Dion jest nieuleczalnie chora. Fani boją się najgorszego
Celine Dion od dłuższego czasu zmaga się z poważnymi problemami natury zdrowotnej. Wielu fanów martwi się o losy wokalistki. Część z nich ma nawet wyjątkowo niepokojące teorie.
Celine Dion to bez wątpienia jedna z największych gwiazd muzycznych ostatnich kilku dekad. Karierę rozpoczynała jeszcze jako nastolatka w 1980 r. Choć ma na swoim koncie niezliczoną liczbę nagród i hitów, to wszyscy najbardziej pamiętają ją przede wszystkim z piosenki "My Heart Will Go On" z "Titanica" Jamesa Camerona.
Dziś gwiazda ma 55 lat i jeszcze do niedawna koncertowała, ale niestety w 2022 r. wyszło na jaw, że zmaga się z bardzo poważnymi problemami zdrowotnymi. Okazało się, że cierpi na zespół sztywnego człowieka, inaczej zespół Moerscha-Woltmanna, bardzo rzadkie zaburzenie o podłożu neurologicznym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz: Największe metamorfozy gwiazd
Charakteryzuje je postępujące sztywnienie w obrębie mięśni, dodatkowo często można zaobserwować powtarzające się epizody skurczów. Może doprowadzić nie tylko do niepełnosprawności, ale nawet śmierci. Jest to choroba nieuleczalna. Można jedynie łagodzić sztywność, skurcze mięśni i lęki.
Jakiś czas temu media informowały, że Dion "ledwo może się ruszyć" i jest mało prawdopodobne, że kiedykolwiek zaśpiewa jeszcze na żywo. Choć ma najlepszy zespół medyczny, jaki można kupić za pieniądze, to sprawy nie wyglądają dla niej obiecująco.
Co zrozumiałe, fani artystki martwią się o jej zdrowie. Doszło nawet do tego, że po sieci zaczęły krążyć fake newsy, że Dion ma poruszać się na wózku i nie ma władzy nad własnym ciałem. Te "doniesienia" akurat były związane z osobą, która jest dość podobna do piosenkarki.
Na tym jednak się nie skończyło. Na instagramowym profilu nie brakuje innych teorii spiskowych. Byli tacy, co pisali, że wokalistka straciła krtań, więc już nigdy nie zaśpiewa. Tak się składa, że Dion nie dementuje fałszywych informacji na swój temat. Ma poważniejsze sprawy na głowie.