Zuzanna Łapicka opowiedziała o przyjaźni z Magdą Umer i Krystyną Jandą. Niesamowita trójka
Ojciec był uwodzicielem, kochankiem, którego pragnęły Polki. Córka przez lata zaskarbiła sobie zaufanie gwiazd światowego formatu. Przyjaciele mówią dziś, że to "jedyna taka kobieta w Polsce".
O Zuzannie Łapickiej znów zrobiło się głośno. Wszystko to dzięki wydanej właśnie książce "Dodaj do znajomych", w której opowiedziała o swoim życiu, a przy okazji nakreśliła portrety kilku intrygujących, znanych postaci. Łapicka, była żona Daniela Olbrychskiego, wspomina m.in. Agnieszkę Osiecką, Federico Felliniego, Jana Pawła II, Jerzego Skolimowskiego. Plejada osobowości.
Jej historie mogłyby być materiałem na niejeden scenariusz filmu o życiu wyższych sfer. Nie tylko Polski. A historia jej przyjaźni z Magdą Umer i Krystyną Jandą to z kolei materiał na komedię o związku trzech kobiet – kompletnie różnych, ale uwielbiających się.
W "Dzień Dobry TVN" Łapicka, Umer i Janda spotkały się, by opowiedzieć o tym, jak wyglądają ich relacje. Przyjaźnią się od 40 lat.
- O Krysi usłyszałam już wcześniej. Ojciec wrócił z egzaminów i opowiada: "niebywała dziewczyna dzisiaj zdawała. Bezczelna. Mówiła tekst erotyczny, patrząc mi w oczy. To będzie wielka aktorka". To usłyszałam parę razy w życiu – wspomina Łapicka.
Magda Umer tak w programie śniadaniowym opowiedziała o tym, jak zaczęła się jej przyjaźń z pisarką: - Daniel poznał mnie z nią w 1977 roku. Byłam wtedy w ciąży z Mateuszem, który jest teraz chrześniakiem Zuzi. To była przyjaźń "na dobre". Potem nastąpił stan wojenny. Wyrzucono mnie z telewizji, za to że moje programy były źródłem pesymistycznego socjalizmu. Nie miałam pracy, miałam zakaz występu jakichkolwiek. Andrzej Wajda i Krysia Zachwatowicz załatwili mi taką "niby pracę", a Daniel z Zuzią przyjęli mnie pod swój dach. To, co dla mnie zrobili, jest nie do przecenienia.
Olbrychski i Łapicka mieszkali jakiś czas w Paryżu. Pisarka żartowała w programie, że prowadzili dom pełen artystów. Przyjeżdżał Jacek Kaczmarski, Agnieszka Holland, Krystyna Janda. Przeżyły tak wiele, a po 40 latach słucha się o ich przyjaźni z uśmiechem na ustach.
- Wiadomo, że jeśli dzieje się coś złego, to możemy na siebie liczyć. Zuzia ma taki zwyczaj mówienia: "ja się lubię przyjaźnić na dobre". Nie dodaje tego "i na złe". Ale ja wiem po tych 40. latach, że jesteśmy ze sobą i na dobre, i na złe. Mamy tak różne temperamenty, robimy tak różne rzeczy, że nie siedzimy sobie na głowie – opowiada Umer.
Zobacz też: Olbrychski boi się sytuacji politycznej w Polsce. "Młode pokolenie głosuje na system bolszewicki"
W imadle dwóch wielkich nazwisk
Dowcipna, oczytana – mówili o Łapickiej jej przyjaciele, w przygotowanym przez "Dzień Dobry TVN" materiale. Manuela Gretkowska stwierdziła nawet, że jest jedyną taką kobietą w Polsce. Pełną werwy, znającą światowe sławy, a przy tym szczerą i naturalną. – Ojciec był uwodzicielem. Kochankiem, którego pragnęły Polki. Była w imadle dwóch wielkich nazwisk – komentowała pisarka.
Zuzanna Łapicka to postać, jakich w polskim show-biznesie jest niewiele. Kirk Douglas wprowadzał ją do słynnych restauracji, wymienia maile z Juliette Binoche. Ktoś powie, że córka Andrzeja Łapickiego – wybitnego aktora – musiała mieć w życiu łatwo. I pewnie tak było. Sama otwarcie przyznaje w wywiadach, że czuje się osobą z "wyższych sfer". Ale los jej nie oszczędzał.
W 1978 roku wyszła za mąż za Daniela Olbrychskiego, cztery lata później na świecie pojawiła się ich córka Weronika. Niedługo po tym, jak przenieśli się do Francji, aktor wdał się w romans z Anouk Aimee. Niebawem kobieta urodziła syna Victora. Zuzanna nie była w stanie zaakceptować zdrady i w 1988 roku podjęła decyzję o rozwodzie.
Po kilku latach Łapicka wybaczyła zdradę Olbrychskiemu, a ich relacje były bardzo dobre. Jako szefowa redakcji rozrywki i oprawy TVP wspierała byłego męża i wielokrotnie pomagała mu w karierze.
- Czytam z przerażeniem, jak portale piszą o mnie, że "była żona oskarża…” – opowiadała w rozmowie z Wirtualną Polską.- Ja uważam, że nie oskarżam, raczej próbuję podejść do tego z humorem. Środowisko artystyczne jest specyficzne – być może trochę zbyt liberalne – i te normy są w nim trochę inne. Jako że się w nim wychowałam, moje kryteria wierności małżeńskiej nie są zbyt rygorystyczne. Oczywiście zdrada nie jest niczym przyjemnym. Moja mama miała do tego lekki stosunek – uważała, że skoro wyszła za mąż za najprzystojniejszego aktora w Polsce, to musi ponieść koszty. Ojciec zawsze prowadził swoje romanse dyskretnie, ale też było mu w tamtych czasach łatwiej, bo nie było plotkarskich mediów. Gdyby były, pewnie mama by się z nim rozwiodła – mówiła.
I przyznała: - Po małżeństwie z Danielem zostało mi jedno: to, że najbezpieczniej czuje się sama. Związki za bardzo mnie raniły. Wiedziałam, że znowu będzie mi się podobał jakiś atrakcyjny artysta, humorzasty, i stwierdziłam, że nie mam ochoty sobie ponownie sprowadzać takiego na głowę. Skupiłam się na swoim życiu.