Doda: "Byłam ofiarą publicznej, słownej seksistowskiej przemocy"
Doda już jakiś czas temu wypowiedziała wojnę hejtowi. Po śmierci Pawła Adamowicza zorganizowała koncert Artyści Przeciw Nienawiści, na którym wystąpiła plejada polskich muzyków. W najnowszym wywiadzie dla "Wprost" postanowiła rozprawić się z kolegami z branży, którzy ją obrażali.
Nie sposób wyliczyć wszystkich konfliktów, które przez lata w show-biznesie wywołała Doda. Wrogów jej na pewno nie brakuje, choć w ostatnim czasie wydawało się, że złagodniała. Najnowszy wywiad artystki dla tygodnika "Wprost" nieco temu zaprzecza. Doda rozlicza się w nim z kolegami w branży, którzy ją obrazili. Padają mocne słowa.
- Nigdy nie byłam ofiarą przemocy seksualnej, ale za to byłam ofiarą publicznej, słownej seksistowskiej przemocy. Stan Borys stwierdził, że takie jak ja tańczą w USA na rurze. Tymochowicz w gazecie poinformował mnie, że za przysłowiową złotówkę powie mi, na jakie kolana usiąść, by zrobić karierę. Robert Kozyra z uśmiechem na twarzy udzielił wywiadu, że mój wygląd to bardzo dobra agencja towarzyska w powiatowym mieście. Jacyś raperzy nagrali piosenkę, w której wyzywają mnie od blachary służącej do jednego. A na portalach internetowych ochoczo podjudzano internautów do wymyślania rymów w stylu: Doda, Doda, zrób mi loda. Takie piekiełko zgotowali dorośli panowie dwudziestolatce, z którą nawet nie zamienili słowa prywatnie - powiedziała piosenkarka.
Doda podkreśla, że musiała dochodzić swoich praw w sądzie, a i to początkowo nie było najłatwiejsze.
- Sąd w sprawie raperów, którzy mnie obrażali, uznał, że mogli o mnie tak mówić, bo sama posługuję się takim językiem. Dziś taki wyrok wywołałby skandal. To tak, jak powiedzieć, że ofiara gwałtu jest sama sobie winna, bo założyła za krótką spódniczkę. Dziś wiemy, że to skandaliczne myślenie doprowadziło do utrwalania coraz gorszych zachowań w stosunku do kobiet. Na szczęście ostatecznie ten proces wygrałam - dodała.
Stoicie po stronie Dody?