Anna Mucha planowała aborcję. "Tabletki leżały jakiś czas na mojej dłoni"
Aktorka jest szczęśliwą matką dwójki dzieci. Ale pierwsza ciąża ją zaskoczyła do tego stopnia, że rozważała jej usunięcie.
Anna Mucha rozpoczęła karierę aktorską w wieku zaledwie 10 lat w filmach mistrza Andrzeja Wajdy. Po latach częściej można ją oglądać w serialach i komediach romantycznych, ale gwiazda nie postrzega tego jako wadę.
Kilka lat temu aktorka założyła rodzinę ze swoim ówczesnym partnerem Marcelem Sorą. W 2011 r. na świat przyszła ich córka Stefania, a 3 lata później syn Teodor. Wyznała, że pierwsza ciąża nie była planowana i zastanawiała się nad urodzeniem dziecka.
Anna Mucha opowiada o wymarzonej Polsce
- Mnie osobiście ciąża zaskoczyła. Dziś mogę powiedzieć, bez żadnych konotacji religijnych, że to było błogosławieństwo i dziękuję za ten dar, ten przypadek. Jestem szczęśliwa i wzruszona. Natomiast na początku wcale taka wzruszona nie byłam. Skontaktowałam się z Kobietami na Falach, przysłały mi tabletki. Leżały przez jakiś czas na mojej dłoni, potem w lodówce. Podjęłam inną decyzję, widząc, że mam koło siebie właściwego partnera - powiedziała w rozmowie z "Wysokimi obcasami".
Mimo że ich związek nie przetrwał, pozostają w bardzo dobrych relacjach. Anna Mucha otwarcie mówi o tym, że jest feministką i chciałaby, aby w Polsce kobiety mogły decydować o sobie i miały możliwość legalnej aborcji. Dlatego tabletki poronne, które pozyskała przekazała innym kobietom.
- Tabletki zostały w lodówce. Jakiś czas później zgłosiły się do mnie dwie kobiety w ciąży z wielkimi rozterkami. Długo rozmawiałyśmy. Nie oceniałam ich decyzji. Zostawiłam tabletki na stole. Wyszłam - wspomina.
Aktorka boi się o przyszłość swoich dzieci. Ten strach towarzyszy jej od pierwszych chwil ich życia.
- Największy mój strach codzienny to to, że ktoś je potrąci na pasach. Jak się rodziły, bałam się, że będzie wojna. (...) Myślałam o bezpiecznym miejscu, gdzie mogłabym je wywieźć, bo ja nie jestem bohaterką, która miałaby umierać za ulicę. Teraz się boję, że moje dzieci będą żyły w trującym środowisku. Przeraża mnie, że przed zanieczyszczeniami możemy nie mieć gdzie uciec - przyznała.