Doda wydała oświadczenie. Tłumaczy, jak wygląda teraz jej sytuacja
Piosenkarka kilka dni temu usłyszała zarzut w sprawie działania na szkodę wierzycieli spółki, której była współwłaścicielką z byłym mężem Emilem S. Choć prokuratura twierdzi, że zastosowała wobec niej dozór policyjny, Doda temu zaprzecza.
Doda jest podejrzana o pomocnictwo do przestępstwa z artykułu 300 Kodeksu karnego, mówiącego o udaremnieniu zaspokojenia wierzycieli. Chodzi o utworzenie na terenie Malty nowej jednostki gospodarczej, która uniemożliwiła zajęcie majątku spółki Emila S. przez syndyka. Dorota Rabczewska miała w 2019 r. zająć funkcję dyrektora w nowo utworzonej spółce. Dzięki temu rozwiązaniu przeniesiono 12 mln zł poza granice kraju, z czego ok. 8,5 mln zł pochodziło od 44 inwestorów, którzy finansowali produkcję filmową. Emil S. usłyszał aż 45 zarzutów prokuratorskich.
Jak informowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz, wobec byłych małżonków zastosowano środki zapobiegawcze. "Wobec Emila S. wolnościowe środki zapobiegawcze, kilkumilionowe poręczenie majątkowe, dozór policji (3 razy w tygodniu) i zakaz opuszczania kraju. Wobec Doroty Rabczewskiej również zastosowano wolnościowe środki zapobiegawcze, dozór policji i zakaz opuszczania kraju" - podano.
Gwiazdy, które podczas pandemii spędzają więcej czasu za granicą niż w Polsce
Doda postanowiła wydać oświadczenie w sprawie swojej sytuacji prawnej, w którym zaprzecza, że dotyczy jej dozór policyjny. Z kolei "Super Express" twierdzi, że ustalił nawet komendę na Mokotowie, na której piosenkarka powinna stawiać się trzy razy w tygodniu.
"W związku z pojawiającymi się nieprawdziwymi informacjami w przestrzeni publicznej, które wprowadzają w błąd moich fanów oraz niepotrzebnie generują emocje i nienawiść w moim kierunku, pragnę jednoznacznie i definitywnie rozwiać wszelkie wątpliwości na podstawie oświadczenia, które wydała również prokuratura. Nie zostałam zatrzymana przez policję, tylko dobrowolnie zgłosiłam się na prokuraturę i sama z niej wyszłam. Nie mam policyjnego dozoru trzy razy w tygodniu" - napisała Doda.
Sprostowała również, że w przeciwieństwie do jej byłego męża Emila S. nie postawiono jej zarzutów przywłaszczenia mienia. Ta kwestia bardzo emocjonuje piosenkarkę.
"Non stop wrzucacie mnie do jednego worka w artykułach z Emilem S., a po rozwodzie jesteśmy oddzielnymi jednostkami i apeluje o nie przypisywanie mi jego intencji czy świadomości w 2019 roku do czego jestem wykorzystana" - dodała.
Doda od pół roku zdawała sobie sprawę z działań prokuratury i zapewnia, że poczuła ulgę, gdy w końcu usłyszała zarzut. "Mam czyste sumienie, bo już przed zarzutem zrobiłam wszystko, by pomoc syndykowi przejąć konto spółki i środki dla wierzycieli. Mam nadzieję, że pomogłam chociaż tak" - wyjaśnia.
Wokalistka zapewniła, że czekająca ją sprawa sądowa nie wpłynie na jej pozostałe projekty zawodowe. A terminarz ma już bardzo napięty. Podkreśliła, że jej przygoda z filmem nie była jednorazowa i wciąż chce rozwijać się jako producentka.
"Mam nadzieję skupić się teraz na pracy tj. nowym singlu i teledysku, reklamie, reality show, sylwestrze oraz nowym filmie, który zaczynam jako niezależna jednostka" - podsumowała.