Doda nie skrzywdziła Emila na Seszelach. Znajomi pary nie wierzą w jego wersję wydarzeń
Tego jeszcze w polskim show-biznesie nie było. Emil Haidar twierdzi, że został skrzywdzony, a Doda kwituje to śmiechem. Znajomi pary też nie wierzą w jego słowa.
Ostatnio media zelektryzowała wiadomość o dochodzeniu prokuratury wszczętym na wniosek Emila Haidara. Były narzeczony Dody miał w 2015 r. zostać odurzony i zgwałcony za pomocą akcesoriów erotycznych. Pokrzywdzony przebywał wówczas na Seszelach z piosenkarką. Jak twierdzi Haidar, zdarzenie zostało rzekomo nagrane telefonem komórkowym, a później rozpowszechniane bez jego wiedzy i zgody.
Doda, która w tej sprawie stała się główną podejrzaną, zbytnio się nie przejęła. "Z wielkim żalem nie umiem powiedzieć, kto to robi ani tym bardziej, co to za zdjęcia. (...). I wbrew jego i pani prokurator sugestiom, ów dildo nie aplikowałam osobiście. Niestety ciężko stwierdzić, kto był taki psotny" - napisała na Instagramie.
Teraz w rozmowie z "Super Expressem" dochodzenie skomentował także adwokat artystki, Adam Gomuła.
– Według naszej wiedzy na wakacjach, na których pani Dorota i Emil H. byli razem, do żadnego takiego zdarzenia nie doszło. Co wskazuje, że zdjęcie powstało w innym miejscu i innych okolicznościach – wyznał.
Znajomym Dody i Haidara też ciężko uwierzyć w to, że piosenkarka mogłaby w taki sposób skrzywdzić byłego narzeczonego. Tym bardziej, że po powrocie z pamiętnych wakacji oboje byli bardzo szczęśliwi, a niedługo później Emil oświadczył się artystce.
– To był bardzo romantyczny wyjazd. Wynajęli willę nad samym morzem. W dzień pływali łódką, opalali się, wieczorami jedli kolację na plaży. Aż im zazdrościliśmy tej sielanki – mówi nam przyjaciel Dody. – Tylko raz wyszli na dyskotekę – powiedział ich znajomy w rozmowie z tabloidem.