarzystwie dzieci. Kongregacja go wspierała.
Dlaczego ludzie nie wierzyli, że przed sobą mają przestępcę czy – jak powiedzą inni – potwora? Podobny mechanizm widzieliśmy ostatnio w wielu innych przypadkach: władza, sława, pieniądze. Dziennikarka "New York Timesa" zwraca jeszcze jednak uwagę, że decydowało tu przede wszystkim to, jak traktowane są czarnoskóre kobiety. Ich życie nie ma dla wielu wartości, a co dopiero ich głos przeciwko słynnemu gwiazdorowi.
Społeczeństwo machnęło ręką i przymknęło oko na "skandaliki" muzyka jeszcze z jednego powodu. Śmiechu. Aisha Harris słusznie zauważa, że gdy głośno było o procesach przeciwko gwiazdorowi, opublikowano dwa wyjątkowo popularne skecze: "(I Wanna) Pee on You" w programie "Chappelle’s Show" i "The Trial of R. Kelly" w serii "The Boondocks".
W tym pierwszym historię seks-taśmy z udziałem 14-letniej dziewczyny sprowadzono do naśmiewania się z dziwacznego fetyszu muzyka do oddawania moczu w trakcie stosunku na swoje partnerki. Łatwiej było przyswoić Amerykanom, że to taki fetysz i zabawa niż że to pedofilia. Ten drugi opierał się na tym samym założeniu: cały proces o wykorzystywanie dzieci obśmiano, wybrano tylko to, co dało się zaakceptować i podbito serią żartów.
W 2019 roku będzie inaczej?
Wydaje się, że tak. Dziś już nikt nie pomyślałby nawet, by o R. Kellym tworzyć komedie. To już materiał na horror. Kobiety, które opowiadają, co przeszły, robią to pod swoim imieniem i nazwiskiem. I w końcu traktuje się je poważnie. Jest przestrzeń, by mogły głośno mówić, co im zrobił.
Dopiero teraz od Kelly’ego odwracają się znani muzycy, z którymi współpracował. Skandal jest zbyt głośny, by go zignorowali. Tak się przynajmniej wydawałoby zdrowomyślącemu człowiekowi. Tymczasem jak donosi CNN i inne amerykańskie media, część gwiazd postanowiło zapaść się pod ziemię i w żaden sposób nie komentować współpracy z R. Kellym w ciągu ostatnich lat.
Twórcy "Surviving R. Kelly" zwrócili się z prośbą o wystąpienie w serii do Lady Gagi, Eryki Badu, Celine Dion, Jaya-Z, Dave’a Chappelle’a. Nikt nie zgodził się wziąć udziału w nagraniu. Z całej listy osób, które miały do czynienia z muzykiem głośno przeciwko niemu występuje tylko jeden: John Legend. Zdobywca Oscara przyznaje, że nikt nie chce się „babrać” w tej sprawie i właśnie dlatego przez tak wiele lat ludzie odwracali od tego wzrok.
Oficjalnych zarzutów przeciwko muzykowi jeszcze nie ma. Nie wiadomo jeszcze, czy powtórzy się historia z Harveyem Weinsteinem, który po latach odpowie przed sądem za wykorzystywanie seksualne kobiet. Do tej pory tylko R. Kelly mówi głośno o procesowaniu się. Chce pozwać wszystkich, którzy wzięli udział w nagraniu serii i też twórców.
Wiadomo niestety jedno, jako społeczeństwo mamy jeszcze wiele do nauczenia się i zrozumienia.
"Potwór" – jak nazywają go kobiety – jest ostatnio wyjątkowo popularny. Portal "The Blast" skontaktował się z rzecznikiem serwisu Spotify, który potwierdził, że od czasu opublikowania przez Lifetime porażających historii na temat muzyka, jego piosenki są 16 proc. razy chętniej wyszukiwane na platformie.