Grande molestowana przez pastora. Ks. Ołdak: dotykamy jakichś przestworzy absurdu
Zmarła Matka Soulu. Jej pożegnanie miało być uroczystością pełną patosu. Zamiast tego dostaliśmy teatr funeralny nasycony seks-skandalem z pastorem i Arianą Grande w roli głównej. - Mamy fobię dotycząca gestów i postaw, które interpretujemy skrajnie. A jeszcze jak pewne gesty wykonuje duchowny, to tym bardziej krytykujemy - mówi w rozmowie z WP ks. Adam Ołdak.
Aretha Franklin w wieku 19 lat podpisała swój pierwszy kontrakt i nagrała płytę. Jej sercem rządził wtedy gospel. "Królową Soulu" została okrzyknięta mając zaledwie 25 lat. Na scenie przestrzeń dawała także innym gatunkom muzycznym począwszy od tanecznego popu, przez gospel, do wokalnego jazzu. Nie trzeba było czekać długo, aż jej nazwisko zawisło na szczycie listy Billboard.
Szkoda tylko, że pogrzeb, który miał upamiętnić tę wielką artystkę i na piedestał wystawić jej wszystkie zasługi, stał się kolejnym symbolem seksizmu.
ZOBACZ TAKŻE: Rodzina, artyści i fani pożegnali Korę. "Umarła moja rockowa matka"
Początek afery
Data nie byle jaka. Aretha Franklin zmarła w dzień 60. urodzin Królowej Popu - Madonny. A ta, kilka dni później miała złożyć jej hołd. Miała, bo był to pierwszy punkt zapalny do rozpętania medialnej burzy z piorunami ze śmiercią artystki w tle. Ku zdziwieniu publiczności, na MTV VMA 2018, królowa popu, pozornie, urządziła sobie festiwal próżności. Opowiedziała historię swojej kariery, na końcu dodając, że jeden z najważniejszych castingów u początku swojej kariery wygrała dzięki twórczości Franklin. Słowem: gdyby nie Aretha, nie byłoby dzisiaj Madonny. I całego skandalu pewnie też.
Jak nie trudno się domyślić, w sieci zawrzało. A hołd oddany zmarłej artystce bardzo szybko przerodził się w pożywkę dla mediów. Madonna postanowiła się wytłumaczyć i powiedziała, że została poproszona o przytoczenie anegdoty z Arethą, a nie o złożenie jej hołdu.
Bill Clinton
Nazwisko byłego prezydenta jest kolejnym, które zapełnia listę skandalistów pod nekrologiem Franklin.
Podczas pogrzebu kilka minut przemowy artystce poświęcił były prezydent Stanów Zjednoczonych, Bill Clinton. W pewnym momencie włączył na swoim telefonie fragment jednego z przebojów piosenkarki - "Think". - To jest klucz do wolności. Niech Bóg cię błogosławi Aretha, kochamy cię - podkreślił.
Ale muzyczny spektakl miał się dopiero rozpocząć. Przy ambonie stanęła filigranowa Ariana Grande, która skradła serca zgromadzonych na uroczystości żałobników. Wykonała kultowy hit Arethy - "Natural Woman" z 1968 roku. Jednak wydaje się, że byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych, ze wszystkich atutów artystycznych młodej piosenkarki, najbardziej zainteresowały jej zgrabne nogi.
Zaduma i cisza, które panowały w świątyni, bardzo szybko przerodziły się w międzynarodowy skandal. U Billa Clintona prawdopodobnie zadziałał męski instynkt, który skierował jego wzrok na zgrabne nogi artystki. Instynkt zadział także u pastora, który prowadził ceremonię i niefortunnie objął piosenkarkę, dotykając jej piersi. Smaczne? Z pewnością nie. Charles Ellis, czyli pastor, który gości dzisiaj na okładkach prasy na całym świecie, został oskarżony o molestowanie artystki.
I kiedy w sieci rozpętała się seks-afera z twarzą pastora i Ariany w roli głównej, ten przeprasza i wystawiony na publiczny lincz - tłumaczy się. Czy słusznie? O to zapytaliśmy jednego z księży Kościoła Katolickiego.
Klerofobia
W rozmowie z Wirtualna Polską ks. Adam Ołdak zauważa pewien absurd całej sytuacji. I choć nie broni żadnej ze stron, wydaje się zaabsorbowany zjawiskiem "klerofobii", które bezsprzecznie w całej sytuacji dostrzega.
- Mam wrażenie, że współcześnie dotykamy jakichś przestworzy absurdu. Mamy rzekłbym fobię dotycząca gestów i postaw, które interpretujemy skrajnie. A jeszcze jak pewne gesty wykonuje duchowny, to tym bardziej uważnie obserwujemy i krytykujemy - mówi ks. Ołdak.
I dodaje: - Źródłem takich zachowań jest z jednej strony skrajna "klerofobia", której przyczyna leży w pikantnych skandalach moralnych w Kościele. Nie trzeba daleko szukać: skandale pedofilskie w Irlandii, Chile, USA. Dla zwykłych ludzi ksiądz to ksiądz, bez względu na to, z jakiego Kościoła czy wspólnoty chrześcijańskiej. W pewnych środowiskach próbuje się w podły sposób postawić znak równości pomiędzy ksiądzem a pedofilem, czy dewiantem.
"Taki mamy kościelny klimat"
Należy pamiętać także, że pogrzeb Arethy Franklin był momentem wzniosłym i pełnym emocji zarówno dla pastora, jak i przyjaciół Królowej Soulu, którzy przybyli ją pożegnać. Na końcu tego skandalu stoją ludzie, którzy nie kalkulowali swoich gestów - może faktycznie zbyt wyraźnych. Zdaniem ks. Ołdaka pastor nie miał złych intencji.
- Nie widzę nic niewłaściwego w tym, żeby ksiądz, okazując życzliwość czy sympatie albo współczucie kobiecie, obejmował ja serdecznie. Ważne, żeby te gesty były adekwatne i klarowne. Choć i tak dla wielu antyklerykalnych odbiorców czy obserwatorów życia codziennego, pewne gesty duchownych będą zawsze moralnie niedopuszczalne i okraszone podtekstem seksualnym. No taki mamy kościelny klimat - ludzie lubią pochopnie oceniać i negować - mówi.
- Jakąś patologią jest doszukiwanie się dwuznacznych interpretacji w konkretnych gestach. Gdyby zachowanie pastora było świadome i celowe, oznaczałoby jedno, że jest on kompletnym kretynem, niewyżytym seksualnie. A trzeba pamiętać, że celibat go nie dotyczy. Mimo wszystko uważam go za człowieka racjonalnego, normalnego i prawego. Gest był niefortunny, mało poważny i niesmaczny. Mam nadzieję, że na przyszłość zadba o to, aby tego typu sytuacji nie było. A tym, dla których ten gest był jakąś formą "molestowania", życzę więcej rozwagi i ostrożności w ocenie. Charlsowi Ellisowi bardzo współczuję - komentuje duchowny.
Ostatnie, smutne pożegnanie
Choć pogrzeby z natury do wesołych nie należą, to ten Arethy był wyjątkowo smutny. Odkąd odeszła 16 sierpnia br., artyści oraz politycy nieporadnie obeszli się z pustką po wielkiej artystce.
Po raz ostatni zaśpiewała w listopadzie 2017 w Nowym Jorku na gali fundacji Eltona Johna, wspierającej walkę z AIDS. W jednym ze swoich największych utwórów "Respect", Franklin śpiewała: "Szacunek - dowiedz się, czym dla mnie jest". Część żałobników oraz osób relacjonujących obrządki funeralne egzamin oblała. Zabrakło szacunku i powagi. A tego nie był w stanie przyćmić nawet blask złotej trumny.
- Niektórzy powiedzą nic się takiego nie stało. Inni natomiast, nie przebierając w słowach, zlinczują słownie pastora za gesty, które towarzyszyły jego wystąpieniu w czasie ostatniego pożegnania Arethy Franklin - kwituje ks. Adam Ołdak.