28-latka oskarżająca Bieniuka tuż po rzekomym gwałcie uprawiała seks ze znajomym. Nowe fakty
Kolejne fakty ws. seksafery z Jarosławem Bieniukiem i mieszkanką Sopotu w rolach głównych wychodzą na jaw. I podważają wersję kobiety, która oskarża byłego piłkarza Lechii Gdańsk o gwałt.
Oskarżająca Jarosława Bieniuk o gwałt Sylwia Sz. zeznała, że tuż po kilku odbytych stosunkach Bieniuk wsadził ją do taksówki i odwiózł do domu.
ZOBACZ TEŻ: Jarosław Bieniuk współpracuje z policją. "Nie ma oskarżenia o gwałt
Według wersji, jaką opowiedziała prokuraturze Sylwia Sz., w domu odwiedził ją przyjaciel (Marcin T., założyciel klubu Zatoka Sztuki, przeciwko któremu toczy się 65 śledztw dotyczących gwałtów i nakłaniania małoletnich do prostytucji). To właśnie on namówił ją na obdukcję i zgłoszenie sprawy na policję.
Jednak, jak ustalił właśnie "Super Express", nie było to zwykłe przyjacielskie spotkanie. Gazeta donosi, że między 28-latką a jej znajomym miało dojść do zbliżenia. Tabloid sugeruje, że ma to świadczyć o ewentualności wrobienia Bieniuka. Sprawa wciąż jest przedmiotem dochodzenia prokuratury.
Przypomnimy. Jarosław Bieniuk ponad dwa miesiące temu został oskarżony przez mieszkankę Sopotu o gwałt. Miało do niego dojść w nocy z 13 na 14 kwietnia.
Jego rzekoma ofiara została poddana obdukcji, rozmawiała też z prokuraturą. W konsekwencji Bieniuk trafił do aresztu. Po wyjściu sportowiec udzielił wywiadu "Dzień Dobry TVN". Relacjonował, że przechodzi przez koszmar i czeka na rozwiązanie sprawy.
Jak ostatnio pisaliśmy, prokuratura ustaliła, że między Jarosławem Bieniukiem a Sylwią Sz. Rzeczywiście doszło do kontaktu seksualnego. Nie ma jednak podstaw, żeby stwierdzić, że było to wbrew pokrzywdzonej.
Modelka miała bronić się przed mężczyzną i stawiać opór. Jednak według informacji "Super Expressu", pod jej paznokciami nie znaleziono materiału genetycznego Bieniuka, co ma nie potwierdzać jej wersji.
Obrażenia na jej ciele mogły powstać także podczas dobrowolnego odbycia stosunku. Co więcej, świadkowie mieli zeznać, że odgłosy dobiegające z ich pokoju hotelowego nie wiązały się z gwałtem.
"Super Express" pisał też o sekstaśmie, na której uwieczniono tamtą noc. Z informacji tabloidu wynika, że na nagraniu widać, jak Sylwia Sz. znajduje się w łazience i nie jest skrępowana, jak miała wcześniej zeznać.