Anna Puślecka walczyła o refundację leku na raka. Teraz zmaga się z innym problemem
Ostatnie słowa Anny Puśleckiej wywołały spore poruszenie. Dziennikarka opowiedziała o tym, jak wygląda opieka nad osobami z nowotworem przez służbę zdrowia w czasie pandemii.
Pacjenci oddziałów onkologicznych są obecnie w bardzo trudnej sytuacji. Anna Puślecka w niemal każdym swoim wpisie podkreśla, że osoby zmagające się z nowotworem są szczególnie narażone na zarażenie się wirusem. Ostatnio gwiazda TVN zapowiedziała, że żarty się skończyły i zamierza dalej leczyć się za granicą.
ZOBACZ: Anna Puślecka: "W Polsce pacjent jest traktowany jako klient"
- W prywatnej klinice odmówiono mi badań i zrobiłam w związku z tym awanturę, byłam – delikatnie mówiąc – bardzo asertywna. Tego nauczyła mnie moja choroba – człowiek sto razy bardziej musi być pewny siebie, asertywny, kategoryczny i niestety – z przykrością przyznam - niemiły. (...) Dopiero po ponad półgodzinnych naciskach i ostrej wymianie zdań postawiłam na swoim - powiedziała w rozmowie z "Plejadą".
Obecnie służba zdrowia skupia się na walce z koronawirusem, a pacjenci z innymi schorzeniami są odsunięci na boczny tor.
- Zrobiłam awanturę, osiągnęłam cel. Ale czy tak ma wyglądać leczenie chorych na raka? Po co te nerwy? Gdyby nie udało mi się zrobić badań, poruszyłabym niebo i ziemię, aż w końcu jakiś ośrodek w Warszawie by je wykonał. Ale nie każdy jest taki jak ja, ludzie boją się lekarzy, boją się obsługi medycznej i sądzą, że wszystko to, co im proponuje służba zdrowia, jest święte. A tak nie jest.
Anna Puślecka - choroba nowotworowa
W maju 2019 r. Anna Puślecka wyznała, że choruje na raka. W swoim pierwszym wpisie poinformowała, że nie ma zamiaru się poddawać i będzie walczyć do samego końca. Niestety, życie szybko zweryfikowało, że polska służba zdrowia nie do końca funkcjonuje tak, jak oczekiwaliby tego pacjenci.
Anna Puślecka nieustannie relacjonowała swoje zmagania z lekarzami i służbą zdrowia. Ujawniła też, jak drogi jest lek dla osób chorych na nowotwór. Zaczęła walkę o jego refundację, ponieważ miesięczna kuracja to koszt ok. 12 tys. zł. Przeciętnego Polaka najprawdopodobniej nie stać nawet na połowę takiej kuracji co miesiąc.
W sierpniu 2019 r. Puślecka wystosowała list otwarty do Ministra Zdrowia Łukasza Szumowskiego.
- Ta walka nie dotyczy tylko mnie, ale tysięcy Polek – matek, córek, żon, partnerek. To sprawa życia i śmierci. (...) Została wykryta niestety w stadium zaawansowanym. Obecnie czuję się bardzo dobrze, na 100% moich możliwości (to pokazuje też jak podstępna jest ta choroba), pracuję i jestem w trakcie leczenia hormonalnego. Jedyna nadzieją na życie jest dla mnie nowoczesny, antynowotworowy lek rybocyklib - pisała.
W dalszej części Anna Puślecka podkreśliła, że lek jest refundowany we wszystkich krajach Unii Europejskiej, ale nie w Polsce.
- Jak się pan z tym czuje? Może pan spać w nocy, panie Ministrze? Odbiera nam pan szansę na pracę, cieszenie się rodziną i wychowywanie dzieci - dodała.
Krótko później pojawiła się informacja, że lek będzie refundowany, ale trzeba spełnić konkretne warunki. W związku z tym tylko nieliczni będą mogli liczyć na pomoc od państwa w opłaceniu kosztów leczenia.
- Innowacyjne leki: Kisqali (rybocyklib - przyp.red.) i Ibrance będą refundowane od września. Możemy mówić o europejskim poziomie w leczeniu raka piersi. Kobiety w Polsce będą miały szansę na takie leczenie, jakie oferują sąsiednie zachodnie kraje - zapowiedział podczas konferencji prasowej Łukasz Szumowski.
Nie da się ukryć, że jest to jakiś krok naprzód, chociaż Anna Puślecka nie załapała się na refundację. Od roku dziennikarka zmaga się z przeciwnościami, które utrudniają walkę z chorobą. Nadmierny stres i nerwy nie wpływają najlepiej na samopoczucie. Do tego dochodzi strach przed zarażeniem się koronawirusem.