Chciała do zakonu
Irena miała pięć lat, kiedy wybuchła II wojna światowa i Niemcy zamordowali jej ojca. Wychowywała ją mama, która czasami traciła cierpliwość do niesfornej córki. - Byłam urwisem i wiele razy dostałam od mamy ścierką po głowie. Ale nie mam jej tego za złe. Słyszę, że dzieci obrażają się na rodziców, jak tata lub mama spuszczą im lanie. Często obrywałam od mamy, jak coś przeskrobałam, ale nie czułam się skrzywdzona, bo wiedziałam, że źle postąpiłam. Dostarczałam jej dużo zmartwień, bo właziłam na drzewa, potem wracałam do domu podrapana - wspominała dzieciństwo w "Vivie".
Estrada nie była pierwszym marzeniem małej Ireny. Chciała zostać zakonnicą. - W naszym domu wisiał obrazek świętej Tereski. Boże, taki landszaft okropny, jak sobie go przypominam. Ale jak patrzyłam na świętą Tereskę w habicie, z różami, to koniecznie chciałam iść do klasztoru i zostać świętą jak ona. Na szczęście nikt mnie nie chciał przyjąć - opowiadała artystka.
Irena Santor poszła do szkoły zawodowej, przyuczała się do zawodu szklarza artystycznego, ale większy talent miała do śpiewania. Była gwiazdą wszystkich akademii "ku czci". Jako 17-latka występowała już w zespole Mazowsze, a pod koniec lat 50. zaczęła karierę solową.