Dorota Segda uderza w Kościół. "Biskup nie ma pojęcia o życiu"
Aktorka i rektor krakowskiej Akademii Teatralnej otwarcie mówi o tym, że brała udział w Strajku Kobiet. W mocnych słowach podsumowała działanie władzy i Kościoła.
Dorota Segda zyskała popularność dzięki rolom w filmach "Faustyna", "Tato" i serialu "Na dobre i na złe". Aktorka ma też bogaty dorobek teatralny, a od 2016 r. pełni rolę rektora Akademii Teatralnej im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie. Na tym polu również odnosi sukcesy. Jako pierwsza zdecydowała o zakazie fuksówki na uczelni artystycznej. Sama nie wspomina dobrze swoich studenckich otrzęsin.
- Była okropna. Poniżał mnie jakiś cham, który uważał się za lepszego tylko dlatego, że był już na drugim roku. Niewiarygodne jest to, że i ofiary, i prześladowcy, i postronni obserwatorzy zachowują się w podobnych sytuacjach tak, jakby zatracili mózg i zdolność myślenia. Podporządkowują się kilku chamom i nie potrafią powiedzieć "nie". (...) Czasy się zmieniły, precz z dziaderstwem, pewnych rzeczy już dziś robić nie wypada - powiedziała w wywiadzie dla magazynu "Viva!".
Reanata Dancewicz na proteście pod TK: "Stała się rzecz haniebna"
Segda wprowadziła na krakowskiej uczelni istną rewolucję. Wdrożyła procedury antymobbingowe, powołała rzecznika ds. etyki i zatrudniła psychologa. Ten ostatni okazał się niezwykle pomocny w codziennej pracy z wrażliwymi adeptami sztuki aktorskiej.
- Dziewczyna, z którą miałam przez pół roku zajęcia, przyznała mi się, że próbowała popełnić samobójstwo. Uważam się za osobę bardzo empatyczną, a jednak nie zauważyłam, że coś dręczy ją tak bardzo, że zdecydowała się targnąć na swoje życie. (..) Dlatego mam misję, żeby maksymalnie uzbroić ich psychicznie - wyznała.
Aktorka jest głęboko rozczarowana obecną władzą. Brała udział w protestach przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Nie boi się ostro oceniać Kościół, który zabierał głos w społecznej dyskusji na ten temat.
- Całe to zakłamanie fundamentalistycznego, kościółkowego myślenia, że kobieta jest winna za grzechy Ewy. Wywracają mi się flaki, jak o tym myślę. Kobiety już dawno odrzuciły taką narrację, że są czemuś winne, bo tak uważa Pismo Święte i biskup w złotych ornatach, który nie ma pojęcia o życiu, rodzeniu, wychowywaniu, rodzinie i związanych z tym problemami - uważa Dorota Segda.
Wprost artystka mówi o "hipokryzji małych ludzi". Jest jednak zbudowana faktem, że tak wielu młodych ludzi wyszło na ulice i zaczęło protestować przeciwko władzy.
- Najbardziej wk...wia mnie ten kompletny brak empatii, hucpa ich wypowiedzi, jawna pogarda, kiedy wyzywają kobiety od ku...ek. Wierzę, że szybko przejadą się na tym. Nikczemna decyzja Trybunały Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej o aborcji spowodowała nagły zgryw kobiet i młodzieży. Przecież ci młodzi ludzie przez ostatnie lata nie manifestowali. (...) Mają potrzebę, żeby poczuć się obywatelami i ponosić odpowiedzialność za społeczeństwo, nie tylko za swoje problemiki w smartfoniku - oceniła.
Dorota Segda zwierzyła się też z tego, że okres pandemii umocnił jej związek ze starszym o 27 lat mężem, kompozytorem Stanisławem Radwanem. Choć aktorka tęskni za pracą w teatrze, przyzwyczaiła się do wieczorów u boku ukochanego, z winem i książką. Snują plany na przyszłość.
- Czasem udaje mi się nawet odciągnąć męża od książki i zaliczyć jakiś serial. Od miesięcy jemy razem śniadanie, kolację, a często obiad... coś takiego nam się nie zdarzało. Obiecujemy sobie, że jak tylko będzie możliwość, wsiadamy do samochodu i jedziemy do Toskanii - zdradziła.
Aktorka wyjawiła, jaki ma stosunek do braku posiadania dzieci i czy przez to czuje, że coś ją ominęło.
- Nie potrafiłabym powiedzieć, że jestem niekompletna, bo nie urodziłam dzieci. Ponieważ ich nie mam, mój świat toczy się inaczej. Myślę, że z poczuciem braku może żyć ktoś, kto stracił dziecko. Czasami zastanawiam się, co by było, gdyby... ale przecież tego nie wiem. Życie niespełnieniem nie jest moją domeną - podsumowała.